Agnes Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, skomentowała w "Faktach po Faktach" w TVN24 sytuację na granicy polsko-białoruskiej. Stwierdziła, że "można sobie z nią poradzić zarówno w kontekście odpowiedzi politycznej, jak i humanitarnej". - Nie ma tam aż tak wielu ludzi, żeby nie dało się ich zarejestrować, ulokować w bezpiecznym miejscu - podkreśliła. Powiedziała, że "mamy teraz szereg państw, które na wyścigi stawiają mury, zarówno w przenośni, jak i faktycznie". - Żaden z tych środków nie działa - dodała.
Callamard została zapytana, w jaki sposób można rozwiązać dylemat, czyli z jednej strony chronić granice, a z drugiej pomagać ludziom - a przynajmniej dzieciom.
Jej zdaniem "najważniejszą zasadą musi być podejście humanitarne". - Czyli ochrona praw, ochrona zasad, dzięki którym nasz świat, region, mógł cieszyć się ośmioma dekadami pokoju i bezpieczeństwa, jeśli nie liczyć konfliktu w byłej Jugosławii - mówiła.
- Po II wojnie światowej stworzyliśmy zasady systemu międzynarodowego, z których jedna dotyczy uchodźców i migracji. Europa stworzyła te zasady, abyśmy mogli zachować pokój, cieszyć się stabilnością i wzrostem gospodarczym. Nie możemy jednak oczekiwać, że pokój, stabilność i rozwój będą trwać nadal w świecie bez zasad. W świecie, w którym gotowi jesteśmy tych zasad się pozbyć. Nie ma w sumie zasad o granicach państwowych, natomiast są zasady dotyczące ochrony uchodźców, by przynajmniej ich podstawowe potrzeby były zaspokojone, żeby nie umierali z głodu na naszych granicach - podkreśliła.
- Takie są zasady, abyśmy wszyscy - Polacy, Francuzi, Amerykanie, Irakijczycy - mogli żyć w pokoju - zwróciła uwagę.
Callamard: musimy zdecydować, jakim społeczeństwem chcemy być
Callamard wskazała, że kierowanie się humanitaryzmem jest wpisane w model społeczeństwa, do którego dąży globalna społeczność.
- Żyjemy w świecie, w którym wszyscy jesteśmy częścią społeczności globalnej, w którym po roku po wojnie, po Holokauście, stwierdziliśmy – "stwórzmy taki system, który zagwarantuje pokój i stabilność, z obowiązkowymi zasadami". Gdy tylko pomijamy zasady, gdy mówimy "ta zasada jest nieważna", podważamy cały ten system - mówiła dalej Callamard.
- To jest wyzwanie stojące przed Polakami, przed nami wszystkimi, jaki świat chcemy stworzyć. Czy chcemy doprowadzić do III wojny światowej, czy może podążymy w stronę Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Takie jest właśnie stojące przed nami wyzwanie - podkreśliła.
Callamard: to, co dzieje się na granicy, jest do ogarnięcia
Odnosząc się do obecnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, powiedziała, że "takie kryzysy są spowodowane przez człowieka".
W reakcji na informację, że ostatniej doby prawie 700 migrantów usiłowało nielegalnie przekroczyć polską granicę, odparła, że "siedmiuset migrantów to nic wielkiego, można sobie z tym poradzić".
Jej zdaniem "to, co w chwili obecnej dzieje się na granicy, jest całkowicie do ogarnięcia przez polskie władze". - Robi się z tego kryzys polityczny i humanitarny z uwagi na to, co robi rząd. Nie ma tam aż tak wielu ludzi, żeby nie dało się ich zarejestrować, ulokować w bezpiecznym miejscu. Ten kryzys jest wynikiem ludzkich działań - podkreśliła.
- Nie mówię, że handel ludźmi (...) jest dopuszczalny w skali globalnej. Absolutnie nie, musimy go zwalczać. Analizowałam handel ludźmi, analizowałam migracje i mogę państwa zapewnić, że handlarze ludźmi zwykle są bezkarni, policja się nimi w ogóle nie interesuje - zwracała uwagę Callamard. - Ilu z nich siedzi teraz w więzieniu, w Polsce czy gdziekolwiek w Europie? Mogę ich policzyć na palcach jednej ręki. A to na nich powinniśmy się skupiać, ich ścigać. To oni zarabiają na migrantach, na ich biedzie. Nie powinniśmy prześladować dzieci przebywających obecnie na naszych granicach. Skupiamy się na niewłaściwych ludziach - powiedziała rozmówczyni Piotra Kraśki.
