- Publiczne pieniądze były wydawane bez jakiegokolwiek opamiętania - powiedział Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej, komentując informacje o licznych, wykonywanych od lat lotach prezydenta i premiera w statusie HEAD. Jan Maria Jackowski z Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że loty związane były z wykonywaniem obowiązków publicznych.
Prezydent latał rejsami o statusie HEAD między innymi nad morze, a premier na przykład na plan filmowy. Tak wynika z dokumentów Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, do których dotarli dziennikarze tvn24.pl i magazynu "Czarno na Białym".
Z analizy zestawień wynika, że od listopada 2015 r. do sierpnia tego roku odbyły się 1643 loty o statusie HEAD. Najczęściej z takich rejsów korzystał Andrzej Duda - 643 razy. Kontrowersje może budzić fakt, że prezydent wykorzystywał samoloty do lotów o statusie HEAD na Półwysep Helski, a premier Mateusz Morawiecki m.in. podczas realizacji filmu "Poland: The Royal Tour".
Do sprawy odnosili się w czwartek politycy.
Siemoniak: najważniejsze osoby w PiS okazują się maniakami latania
Według wiceszefa Platformy Obywatelskiej i byłego ministra obrony Tomasza Siemoniaka "ta sprawa jest bardzo kompromitująca dla obecnego obozu rządzącego". - Wydano, licząc całościowo, cztery miliardy złotych na samoloty VIP kosztem wojska, kosztem pieniędzy, które mogły iść na konieczny sprzęt wojskowy - skomentował. Platforma od dłuższego czasu zarzuca bowiem rządowi PiS, że samoloty do przewozu najważniejszych osób w państwie zakupiono za pieniądze z budżetu MON. Tymczasem zarówno pod koniec rządów PO-PSL, jak i na początku rządów PiS planowano sfinansować ten zakup z pieniędzy, które resort obrony otrzymałby dodatkowo, ponad to, co dostaje co roku.
- Najważniejsze osoby w PiS okazują się maniakami latania. Wszędzie i w każde miejsce musiały się poruszać samolotami - mówił były szef MON.
Wskazał też, że "to dla Sił Powietrznych jest rujnujące, bo status HEAD oznacza specjalne przygotowania, specjalne sprawdzenie statku powietrznego". - Każdy taki lot to praca setek ludzi, czasem od trzeciej, czwartej rano, żeby premier Morawiecki mógł sobie polecieć nakręcić spot - wyjaśniał.
Według niego to sprawa "wyjątkowo bulwersująca" i pokazująca, że "głównym celem sprawowania władzy jest wykorzystywanie takich luksusów".
- Są samoloty rejsowe, samochody, pociągi - wyliczał Siemoniak. - Naprawdę nie znam drugiego kraju, w którym utrzymywano tak liczną flotę powietrzną tylko i wyłącznie do tego, żeby VIP-y mogły sobie latać, najczęściej zresztą po kraju - podkreślił.
Kierwiński pyta o "pieniądze wydrenowane z publicznej kasy"
- Można powiedzieć, że każdy dzień to kolejny przelot PiS-owskiego VIP-a - zauważył z kolei poseł klubu Platformy Obywatelskiej - Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński.
- Publiczne pieniądze były wydawane bez jakiegokolwiek opamiętania, samoloty traktowane były już nie jako taksówki, ale jako prywatne samoloty notabli PiS-owskich - dodał.
Kierwiński wskazał, że "teraz już wiemy, dlaczego doszło do dymisji (Marka - red.) Kuchcińskiego", byłego marszałka Sejmu, który odszedł po doniesieniach medialnych o jego lotach służbowych z rodziną. - PiS próbował w ten sposób uciąć sprawę, ponieważ Kuchciński był tylko wierzchołkiem góry lodowej. Wszystko odbywa się w kancelarii prezydenta, w kancelarii premiera, w kancelarii marszałka (Senatu Stanisława - red.) Karczewskiego - wyliczał.
- Potrzebna jest pełna, kompleksowa informacja: ile pieniędzy poszło na loty ważnych polityków PiS-u, ile pieniędzy zostało wydrenowanych z publicznej kasy, po to, żeby komfort mieli pan (Andrzej - red.) Duda, pan (Mateusz - red.) Morawiecki, pani (Beata - red.) Szydło, pan (Stanisław - red.) Karczewski - oświadczył Kierwiński.
Jackowski: loty związane z wykonywaniem obowiązków
Senator PiS Jan Maria Jackowski podkreślił, że według niego loty zawsze były "związane z wykonywaniem obowiązków publicznych". - Zawsze leciała osoba, która miała status HEAD - zaznaczył. - Jaki był skład delegacji, to trudno mi oceniać - dodał.
- Jeżeli lecieli dziennikarze, to sytuacja naturalna, że się zaprasza na pokład dziennikarzy. Koszty lotu są takie same, czy leci dziennikarz czy nie leci, bo ten samolot i tak leci do danego miejsca, na daną uroczystość - tłumaczył polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Jackowski zaznaczył, że ważne jest to, że powstaje w tej sprawie ustawa, "która dookreśli wszelkie wątpliwości związane z przewozem najważniejszych osób w państwie".
Stefaniak: to nie Biznacjum, a PiS-ancjum
- Niezły nalot, a właściwie odlot - skomentował z kolei rzecznik Polskiego Stronnictwa Ludowego Jakub Stefaniak. - Wiem, że niektórzy politycy PiS-u tak się unieśli po wygranych wyborach (do Parlamentu Europejskiego - red.), że są niemalże centymetr nad ziemią - dodał.
Stefaniak wskazał, że w wypadku tych lotów "płacą wszyscy". - Do tego dochodzi skrajna nieodpowiedzialność. To jest po prostu nieodpowiedzialne. Mieliśmy olbrzymią katastrofę, tragedię w 2010 roku. Była wtedy bardzo duża dyskusja na temat lotów HEAD, na temat tego, jak te przepisy powinny wyglądać - zwrócił uwagę, nawiązując do katastrofy rządowego samolotu w Smoleńsku.
- Dzisiaj (politycy z obozu rządzącego - red.) są wniebowzięci, stwierdzili, że wszystko im wolno. Pomijając kwestie finansowe, to skandal - zaznaczył.
Stefaniak przy tym wymienił jako przykład szefa sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości Joachima Brudzińskiego, który wylądował Black Hawkiem na boisku oraz kandydata PiS do europarlamentu Marka Opiołę, który Black Hawka użył w swoim spocie wyborczym.
- To nie jest Biznacjum, to jest PiS-ancjum - podsumował rzecznik PSL.
Autor: akw//now,adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24