Rosja zwiększa zaangażowanie swych sił powietrznych w wojnie z Ukrainą - ocenił w najnowszym raporcie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Amerykańscy eksperci przyznali jednocześnie, że jest mało prawdopodobne, by rosyjskie lotnictwo zostało skutecznie wykorzystane w kampaniach na terytorium kontrolowanym przez Kijów.
W środę brytyjski dziennik "Financial Times" podał, powołując się na źródła wywiadowcze w państwach NATO, że Rosja gromadzi samoloty i śmigłowce w pobliżu granicy z Ukrainą, co wskazuje, że przygotowuje się do rzucenia ich do walki, aby wesprzeć nieskuteczną ofensywę lądową.
W ocenie "Financial Times" to właśnie obawy przed zbliżającymi się atakami powietrznymi skłoniły sojuszników Kijowa do priorytetowego potraktowania szybkich dostaw sprzętu do obrony przeciwlotniczej i amunicji artyleryjskiej, aby odpowiedzieć na zmianę podejścia Moskwy.
Oszczędne korzystanie z sił lotniczych
Brytyjski dziennik zwrócił uwagę, że od pierwszych tygodni wojny Rosja oszczędnie korzystała ze swoich pokaźnych sił lotniczych, stawiając na rakiety dalekiego zasięgu, artylerię i wojska lądowe. Zachodni analitycy spekulowali, że mogło to wynikać z obaw Kremla, iż ukraińskie systemy obrony powietrznej stanowią zagrożenie dla rosyjskich samolotów lub złego stanu rosyjskiego lotnictwa.
Podobną ocenę przedstawił w piątkowej analizie Instytut nad Wojną (Institute for the Study of War). "Jeśli wojska (agresora) zaangażowałyby się w zmasowane operacje, takie jak kampania bombardowań strategicznych lub bliskie wsparcie powietrzne (sił lądowych), prawdopodobnie straciłyby nieproporcjonalnie dużo samolotów. (Stałoby się tak) zwłaszcza (wówczas), gdyby państwa zachodnie zapewniły Ukrainie odpowiednie środki obrony przeciwlotniczej" - ocenił amerykański think tank.
Problem nielegalnej deportacji i rusyfikacji dzieci
ISW potwierdził również oceny Kijowa, że zbrodnicza polityka Moskwy, polegająca na nielegalnej deportacji, a następnie rusyfikacji ukraińskich dzieci, jest realizowana na najwyższych szczeblach władzy na Kremlu. Według ośrodka dowodzi tego czwartkowe spotkanie Władimira Putina z rosyjską rzeczniczką praw dziecka Marią Lwową-Biełową. Jak podkreślono, to wydarzenie było godne uwagi, bowiem potwierdziło, że "Putin osobiście kieruje działaniami służącymi ułatwianiu programów deportacji i 'adopcji', co (...) może stanowić naruszenie Konwencji (ONZ) w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa".
"Propagandowe kremlowskie media cynicznie ukazują (nielegalne wywózki) jako rzekome ratowanie ukraińskich dzieci z terenów objętych działaniami zbrojnymi. Zbrodnie deportacji są firmowane przez władze w Moskwie, o czym świadczy fakt, że Lwowa-Biełowa w październiku ubiegłego roku w świetle kamer 'adoptowała' dziecko ze zniszczonego przez najeźdźców Mariupola" - ocenił 8 lutego Mykoła Kułeba, były ukraiński rzecznik praw dziecka i dyrektor organizacji pozarządowej Save Ukraine.
Źródło: PAP