Minister zdrowia Adam Niedzielski podał do publicznej wiadomości, że lekarz Piotr Pisula, który w "Faktach" TVN mówił o problemach z receptami po wprowadzonych przez resort zmianach, przepisał na siebie określone leki. Resort przekonywał, że zostało to ujawnione, gdyż lekarz ten "testował nasz system". - Ewidentnie zostały złamane prawa pacjenta - komentował autor materiału, dziennikarz Marek Nowicki. - Skąd minister zdrowia wie, że lekarz wypisał receptę pro auctore, żeby sprawdzić, jak system działa, a nie zapisał dla siebie? - pytał.
- Doktor z Poznania został zaatakowany przez ministra zdrowia dlatego, że powiedział w naszym czwartkowym materiale, że na jego oddziale w Szpitalu Miejskim w Poznaniu żadnemu pacjentowi po operacji kręgosłupa nie udało się wypisać leków przeciwbólowych na receptę. I pan minister zarzucił panu doktorowi kłamstwo - mówił w sobotę w TVN24 dziennikarz Marek Nowicki, autor materiału wyemitowanego w "Faktach" TVN.
Lekarz opowiada o nieprawidłowościach, minister kontratakuje
Nowicki opisał w "Faktach" TVN, że po zmianach wprowadzonych przez resort zdrowia lekarze w całym kraju mają kłopot z wypisaniem pacjentom leków przeciwbólowych i psychiatrycznych. Ministerstwo tłumaczyło, że walczy z patologiami na rynku recept. Jednak w efekcie lekarz, aby wypisać e-receptę na leki przeciwbólowe, musi zweryfikować internetowe konto pacjenta i sprawdzić, czy nie nadużywa on tych leków.
Do materiału następnego dnia nawiązał minister zdrowia Adam Niedzielski. "Usłyszeliśmy, że pacjenci po operacjach ortopedycznych w Poznaniu nie dostali przez ostatnie 2 dni recept na leki przeciwbólowe. Sprawdziliśmy w Poznaniu. I co? Pacjenci po operacjach ortopedycznych otrzymywali recepty na wskazane leki!!" - napisał.
W kolejnym wpisie Niedzielski nawiązał bezpośrednio do wypowiedzi Piotra Pisuli, lekarza oddziału neurochirurgii szpitala miejskiego imienia Franciszka Raszei w Poznaniu. To on właśnie poinformował, że 2 i 3 sierpnia leków przeciwbólowych do domu nie dostali pacjenci po operacjach kręgosłupa. - Żadnemu pacjentowi nie dało się wystawić takiej recepty - mówił Pisula.
"Sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy psychotropowych i przeciwbólowych. Takie to FAKTY" - przekazał Niedzielski.
Nowicki: to nie problem tylko tego oddziału
Reporter medyczny "Faktów" TVN Marek Nowicki reakcję szefa resortu skomentował słowami, że "jest to czysta manipulacja". - My nagrywaliśmy pana doktora w czwartek i doktor opowiadał o sytuacji w środę 2 sierpnia. Powiedział, że tego 2 sierpnia nie udało się wystawić recept pacjentowi. A minister tweetuje dwa dni później i mówi, że wszyscy pacjenci, o których mówił lekarz, dostali receptę. Bardzo się cieszymy z panem ministrem, że dostali i że już dwa dni później mieli te recepty. Jest faktem, że w środę nie mieli i to jest pewnik - zaznaczył.
- To jest chory system, jeżeli minister zdrowia musi informować na stronach internetowych, że pacjenci w jakimś szpitalu, na jakimś oddziale, dostali recepty - zwrócił uwagę.
Nowicki zauważył, że to nie problem "tylko tego oddziału, ale to problem ogólnopolski".
Komentarze po wpisie ministra: "Przecież to jest trzeci świat", "przyznajcie się do inwigilacji"
Dziennikarz wspomniał, że podpisane przez ministra rozporządzenie, które ogranicza od 2 sierpnia zdalne wystawianie recept na środki odurzające i psychotropowe, zostało wprowadzone po to, żeby "wyeliminować nadużywanie wypisywania recept, żeby one nie były używane do celów narkotycznych, te leki opioidowe, psychotropowe". - No i generalnie bardzo dobrze, bo trzeba eliminować tego typu nieprawidłowości. Natomiast problem polega na tym, że wprowadzono to na chybcika, bez konsultacji z lekarzami. No i są problemy - tłumaczył.
Nowicki: skąd minister zdrowia wie, że lekarz zapisał receptę pro auctore?
Nowicki, wracając do tematu poznańskiego lekarza, zauważył, że toczy się dyskusja o złamaniu tajemnicy lekarskiej, ale ponadto "ewidentnie zostały złamane prawa pacjenta".
- Wczoraj jeszcze ministerstwo pogrążało się wieczorem, tłumacząc tę sytuację, że lekarz zapisał lek pro auctore, czyli zapisał na siebie, żeby sprawdzić, czy system działa. Skąd minister zdrowia wie, że ten lekarz zapisał pro auctore, żeby sprawdzić, jak system działa, a nie zapisał dla siebie? - zapytał dziennikarz.
Nowicki skwitował, że "jest to oburzające". - Widać, że pan minister jest naprawdę zmęczony, bo z jednej strony prowadzi kampanię wyborczą, a z drugiej strony kieruje bardzo odpowiedzialnym resortem zdrowia. No i widać, że po prostu gdzieś tam, niestety, to zmęczenie bierze górę - ocenił.
Lekarz: bliscy pytają, czy skoro minister zdrowia się mną aż tak interesuje, to czy mi coś grozi
Lekarz, którego przywołał minister odniósł się do tej sytuacji w piątek w TVN24. - Moi bliscy pytają, czy skoro minister zdrowia się mną aż tak interesuje, to czy mi coś grozi. Dzwonią znajomi, koleżanki, koledzy, lekarze ze słowami wsparcia, ale też pytają o hasło "psychotropowe" i gdzieś tam zastanawiają się, widząc takie hasło, myślą o tym, na co mogę chorować - zauważył.
- Jest to potencjalne naruszenie artykułu 51 konstytucji, w którym jest mowa o tym, że władze publiczne nie mogą w ten sposób operować danymi obywateli - mówił także Pisula.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niedzielski ujawnił, co przepisał sobie lekarz. Pisula: to szok, poczułem niepokój, smutek
Cztery zawiadomienia, pismo do premiera
W sobotę rano Naczelna Izba Lekarska poinformowała, że złoży "w najbliższych dniach zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością popełnienia przestępstwa" przez ministra Adama Niedzielskiego. Chodzi o przestępstwo z artykułu 231 § 1 Kodeksu karnego, które dotyczy nadużycia uprawnień przez funkcjonariusza.
Przekazano, że zawiadomienia skierowane zostaną także do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Pacjenta i Urzędu Ochrony Danych Osobowych.
W innym komunikacie opublikowanym przez NIL, prezes Izby, Łukasz Jankowski, poinformował premiera Mateusza Morawieckiego, że w związku z wpisem ministra "środowisko lekarskie ostatecznie utraciło zaufanie" do ministra i "uznaje dalszą współpracę za niemożliwą".
CZYTAJ WIĘCEJ: "Dalsza współpraca niemożliwa". Pismo do premiera i cztery zawiadomienia w sprawie Niedzielskiego
Oddzielne zawiadomienie do prokuratury w sprawie postępowania ministra zapowiedziała także Lewica.
Oświadczenie Niedzielskiego "dolewa oliwy", "Czymś innym jest dostęp do danych, a czym innym jest ich publikowanie na Twitterze"
W sobotę po południu Adam Niedzielski opublikował oświadczenie.
Jego treść komentował w TVN24 prawnik Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. - To oświadczenie nie tyle gasi pożar, co dolewa oliwy. Z dwóch powodów - ocenił.
- Po pierwsze dlatego, że wcale nie chroni dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia, bo minister jasno powiedział, że uzyskiwał dostęp do tych danych. Po drugie, nie może nam umknąć to, że czymś innym jest dostęp do danych, a czym innym jest ich publikowanie na Twitterze. Minister może mieć czasem dostęp do danych, żeby na przykład weryfikować prawidłowość działania systemu, natomiast nie może ich publikować na Twitterze - wyjaśnił.
Opisał, że "mamy sytuację, w której minister, polityk, ponieważ jakiś lekarz go skrytykował, może zdenerwował, opublikował prywatne informacje na temat tego człowieka". - To jest absolutnie niedopuszczalne - zaznaczył.
Klicki zwrócił uwagę, że teraz "powstaje obawa, może jest stuprocentowo zasadna, może w pięćdziesięciu procentach zasadna, ale na pewno powstała u każdego z nas". - Teraz wszystkie procesy związane z cyfryzacją państwa, z usprawnieniem jego działania, są zahamowane. Dlatego potrzebujemy bardzo silnego, skutecznego, niezależnego Urzędu Ochrony Danych Osobowych, który w takiej sytuacji, jak ta, powinien natychmiast działać - zwrócił uwagę.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24