Medycy alarmują, że przemoc ze strony pacjentów to niemal codzienność. Pod koniec kwietnia głośna była sprawa ataku na lekarza w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Ofiara nie żyje. Z kolei w styczniu w Siedlcach śmiertelnie ugodzony nożem został ratownik medyczny.
O problemie agresji w "Faktach po Faktach" w TVN24 rozmawiali dr Ewa Woydyłło-Osiatowska, psycholożka i terapeutka uzależnień oraz prof. Bohdan Maruszewski, kardiochirurg dziecięcy, współtwórca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Prof. Maruszewski: statystyki są dramatyczne
Profesor Maruszewski przyznał, że w trakcie 45 lat pracy w ochronie zdrowia jemu też kilkakrotnie zdarzyło się doświadczyć agresji. - Bardzo dobrze, że mówimy o agresji w stosunku do pracowników ochrony zdrowia. Najbardziej narażeni na agresję - i to są badania z 2024 roku - są ratownicy medyczni. Najwięcej aktów agresji jest na SOR-ach, w karetkach pogotowia, w oddziałach szpitalnych, ale na drugim miejscu są pielęgniarki - wskazał.
Powiedział także, że statystyki są dramatyczne, ponieważ 97 procent ratowników mówi, że spotkało się z agresją, w 20 procentach przypadków była to przemoc fizyczna, po której wymagana była pomoc medyczna.
Na trzecim miejscu pod względem doświadczania agresji prof. Maruszewski podał rejestratorki medyczne.
- My, lekarze jesteśmy na czwartym miejscu, jeśli chodzi o zagrożenie agresją ze strony pacjentów, ze strony ich rodzin - wyjaśnił.
Agresja wobec pracowników medycznych. "Kryminalne posądzenia"
Doktor Woydyłło-Osiatowska zwróciła uwagę, że geneza takiego stosunku pacjentów do pracowników ochrony zdrowia ma długą historię. - Zaczynało się od tego, że w pewnym momencie były nagonki na lekarzy, były jawne, dokuczliwe i nawet powiedziałabym kryminalne posądzenia - powiedziała.
Jej zdaniem to "zostawiło wśród pacjentów pewien ślad". Zwróciła także uwagę na to, że agresja i skłócenie między różnymi grupami, również w polityce, to zjawisko powszechne w społeczeństwie.
Akty agresji "nie powinny być usprawiedliwione, ale czasem są zrozumiałe"
Prof. Bohdan Maruszewski przywołał także badania, według których alkohol jest odpowiedzialny tylko w 10 procentach przypadków za akty agresji wobec pracowników ochrony zdrowia. - Przede wszystkim jest to frustracja związana z niefunkcjonalnością systemu ochrony zdrowia - wskazał.
Jako możliwe przyczyny wymienił za długie kolejki czy dramaty, które dzieją się na SOR-ach, gdzie chorzy w ciężkim stanie zbyt długo czekają. - Człowiek w stanie zagrożenia życia ma prawo do tego, żeby się bronić, żeby walczyć o swoje przetrwanie, o swoje zdrowie. Stąd te akty agresji, chociaż nigdy nie powinny być usprawiedliwione, ale czasem są zrozumiałe - dodał.
Dr Woydyłło-Osiatowska wskazała na rolę wychowania i kultury osobistej. - Dorośli przestali wychowywać swoich podopiecznych. (...) Wulgarność, ordynarność, wrogość wzajemna zawsze była (...). Natomiast u nas zostały zdjęte bariery, hamulce - oceniła.
Prof. Maruszewski uzupełnił, że "poziom agresji w życiu publicznym rośnie". - Niestety, również z badań wynika, że ilość zachowań agresywnych, w stosunku nie tylko do pracowników ochrony zdrowia, ale do wszystkich funkcjonariuszy publicznych, rośnie gwałtownie - dodał.
Autorka/Autor: sz/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24