Reżyserka filmowa Agnieszka Holland, w przededniu 80. rocznicy powstania w getcie warszawskim, mówiła w "Kropce nad i" w TVN24, że bojownicy mieli świadomość, iż "to jest gest symboliczny, że to jest rodzaj samobójstwa". - Wydaje mi się, że Holokaust zaszczepił nas na dłuższy czas przeciwko pokusom nacjonalizmu czy rasizmu, ale ta szczepionka, jak większość szczepionek, niestety się wyczerpała, i w tej chwili znów jesteśmy na to podatni - dodała.
- To było takie powstanie - dużo o tym rozmawiałam z Markiem Edelmanem - gdzie bojownicy mieli doskonałą świadomość, że to jest gest symboliczny, że to jest rodzaj samobójstwa, że chcą po prostu zginąć z bronią w ręku i zabić tyle Niemców, ile się da. l nie liczyli na zwycięstwo. Przede wszystkim nie mieli broni - mówiła w "Kropce nad i" w TVN24 Agnieszka Holland.
ZOBACZ SERWIS TVN24.PL: 80. ROCZNICA POWSTANIA W GETCIE WARSZAWSKIM
Nawiązała tutaj do bohatersko broniących się przed rosyjską inwazją Ukraińców. - Gdyby Ukraińcy nie mieli broni, to ich najbardziej bohaterska i odważna postawa nie mogłaby bronić tej ziemi, tego narodu. Broń była tu czymś podstawowym - zaznaczyła.
Holland: każdy rodzaj dehumanizacji jest dla mnie sygnałem ostrzegawczym
Holland podkreślała, że nie można robić uogólnień dotyczących postawy reszty warszawiaków wobec bohaterskiego zrywu w getcie. - Jedni byli obojętni, jedni nie. Większość na pewno tak - powiedziała.
- W momencie, kiedy jakieś autorytety - nawet takie, których się nie lubi czy nie ceni - mówią, że trzeba ich zabijać, że to robactwo, kiedy kogokolwiek się odczłowiecza, dehumanizuje, to robi się to w takim celu, żeby łatwo go się można było pozbyć, zabić, zamordować - mówiła dalej. - Dlatego każdy rodzaj dehumanizacji jest dla mnie sygnałem ostrzegawczym, że to może doprowadzić do najgorszego. Ci, którzy przeżyli Holokaust czy różnego rodzaju ludobójstwa, (...) wiedzą dobrze, że zapala się czerwona lampka i jeżeli rządy, Kościoły, władze, jeżeli oni przyjmują tego typu poglądy, to następnym krokiem może być zbrodnia - podkreśliła reżyserka.
ZOBACZ W TVN24 GO: Strażnicy pamięci
- Wydaje mi się, że Holokaust zaszczepił nas na dłuższy czas przeciwko pokusom nacjonalizmu czy rasizmu, ale ta szczepionka, jak większość szczepionek, niestety się wyczerpała, i w tej chwili znów jesteśmy na to podatni. Tym bardziej, że żyjemy w świecie, w którym z jednej strony jest nam bardzo dobrze i dostatnio, a z drugiej zdajemy sobie sprawę, jak kruchy jest ten dobrobyt, jak krucha jest ta stabilizacja. I łatwo jest dostrzec niebezpieczeństwo, zagrożenie ze strony tych, którzy chcą do nas przyjść, chcą z nami dzielić nasz dobrobyt - stwierdziła Agnieszka Holland.
Holland: nie mam żadnego problemu ze Strażą Graniczną, mam problem z władzami
W tym kontekście reżyserka nawiązała do postawy polskich władz wobec kryzysu migracyjnego na polsko-białoruskiej granicy. Wspomniała tutaj również o przygotowywanym przez nią filmie na ten temat.
Mówiła, że w jednym z jej poprzednich filmów - "W ciemności", o pomocy grupie Żydów - jest bohater, który "idzie po cienkiej linie między dobrem i złem". - Może się omsknąć w jedną albo drugą stronę i może stać się albo katem, albo zbawcą. Są sytuacje skrajne, kiedy chodzi o życie i śmierć, kiedy chodzimy po takiej cienkiej linie. I te wybory moralne czy życiowe są często niemożliwe, nie ma dobrego wyjścia. Takie sytuacje mnie interesują, a szczególnie, kiedy dzieje się to tu i teraz i kiedy są w to zaangażowani zarówno moi przyjaciele, jak i władze mojego państwa - mówiła.
- Bardzo bym chciała bronić Straży Granicznej i chciałabym jej również bronić przeciw rozkazom, które łamią prawo. Bo jeśli ktoś kiedyś za to zapłaci, to poszczególni funkcjonariusze, którzy w swojej ogromnej masie są fajnymi ludźmi - mówiła dalej.
- Nie mam żadnego problemu ze Strażą Graniczną, mam problem z władzami, które stawiają tych funkcjonariuszy wobec wyzwań, które łamią ich sumienia - podkreślała Agnieszka Holland. - Jestem patriotką, ale być może inaczej widzę patriotyzm niż minister Wąsik i minister Kamiński - dodała.
- Mój film mówi o ludziach, którzy znaleźli się w sytuacji, która ich zaskoczyła i która ich niejako przerasta, takie wybory zawsze mnie interesowały - powiedziała Agnieszka Holland.
Operacja "Śluza" - zemsta Łukaszenki
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, oskarżanego o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza".
Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Unii, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja trwa.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24