Ekipa wiedziała, że nasze życie było wywrócone do góry nogami. Zawsze w czwartek rano wsiadaliśmy do samochodu i jechaliśmy w Polskę - tak kulisy tworzenia programu "Pod napięciem" wspominał jego dawny prowadzący Marcin Wrona. Program był na antenie TVN niemal od początku istnienia stacji i emitowano go przez osiem lat. Poruszał tematy trudne, bolesne, kontrowersyjne.
25 lat temu, 3 października 1997 roku, wystartowała telewizja TVN. Prowadzony przez Marcina Wronę program "Pod napięciem" był na antenie stacji prawie od początku jej istnienia. Program emitowano przez osiem lat.
O kulisach tworzenia tego formatu opowiadał w poniedziałek w TVN24 Marcin Wrona, obecnie korespondent "Faktów" TVN w Stanach Zjednoczonych. Wskazywał, że program i jego sukces miał wiele matek i ojców. - To była ekipa, która wiedziała, że nasze życie jest wywrócone do góry nogami, bo my zawsze w czwartek rano wsiadaliśmy do samochodu i jechaliśmy gdzieś w Polskę, i wracaliśmy dopiero w poniedziałek wieczorem do domu - mówił. Jak dodał, "to była ekipa, która swoje życie musiała przewartościować, bo na pierwszym miejscu było 'Pod napięciem'".
- Jak to wyglądało na początku? Państwo widzieli fragment tego pierwszego programu, widzieli państwo nieco wylęknionego Wronę w garniturze, który zaprosił kamerę do mieszkania w Warszawie, gdzie przy stole siedziała polska rodzina i Leszek Balcerowicz. Rozmawialiśmy wtedy o tym, dlaczego należy wprowadzić podatek liniowy. To był rok 1998 - wspominał.
Przypomniał, że "był też program o słynnej niebieskiej tabletce, która wtedy wchodziła na rynek".
Wrona: wszyscy odkrywaliśmy coś, co było kompletnie nieznaną przyszłością
- To wszystko działo się dlatego, że szukaliśmy trochę tego naszego miejsca. Wiedzieliśmy, że chcemy być na żywo, wiedzieliśmy, że chcemy być tam, gdzie dzieją się wydarzenia, o których państwo mówią, myślą, nad którymi się państwo zastanawiają, ale nie wiedzieliśmy za bardzo, jak ten własny głos znaleźć - mówił Wrona.
Wspomniał, że swoje miejsce odnaleźli dopiero po paru miesiącach. - Że my naprawdę musimy być blisko państwa, musimy razem z państwem ten program tworzyć, musimy być tam, gdzie są łzy, jest ból, jest strach, są problemy, których nikt inny nie chce pokazać - wyliczał.
Według niego, "wtedy wszyscy odkrywaliśmy coś, co było kompletnie nieznaną przyszłością, nieznanym terenem". - Dlatego to się trochę rodziło w bólach, natomiast to jest osiem lat z mojego życia, które stały się częścią mnie, po prostu - przyznał Marcin Wrona.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN