Po cichu, pod osłoną nocy, warszawscy drogowcy usuwają krzyże, które mają upamiętniać ofiary wypadków. Zdaniem stołecznych urzędników za bardzo przykuwają one wzrok kierowców. Za to uszy drogowców są na apele rodzin zmarłych zamknięte. - Rozumiem, że za każdym takim krzyżem stoi ludzka tragedia, ale jesteśmy urzędnikami - ucina rzecznik Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.