Już w 2005 r. funkcjonariusze ABW w czasie przeszukania domu Petera V. znaleźli komputer z listą nazwisk polityków i biznesmenów - donosi "Newsweek". Politycy i biznesmeni, którzy lokowali miliony w Szwajcarii, mają się czego bać - stwierdza tygodnik.
Według rozmówców tygodnika prokuratura nie zakwalifikowała komputera, w którym były też notatki V., jako dowodu rzeczowego, ale też nie oddała go bankierowi. Adwokat Petera V., mec. Jerzy Jamka przyznał "Newsweekowi", że od lat zabiega, by komputer został zwrócony.
Tygodnik twierdzi, że w poczcie e-mailowej V. było wiele kontaktów i listów do osób z polskiego świata politycznego i biznesu, a ich analiza pozwala zidentyfikować nazwiska klientów, których rachunkami się opiekował.
Ćwiąkalski: V. powinien mówić
Z kolei zdaniem ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego jeśli Peter V. oceni swoją sytuację procesową, to powinien mówić i to mówić prawdę. Według niego, V. został zatrzymany słusznie.
- Jedno mogę powiedzieć - pan V. powinien uwzględnić to, że zarzut dotyczy działania w recydywie. Zatem zagrożenie zwiększa się o 50 procent, czyli w jego wypadku to zagrożenie wynosi do 15 lat więzienia - powiedział Ćwiąkalski w rozmowie z "Dziennikiem".
Według ministra, jeśli V., który w Coutts Banku zajmował się Europą Wschodnią, zechciałby mówić, to pojawiłyby się też informacje o innych kontach. - Ja nie spekuluję, czy byłyby to konta lewicy, prawicy czy centrum, ale myślę, że jeśli idzie o Polaków, panowie Dochnal i Bartoszewicz nie są jedynymi, którzy mieli konta w tym banku - stwierdził Ćwiąkalski.
Przesłuchać Suchocką
Tygodnik "Wprost" w swoim najnowszym numerze informuje, że w sprawie V. prokuratorzy zastanawiali się, czy nie postawić zarzutów byłej minister sprawiedliwości Hannie Suchockiej. Chodziło o ewentualne zarzuty składania fałszywych zeznań.
Według tygodnika, Suchocka twierdziła, że nikt u niej nie zabiegał o ułaskawienie V. Tymczasem interweniował u niej Jan Król, były działacz Unii Wolności - mówi "Wprost" prokurator pracujący przy sprawie.
W aktach sprawy - donosi "Wprost" - znajduje się dokument, w którym prokurator informuje, że w sprawie Petera V. nie zaszły żadne okoliczności, które uzasadniałyby wszczęcie procedury ułaskawieniowej. Na dole jest przekreślony odręczny dopisek: "Na wniosek minister sprawiedliwości wszcząć procedurę ułaskawieniową". Pod nim dopisano: "Zgodnie z decyzja wiceprokuratora generalnego Włodzimierza Wolnego wszcząć procedurę ułaskawieniową".
"Kasjer lewicy"
Peter V. został zatrzymany tydzień temu przez Centralne Biuro Śledcze, a następnie przewieziony do Katowic, gdzie usłyszał zarzuty pomocnictwa w przywłaszczaniu pieniędzy oraz prania brudnych pieniędzy. Sąd zdecydował o jego aresztowaniu na trzy miesiące.
Peter V. w latach 70. nazywał się Piotr Filipowski vel Filipczyński. Jako 17-latek brutalnie zamordował 75-letnią kobietę w celach rabunkowych. Skazano go na 25 lat więzienia. W 1979 r. miał przerwę w odbywaniu kary, a w 1983 r. w niewyjaśnionych okolicznościach dostał paszport i wyjechał do Szwajcarii. Według prasy, miał być zwerbowany przez służby specjalne PRL, które umożliwiły mu wyjazd. Podjął pracę w bankach szwajcarskich.
Tajemniczy Peter V.
W 1998 r. polski wymiar sprawiedliwości uruchomił procedurę ekstradycyjną. Peter V. został zatrzymany w Szwajcarii i przekazany Polsce w celu odbycia reszty kary. Trafił do aresztu; jego prawnicy wnieśli o ułaskawienie; ułaskawił go prezydent Aleksander Kwaśniewski. W lipcu 1999 r. V. wrócił do Szwajcarii. W sprawie okoliczności jego ułaskawienia toczy się odrębne śledztwo.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24