- Jarosław Gowin, Radosław Sikorski, Tomasz Arabski i Jacek Rostowski - to według Janusza Palikota "agenci kościoła katolickiego z Opus Dei w rządzie". Choć żaden z nich, podobnie jak większość należących do tej kościelnej organizacji, nie przyznaje się do bycia jej członkiem. Natomiast Marcin Przeciszewski (KAI) uważa, że lista "podejrzanych" lidera Ruchu Palikota jest "nietrafna", co świadczy o tym, że "nie jest on wystarczająco dobrze poinformowany w kręgach kościelnych, a w szczególności w Opus Dei".
Opus Dei, czyli z łaciny - "Dzieło Boże" - to dość tajemnicza i elitarna organizacja kościelna, która od lat rozpala wyobraźnię, zwłaszcza zwolenników teorii spiskowych. Organizacja nazywana jest przez jej wrogów "katolicką Al-Kaidą", "agentami Watykanu do zadań specjalnych", tudzież "komandosami papieża" lub nieco delikatniej: "tajną strukturą dążącą do przejęcia władzy nad światem".
Organizacja, która jest oficjalnie uznawaną częścią Kościoła katolickiego, działa w Polsce od 20 lat. Jej główna siedziba znajduje się kilkadziesiąt metrów od budynku Sejmu. W szeregi Opus Dei przyjęto jedynie 500 członków: numerariuszy żyjących w celibacie i supernumerariuszy, którzy wiążąc się z organizacją nadal żyją w rodzinie.
"Wywiad Kościoła" w rządzie
Aurę tajemniczości związaną z Opus Dei postanowił wykorzystać Janusz Palikot. Krótko po zaprzysiężeniu nowego rządu na swoim blogu napisał: "Jest pytanie, czy mamy rząd polski, czy nie? I nie jest to pytanie o Niemców w rządzie, ale o agentów Kościoła katolickiego z Opus Dei! Z kim i w jakim charakterze z hierarchów kościoła utrzymują kontakty przedstawiciele rządu...?".
Dzień później pytania zadawane ostrożnie na blogu przybrały juz formę zdań twierdzących. - Zwrócimy się do pana premiera z pytaniem, dlaczego aż tylu przedstawicieli Opus Dei jest w rządzie. Przypomnę, że chodzi o ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, oczywiście o nowego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina, a także pana Tomasza Arabskiego [szefa kancelarii premiera - red.]. Wszystko to są osoby związane z wywiadem Kościoła katolickiego, który jest formatowany przez jezuitów i który się nazywa Opus Dei. Nie wykluczamy też wniosku o powołanie komisji celem wyjaśnienia związku rządu Donalda Tuska z tą organizacją Kościoła katolickiego - mówił Palikot podczas konferencji prasowej.
Niepytani nie mówią
Oni się swoja przynależnością do Opus Dei nie afiszują i starają się nie mówić o tym od razu. Czasami zdradzą to tylko komuś zaufanemu. Nie noszą też żadnych znaków - krzyżyków czy medalików - na widocznym miejscu, tylko raczej pod bielizną. W ogóle starają się być raczej z tyłu Erhard Stefan Gasda, rzecznik Opus Dei
Na rozmowy dotyczące działalności Opus Dei nie mają też ochoty ministrowie Arabski, Gowin i Sikorski. Podobnie jak większość członków organizacji. - Oni się ze swoją przynależnością do Opus Dei nie afiszują i starają się nie mówić o tym od razu. Czasami zdradzą to tylko komuś zaufanemu. Nie noszą też żadnych znaków - krzyżyków czy medalików - na widocznym miejscu, tylko raczej pod bielizną. W ogóle starają się być raczej z tyłu - mówi rzecznik Opus Dei Erhard Stefan Gasda.
Oficjalnie do bycia członkiem organizacji przyznaje się Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządzie PiS i supernumerariusz Opus Dei. - Tak jak w każdej strukturze, zdecydowana większość osób, która korzysta z takiej formacji, to normalni ludzie, których spotykamy na ulicach - mówi. I dodaje: - Polityków jest tam niewielu.
Intuicyjna lista
Swoją listę ministrów związanych z Opus Dei Janusz Palikot miał stworzyć po spotkaniu z informatorem, rzekomo jednym z członków organizacji. Jak przyznaje, wymienił on Tomasza Arabskiego. Jeśli chodzi o pozostałą trójkę, są to raczej przypuszczenia. - Oczywiście nie ma żadnych faktów, które mogłyby to udowodnić, ale pewne, graniczące z wiedzą odczucia, intuicje, sposób zachowania się tych ludzi w życiu publicznym - tłumaczy swoje "typy" Janusz Palikot.
Według Marcina Przeciszewskiego, redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej, "odczucia i intuicje" zawiodły szefa Ruchu. - Nazwiska wymienione przez pana Palikota są nietrafne i świadczą o tym, że nie jest on wystarczająco dobrze poinformowany w kręgach kościelnych, a w szczególności w Opus Dei - mówi Przeciszewski.
Fakty i mity
W Opus Dei co tydzień mają rozmowy ze swoimi prowadzącymi i są jakby programowani, co mają mówić lub robić Tadeusz Bartoś, teolog i były Dominikanin
Co do polityków, to jak mówi ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski, kierownik duchowy Opus Dei w Polsce, dla organizacji byłoby "superłatwo powiedzieć im - dziękujemy". - Ale to byłoby niezgodne z pewną otwartością i tolerancją - zaznacza.
Tadeusz Bartoś, teolog i były dominikanin, twierdzi, że organizacja "programuje swoich członków". - W Opus Dei co tydzień mają rozmowy ze swoimi prowadzącymi i są jakby programowani, co mają mówić lub robić - mówi.
Ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski pytany, czy Opus Dei należy się bać, odpowiada, że "absolutnie nie". I dodaje, że chętnie by się spotkał z Januszem Palikotem, żeby się zapytać, czego on się boi.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24