Były konsul generalny Polski w Mumbaju Damian Irzyk zeznał we wtorek przed komisją śledczą do spraw afery wizowej, że otrzymywał maile z MSZ w sprawie przyjęcia grup aplikantów wizowych z Indii, którzy według resortu mieli realizować w Polsce produkcje filmowe. Gdy polscy dyplomaci nabrali w tej sprawie wątpliwości, według Irzyka "konsulat w Mumbaju był poddany bezprecedensowym naciskom" Powiedział również, że konsul generalny Hiszpanii ostrzegł go o "nowym sposobie na przejazd z Indii do Meksyku". Jak dodał, po przekazaniu pracownikowi konsulatu USA listy nazwisk "filmowców", którzy ubiegali się o wizę do Polski, otrzymał od niego informację, że finalnie 21 z nich trafiło do Meksyku.
Na wtorkowym posiedzeniu komisji przesłuchano byłego konsula generalnego Polski w Mumbaju Damiana Irzyka.
Szef komisji Michał Szczerba wskazał, że zeznania polskich konsulów z Indii będą istotne, ponieważ - jak stwierdził polityk - sygnalizowali oni nieprawidłowości.
"Były dokładnie dwie takie prośby"
Damian Irzyk pytany, czy w czasie, kiedy pełnił funkcję konsula generalnego w Mumbaju zdarzyła się sytuacja, że urzędnicy polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych kierowali do niego "jakieś oczekiwania, co do wydania wiz, czy też załatwienia jakieś sprawy, powołując się na osobę pana wiceministra Piotra Wawrzyka", odparł, że pamięta takie sytuacje.
- Były dokładnie dwie takie prośby - sprecyzował. - Pierwsza prośba została skierowana do mnie, na mój imienny e-mail, 21 listopada 2022 roku. W treści tego maila, który trafił do mnie ze strony wicedyrektor Departamentu Konsularnego była korespondencja, którą zarówno pani wicedyrektor jak i pan dyrektor Departamentu Konsularnego prowadzili wcześniej z panem sekretarzem stanu Wawrzykiem, na temat przyjęcia dwóch grup aplikantów wizowych ze względu na realizowaną w Polsce produkcję filmową - relacjonował dyplomata.
Zaznaczył, że wspomniany mail był skierowany do niego oraz konsul RP w Nowym Delhi. - Lista, która dotyczyła konsulatu w Mumbaju liczyła 35 nazwisk, natomiast lista, która dotyczyła wydziału konsularnego ambasady w Delhi liczyła 13 nazwisk - powiedział.
Jak mówił, minister Wawrzyk podkreślał, że "jest to sprawa bardzo pilna i jest to ekipa filmowa". - Ten mail został potem przekazany pani wicedyrektor Departamentu Konsularnego, która dopytała ministra, kto jest osobą kontaktową do umówienia tych aplikantów na złożenie wniosków wizowych, na co minister odpisał, że jest to pan Edgar Kobos - przekazał Irzyk. Dodał, że "Kobos podał jego numer telefonu komórkowego oraz jeszcze raz napisał, że jest to sprawa bardzo pilna, ponieważ zdjęcia mają zacząć się 10 grudnia". - Była to pierwsza prośba, która trafiła do konsulatu - powiedział Irzyk.
Irzyk: dostaliśmy prośbę, by wizy jednokrotne zmienić na wielokrotne
Zaznaczył, że w jego ocenie wówczas "nie było to specjalnie niezwykłe". - Od początku swojej misji w Mumbaju zależało mi na tym, żeby produkcje filmowe powstawały w Polsce, jak również wspieraliśmy jako konsulat polskich operatorów filmowych, którzy pracowali w Mumbaju. Zdawałem sobie sprawę z trudności logistycznych, które wiążą się z procesem wizowym - powiedział Irzyk.
Dodał, że "sprawa skończyła się wydaniem ostatecznie wiz". - 29 listopada dostałem informację zwrotną od mojego zastępcy, że wizy zostały wydane - poinformował były konsul. Sprecyzował, że były to "wizy jednokrotne, wizy Schengen".
Jak zeznał, zastępca powiedział mu, że "decyzję o wizach jednokrotnych podjął ze względu na brak wcześniejszej historii wizowej tych osób". - Oznacza to, że te osoby, z wyjątkiem kilku bodajże nazwisk, nie miały w paszportach pieczątek wskazujących na podróże poza Indie. W związku z tym wydał im wizy jednokrotne - wyjaśnił.
Jak relacjonował natychmiast drogą mailową przekazał tę informację do dyrektora Departamentu Konsularnego i wicedyrektor Departamentu Konsularnego. - Na tego maila otrzymałem odpowiedź po kilku godzinach. "Dziękuję. Zróbmy proszę wielokrotne, żeby nie musieli drugi raz przychodzić" - zacytował treść wiadomości Irzyk.
- Rozmawiałem o tym z Edgarem Kobosem. Wtedy on przedstawił mi szereg argumentów przemawiających za tym, że jest wątpliwe żeby oni zdążyli zrobić te zdjęcia (filmowe - red.) w ciągu jednego pobytu, więc kiedy będzie konieczność dokręcenia scen będą oni musieli przyjść ponownie – wyjaśnił świadek.
"Wcześniej nie zdarzało się, aby tak duże grupy wyjeżdżały kręcić film"
Jak relacjonował, drugą prośbę otrzymał w podobnej formule co wcześniej. Poinformował, że był to e-mail wysłany 9 grudnia 2022 roku, skierowany do 5 lub 6 innych konsuli, a tym razem lista osób liczyła 83 nazwiska.
Konsul wyjaśnił, że tym razem dwie rzeczy zwróciły jego uwagę. - Liczebność tych grup, ponieważ wcześniej nie zdarzało się, aby tak duże grupy wyjeżdżały kręcić film – powiedział Irzyk. - Dodatkowo nasza lista była "wpleciona" w listy do innych konsulów. W przypadku innych konsulów chodziło o wizy do pracy – dodał.
Jak zeznał dyplomata, tego samego dnia kiedy otrzymał maila poprosił swojego zastępcę, aby udali się do punktu przyjmowania wniosków, do którego wcześniej umówiono aplikantów. Wizyta została zaplanowana na 16 grudnia i utrzymano ją w tajemnicy.
"To byli pracownicy szarej strefy"
- Kiedy przyszliśmy najpierw poprosiliśmy o rozmowę z szefem tego centrum, który udostępnił nam swój gabinet i był obecny przy rozmowach, kiedy prosiliśmy aplikantów do siebie w trakcie składania wniosków - mówił Irzyk. Jak przekazał, udało im się porozmawiać z 10 osobami, które "nie miały nic wspólnego z branżą filmową". - Co ustaliśmy na podstawie rozmów za pośrednictwem dyrektora centrum - podkreślił. Zdaniem konsula, byli to "bardzo prości, biedni ludzie", pracownicy "szarej strefy". - Nie mówili po angielsku, nie mówili nawet w hindi - dodał.
Jak mówił, następnie przeprowadzono konsultacje na jego wniosek, a następnie - po konsultacji z dyrekcją departamentu konsularnego - rozpatrzono negatywnie wszystkie wnioski. - W konkluzji sprawdzeń wniosków była informacja, że podzielają oni nasze opinie dotyczące ryzyka migracyjnego – dodał Irzyk.
"Bardzo pewnym tonem powiedział, że zaprasza na premierę filmu"
Dyplomata powiedział, że w pierwszej połowie stycznia otrzymał telefon od Edgara Kobosa, który "bardzo pewnym tonem powiedział, że zaprasza na premierę filmu, który powstał w grudniu, a jako dowód wysyła zwiastun tego filmu, który był kręcony w okolicach Czerska".
Jak dodał, następnie Kobos złożył wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy dotyczącej drugiej puli wiz dla grupy 83 osób.
"Był jeden sprzedawca warzyw, była jakaś kosmetyczka, był jakiś rolnik"
Pytany o to, kim były osoby ubiegające się o wizę do Polski, odarł, że "był jeden sprzedawca warzyw, była jakaś kosmetyczka, był jakiś rolnik", wskazując, że były to osoby należące do grup najniżej sytuowanych.
Powiedział, że aplikanci powoływali się podczas rozmów w konsulacie na "nieformalnych pośredników". Jak mówił, padały też konkretne sumy pieniędzy. - Kilka osób wspominało o tym, że zwracali się do jakichś nieformalnych pośredników. Powoływali się często na znajomych, albo rodziców, którzy prowadzili te negocjacje odnośnie opłat. Jedna osoba mówiła, jeśli dobrze pamiętam, o kwocie około 10 tysięcy euro - mówił. - Pozostali, prawdopodobnie, kiedy zorientowali się, że każdy z nich zostanie wezwany na rozmowę oddalili się z centrum wizowego – relacjonował.
Jak mówił konsul, "w przypadku drugiej grupy (wiz - red.) konsulat w Mumbaju był poddany bezprecedensowym naciskom". - Takim, z którymi się nigdy nie spotkałem wcześniej - powiedział. Jak zapewnił - nie podejmował decyzji ze względu na te naciski.
Irzyk o rozmowie z Edgarem Kobosem: wypowiadał się w dosyć aroganckim tonie
Wspomniał także o rozmowie z Edgarem Kobosem, w której miał powiedzieć mu, że jeżeli wnioski wizowe zostały odrzucone, "może złożyć odwołania, czyli wnioski o ponowne rozpatrzenie".
- On jeszcze dzwonił ponownie już po złożeniu tych wniosków i w takim dosyć aroganckim tonie wypowiadał się o naszych wymaganiach odnośnie tych wniosków. Nie podobało mu się to, że my żądamy, żeby każdy wnioskodawca przedstawił dowód na posiadanie środków finansowych - wspominał Irzyk. Jak dodał, "to go bardzo bulwersowało". - Uważał to za nieuzasadnione wymaganie z naszej strony, choć jest to zupełnie normalne i naturalne wymaganie - zaznaczył.
- Ta rozmowa skończyła się dosyć gwałtownie i efektem był długi mail pana Kobosa do dyrektora departamentu konsularnego, w którym wielokrotnie skarżył się na szykany, które go spotykają ze strony konsula w Mumbaju - zeznał Irzyk.
Irzyk: pamiętam interwencję europosła Czarneckiego
Konsul mówił też, że pamięta "interwencję europosła (Ryszarda) Czarneckiego". - Otrzymał skądś mój numer telefonu i prosił, żeby przyjąć jego znajomego, który robi interesy w Indiach i chciałby tam rozwijać swój biznes - powiedział.
- Zgodziłem się na takie spotkanie. Nie pamiętam nazwy firmy. W czasie spotkania szybko okazało się, że sprawa dotyczy pracowników indyjskich do Polski. W związku z tym odpowiedź z naszej strony była jasna - nic nie możemy zrobić, proszę się kierować na stronę internetową - relacjonował Irzyk.
Irzyk: kilku lub kilkunastu konsuli dostawało "prośby" od Wawrzyka
Pytany, czy ma wiedzę o innych konsulatach, do których trafiały "prośby" od wiceministra Wawrzyka, odparł: - Wiem, że kilku, może nawet kilkunastu konsuli otrzymywało te listy, ale ile tych wniosków było i jakimi się skończyły decyzjami, tego nie wiem.
Irzyk o ostrzeżeniu od konsula Hiszpanii. "Uważajcie"
Aleksandra Leo (Polska 2050-TD) pytała świadka, czy dowiedział się o tym, że cudzoziemcy z list, które otrzymał finalnie trafili do innych państw.
Irzyk odparł, że 25 stycznia (2023 roku - red.) uczestniczył w nieformalnym spotkaniu w domu konsul generalnej Szwecji. - W trakcie rozmowy konsul generalny Hiszpanii powiedział do nas: "uważajcie, bo teraz jest nowy sposób na przejazd z Indii do Meksyku". W bezpośredniej rozmowie zapytałem o szczegóły. Mówił, że sprawę zna bardzo dobrze pracownik konsulatu USA w Mumbaju i podał jego nazwisko. Po powrocie opisałem tę rozmowę i przesłałem treść do wicedyrektor departamentu konsularnego – relacjonował. Jak dodał, w odpowiedzi wicedyrektor Beata Brzywczy stwierdziła, że czytała maila oraz, jak zaznaczył świadek, "potwierdza się to, co wie z Gruzji".
Irzyk powiedział, że 27 stycznia otrzymał od dyrektora departamentu konsularnego "maila ze skanami zdjęć stron z paszportów aplikantów z pierwszej grupy". - Przy każdym z około 30 zdjęć brakowało pieczątki potwierdzającej powrót do Indii. Dodatkowo, lotniska wylotu tej grupy to wyłącznie Madryt i Lizbona. To potwierdziło moje najgorsze obawy dotyczącej pierwszej grupy – zaznaczył. Świadek podkreślił, że zwrócił się do dyrektora departamentu konsularnego z prośbą o weryfikację tej kwestii do polskiej straży granicznej. - Chciałem dowiedzieć się, gdzie cudzoziemcy trafili po wylocie z Lizbony i Madrytu. W rozmowie uczestniczyła dyrektor departamentu konsularnego, która oświadczyła, że musimy o tej sprawie poinformować ministra, bo jest to bardzo poważna rzecz – powiedział.
Irzyk zaznaczył, że poprosił swojego zastępcę o umówienie spotkania ze wskazanym przez hiszpańskiego konsula, pracownikiem konsulatu USA. - Amerykanin potwierdził w rozmowie z moim zastępcą, to co już wiedziałem od Hiszpana. Przekazał mu również szczegóły co do regionu, z którego pochodzili nasi tzw. filmowcy. Poprosiłem go o to, by sporządził notatkę ze spotkania i wysłał ją do mnie – relacjonował.
Były konsul oświadczył, że listę osób z pierwszej grupy przekazał Amerykanowi z konsulatu USA. - Po ośmiu dniach przesłał nam maila z listą 21 nazwisk osób, które według jego sprawdzeń miały wylądować w Meksyku – poinformował Irzyk. Dodał, że wynik sprawdzenia przesłał natychmiast do departamentu konsularnego. Pytany, czy słyszał o kanale przerzutu migrantów z Indii do USA odparł, że dokładnie tego dotyczyła rozmowa jego zastępcy z pracownikiem konsulatu USA.
Komisja ds. afery wizowej
Komisja do spraw afery wizowej bada nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium Polski. Ma ustalić liczbę i tożsamość osób, które nielegalnie przekroczyły granicę RP lub wobec których zalegalizowano pobyt w wyniku nadużyć oraz ocenić umowy pośrednictwa wizowego. Komisja bada okres od 12 listopada 2019 roku do 20 listopada 2023 r. Śledztwo w sprawie afery wizowej prowadzi prokuratura w Lublinie; zarzuty w ramach postępowania usłyszeli m.in. były wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk oraz jego współpracownik Edgar Kobos.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24