Callamard: można sobie z tym poradzić zarówno w kontekście odpowiedzi politycznej, jak i humanitarnej
Na uwagę, że rządzący w Polsce rozumują w tej kwestii według zasady, "jeśli pozwolimy 700 ludziom na wjazd do Polski dzisiaj, za tydzień będą ich dziesiątki tysięcy", Callamard odparła, że nie ma na to "żadnych dowodów". - Dzisiaj dyskutują czy ich odpychać, odsyłać, a problem wygląda tak – w chwili obecnej jest to ilość, z którą spokojnie można sobie poradzić, zarówno w kontekście odpowiedzi politycznej, jak i humanitarnej. A w międzyczasie, oczywiście, że należy podjąć kroki – względem Białorusi i względem krajów pochodzenia uchodźców. Tak przy okazji, wielu z nich do Mińska, przylatuje. Można to jakoś ogarnąć, skąd lecą te samoloty, można pracować z tymi liniami lotniczymi, można rozmawiać z krajami pochodzenia tych ludzi, żeby informowali ich, że jak tu przyjadą, nie czeka ich gorące powitanie - zauważyła sekretarz generalna Amnesty International.
Callamard: mamy szereg państw, które na wyścigi stawiają mury
Callamard została zapytana, jak rozwiązać problem napływu migrantów między innymi z Iraku czy Afganistanu w sytuacji, kiedy Alaksandr Łukaszenka zachęca ich do przybywania na Białoruś, a następnie kierowania się do krajów Unii Europejskiej.
- Można to zrobić w kraju pochodzenia migrantów, mówiąc, że Łukaszenka kłamie, że po przylocie do Mińska nie czeka na nich powitanie, jakiego się spodziewali. Oczywiście kwestia stojąca teraz przed nami jest złożona i wymaga globalnego podejścia - zaznaczyła.
- Mamy teraz szereg państw, które na wyścigi stawiają mury, zarówno przenośnie, jak i faktycznie. A żaden z tych środków nie działa. Ludzie obchodzą mury, albo się na nie wspinają - mówiła.
Zdaniem sekretarz generalnej Amnesty International "jedynie odpowiedź globalna może poradzić sobie z tym kryzysem". - Tak długo, jak mamy rządy, które z powodów politycznych nadają tym kwestiom wymiar polityczny, zamiast poszukiwać globalnych rozwiązań, (tak długo - red.) nie uda się tego problemu rozwiązać. Kupimy tylko trochę czasu, ale wkrótce nadejdzie więcej migrantów - oceniła Callamard.
- Jedyną możliwą odpowiedzią jest odpowiedź humanitarna, oparta na prawach człowieka, która służyć będzie i Polsce, i Irakijczykom, która będzie procesem uzgodnionym globalnie. Tak się obecnie nie dzieje. A dlaczego? Bo nikt nie przestrzega zasad. Nikt nie wypełnia umów. Na tym polega problem. Nie ma rozwiązań krótkoterminowych i szybkich. Musimy usiąść i wypracować ogólnoświatowe porozumienie, dotyczące migracji i je wdrożyć. To jest cel, na rzecz którego musimy pracować - podkreśliła.
Callamard: w tej chwili tańczymy tak, jak Łukaszenka nam zagra
Callamard wskazała, że Łukaszenka "używa migrantów i Polski jako sposobu odegrania się na Europie za nałożone na niego sankcje". - Nie wiem, czy da się negocjować z Łukaszenką. Znowu muszę postawić pytanie - jakim społeczeństwem chcemy być? Oczywiście, że Łukaszenka nadużywa tej sytuacji i swojej pozycji. Ale czy nadal wspieramy protesty na Białorusi, czy nadal chcemy wywierać na niego presję? Czy chcemy chronić ruchy demokratyczne? - pytała.
- Jeśli chcemy, to musimy zaakceptować tego konsekwencje. Także fakt, że Łukaszenka będzie wykorzystywał i traktował instrumentalnie problem migracji. Odpowiadając tak, jak robi to Polska czy w sumie jak odpowiada cała Europa, tańczymy tak, jak Łukaszenka nam zagra. Do melodii autorytarnego reżimu, melodii odrzucenia wszelkich zasad - zaznaczyła rozmówczyni TVN24.
Zdaniem Callamard "taka reakcja to woda na jego młyn".
Sekretarz generalna Amnesty International: nie da się szybko czegoś ugrać z krajem takim jak Białoruś Łukaszenki
Sekretarz generalna Amnesty International mówiła, że to, co się dzieje na Białorusi jest "straszne i łamie nam serce". - Ludzie, czasem bardzo młodzi trafiają do więzienia, represje trwają, a nawet nasilają się. Społeczność międzynarodowa i Unia Europejska mówi jednym głosem, wspólnie odrzuca te postępki Białorusi. Jedyną opcją jest utrzymywanie i wzmaganie tej presji, wykorzystywanie wszystkich środków, które mamy do dyspozycji – politycznych, gospodarczych, dyplomatycznych - wyliczała.
Jednocześnie oceniła, że tego problemu "nie uda się tego rozwiązać szybko". - Przed nami długa droga - przyznała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24