Wcale mnie nie dziwią zarzuty komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich kierowane w stronę Antoniego Macierewicza - powiedział w TVN24 Piotr Niemczyk, ekspert do spraw bezpieczeństwa. Wyjaśniał, że zna "relacje kolegów ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego", a dowody na zdradę dyplomatyczną Macierewicza "nie jest wcale trudno znaleźć". Komentował też odmowę przekazania dokumentów w sprawie byłego szefa MON przez otoczenie prezydenta.
Generał Jarosław Stróżyk, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego i przewodniczący komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich, poinformował, że komisja złoży wniosek do prokuratury w sprawie możliwości dopuszczenia się przez byłego szefa MON Antoniego Macierewicza zdrady dyplomatycznej.
Chodzi między innymi o wycofanie się kierowanego ówcześnie przez Macierewicza resortu z programu pozyskania tankowców powietrznych.
Piotr Niemczyk, ekspert do spraw bezpieczeństwa, były dyrektor biura analiz i informacji w Urzędzie Ochrony Państwa, mówił o tej sprawie w czwartek w TVN24.
- To tankowce, których nie mamy, a moglibyśmy mieć w Powidzu. Polska, a właściwie pan minister Macierewicz zupełnie bez jasnych powodów, bez jakiejkolwiek sensownej analizy stwierdził, że to jest niepotrzebne i wszystkie dotychczasowe prace się zmarnowały. Jak rozumiem, komisja ma dowody na to, że on nie miał prawa jednoosobowo podjąć tego rodzaju decyzji - mówił.
Przyznał, że "wcale go to nie dziwi". - Ja znam relacje kolegów ze Służby Kontrwywiadu Wojskowego, którzy opowiadali o relacjach pomiędzy kontrwywiadem kierowanym przez Macierewicza a służbami zachodnimi. On się zachował podobnie. Deklarował rzeczy, które absolutnie nie miały żadnego powodu, żeby były wnoszone pod obrady z punktu widzenia interesów polskich, natomiast realnie szkodziły polskim służbom - powiedział Niemczyk.
Jego zdaniem "dowody na zdradę dyplomatyczną (Macierewicza - red.) nie jest wcale trudno znaleźć".
Niemczyk: łatwo się domyślić, dlaczego otoczenie prezydenta nie przekazało dokumentów
Stróżyk na środowej konferencji mówił też, że "uprawniona jest teza, że otoczenie prezydenta ukrywa informacje dotyczące działań" Macierewicza. Chodzi o nieprzekazanie komisji dokumentów.
Niemczyk pytany o powody takiego działania, odparł: - Łatwo się domyślić. Bo pan prezydent nie jest prezydentem wszystkich Polaków, tylko jest przedstawicielem pewnego obozu politycznego.
- Jeżeli temu obozowi politycznemu nie jest na rękę przedstawianie pewnych dokumentów, to on nigdy nie wyrazi zgody na to, żeby je przekazać - wyjaśniał.
W jego ocenie "z całą pewnością są materiały, które by świadczyły o zachowaniach, które mogłyby być z punktu widzenia etycznego naganne, a z punktu widzenia formalnego być może karalne". - Ale jak widać, interes polityczny pewnej grupy jest ważniejszy niż interes państwa polskiego - dodał Niemczyk.
Niemczyk: już w 1992 roku oficerowie pytali, czy to agent
- Pamiętam z 1992 roku moment, kiedy się szykowało ujawnienie tak zwanej listy Macierewicza, czyli parlamentarzystów rzekomo zaangażowanych w pracę ze Służbą Bezpieczeństwa. Oficerowie na korytarzu pytali, czy to jest agent, czy to jest wariat - wspominał Niemczyk.
- Co gorsza, takie pytania zadawali przedstawiciele zachodnich służb, z którymi budowaliśmy wtedy relacje. Może nie pytali dosłownie, czy to jest agent, czy wariat, ale w gruncie rzeczy tymi pytaniami, które nam zadawali, zmierzali do tego samego celu - mówił.
Dodał, że "być może presja opinii publicznej spowoduje, że ktoś usiądzie i policzy wszystkie zdarzenia, które generował Antoni Macierewicz, a które summa summarum szkodziły polskiemu bezpieczeństwu".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP