Piszę piosenki o swoim życiu, jestem wrażliwym człowiekiem. Muzyka trzyma mnie przy życiu i nie wiem, co bym bez niej zrobił. Będę grał, dopóki będę mógł, a jak nie będę mógł, to już nie będę miał po co żyć - mówił John Porter (muzyk, kompozytor i tekściarz) w programie "Bez polityki" w TVN24+. W rozmowie z Piotrem Jaconiem artysta przyznał, że jest samotnikiem. - Mam zazwyczaj dobre relacje z ludźmi, ale nie mogę być z nimi zbyt długo, to mnie męczy. Względem innych jestem może wymagający, ale nie oceniający. Nie chcę krytykować innych ze względu na to, jak żyją czy jak myślą - wyjaśnił. Opowiedział też o swojej wadzie wzroku. - To coś jak zaćma, ale od urodzenia. Gdy miałem 6 lat, rodzice wysłali mnie do szkoły z internatem, gdzie byli ludzie z innymi niepełnosprawnościami. Z tego pochodzą moje kompleksy - wyznał Porter. Wspominał również o swój przyjazd do Polski, w której mieszka od 1976 roku. - Zawsze szukałem czegoś ciekawego. Wiadomo, że nie przyjechałem tu, żeby zarabiać pieniądze. W Anglii nie miałem już nic. Brat wyjechał do Australii, matka zniknęła, a ojciec po prostu mnie nie chciał. To nie była ucieczka, tylko szukanie czegoś - powiedział Porter. Dodał, że zawsze pragnął normalnego życia domowego. - Ale za każdym razem, kiedy próbuję, jest to nieudane, ponieważ nie mam wzoru - zaznaczył. Mówił także o swoim związku i współpracy z Anitą Lipnicką. - Muzyka była dla nas najważniejsza. Fajnie było przez chwilę być popularnym i zarobić pieniądze, ale prędzej czy później człowiek musi wrócić na własną ścieżkę i robić swoje. Nie należę jednak i nie pasuję do świata popu. Mam swój własny świat i nigdy nie zabiegałem o akceptację - stwierdził John Porter.