O wspólnej historii Polaków i Żydów, o antysemityzmie i antypolonizmie oraz o polskiej polityce bliskowschodniej - o tym wszystkim Lech Kaczyński opowiada w wywiadzie dla Rzeczpospolitej. Prezydent mówi o zakończonej wizycie w Izraelu.
"Rz": A co z XX-wiecznym antysemityzmem?
L. Kaczyński: Nie twierdzę, że to zjawisko nie występowało. Antysemityzm, który zatruł umysły niemałej części ludzi, to nieszczęście dla Polaków. Jako zjawisko nie ma on żadnego usprawiedliwienia. Ja mam głęboką niechęć do endecji. Nie wynika ona z tego, że nie doceniam jej wielkich zasług w krzewieniu polskiej świadomości narodowej, na przykład wśród chłopów. Ale postawienie na antysemityzm jako element konsolidacji narodowej było zasadniczym błędem. To zresztą nie występowało od samego początku. Zaczęło się w momencie, gdy Roman Dmowski w 1912 roku przegrał w wyborach do rosyjskiej Dumy z pewnym żydowskim działaczem z Warszawy. Chciałbym jednak przy okazji, abyśmy zachowali pewne proporcje. Jest różnica pomiędzy tym antysemityzmem, który miał podłoże gospodarcze i ekonomiczne - jakkolwiek niesłusznie - a decyzją o przemysłowym wymordowaniu całego narodu: kobiet, dzieci i mężczyzn.
"Rz": A jakie pragmatyczne cele chce pan prezydent realizować, zacieśniając stosunki z Izraelem?
L. Kaczyński: Ostatnio można było w Polsce usłyszeć, że Izrael jest dla nas krajem peryferyjnym. Jednak ludzie, którzy tak mówią, nie znają się na polityce. Na Bliskim Wschodzie w dużej mierze toczy się teraz historia świata. Mieć dobre relacje z Izraelem to mieć dobre relacje z krajem, który ma wielki wpływ na światowy układ sił. Poza tym w Izraelu istnieją pewne kłamliwe stereotypy dotyczące Polski, które są dla nas bardzo niekorzystne. Mam tu na myśli sprawę rzekomej odpowiedzialności za Holokaust. Podobne stereotypy nie tylko są nieprawdziwe, ale po prostu zabójcze z punktu widzenia interesów naszego państwa. Musimy z nimi walczyć, między innymi przez edukację.
"Rz": Co powinniśmy zrobić, żeby przełamać te negatywne stereotypy?
Źródło: "Rzeczpospolita"