Polska Agencja Żeglugi Powietrznej nie zgłosiła dotąd incydentu z pijanym kontrolerem do Urzędu Lotnictwa Cywilnego, choć według prawa lotniczego miała na to 72 godziny - ustalił tvn24.pl. Zamiast tego prezes PAŻP przyszedł na nieformalne spotkanie z prezesem ULC. Nasze ustalenia potwierdziła rzeczniczka ULC, która wyjaśniła, że urząd "nie mógł potraktować spotkania prezesów jako zgłoszenia zdarzenia". Śledztwo wszczęła prokuratura.
W środę portal tvn24.pl ujawnił, że kontroler pełniący 5 maja służbę na Okęciu uciekł z wieży, gdy pilot zwrócił uwagę na jego nietypowe zachowanie - miał wydać zgodę na kołowanie na pasie zajętym przez inny samolot. Po zatrzymaniu przez policję okazało się, że kontroler miał 2 promile alkoholu we krwi.
Spotkanie prezesów zamiast zgłoszenia incydentu
Zgodnie z ustawą Prawo lotnicze, "zgłoszenia zdarzenia lotniczego dokonuje się przy użyciu każdego dostępnego środka łączności niezwłocznie po zaistnieniu zdarzenia, jednak nie później niż 72 godziny od jego zaistnienia".
Rzecznik PAŻP Paweł Łukaszewicz, którego w środę 12 maja zapytaliśmy o sprawę, nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy incydent został przez PAŻP zgłoszony do Centralnej Bazy Zgłoszeń. Dzięki temu systemowi, każda organizacja może przesyłać informacje o zdarzeniach bezpośrednio do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (jako podmiotu badającego incydenty), jak i do Urzędu Lotnictwa Cywilnego (jako organu prowadzącego nadzór lotniczy).
Po kilku godzinach Łukaszewicz napisał w sms, że "w piątek prezes PAŻP na spotkaniu w siedzibie Urzędu (Lotnictwa Cywilnego – red.) osobiście poinformował prezesa ULC o sprawie, co zostało potwierdzone pismem, które po skompletowaniu i zabezpieczeniu informacji, m.in. z policji, zostało przekazane 11 maja".
Łukaszewicz nie odpowiedział na pytanie, czy agencja zgłosiła incydent do bazy zgłoszeń.
Rzecznika ULC Karina Lisowska pytana o to samo odpowiedziała w czwartek 13 maja po południu, że do tego dnia do Centralnej Bazy Zgłoszeń "nie wpłynęło zgłoszenie związane ze sprawowaniem służby przez kontrolera ruchu lotniczego będącego pod wpływem środków psychoaktywnych".
Ustna informacja "nie stanowi zgłoszenia"
Lisowska potwierdziła, że 7 maja p.o. prezesa PAŻP Janusz Janiszewski pojawił się w siedzibie ULC na spotkaniu z prezesem Urzędu Piotrem Samsonem, jednak – jak podkreśliła – zgodnie z ustawą prawo lotnicze, ustne przekazanie informacji "nie stanowi zgłoszenia zdarzenia lotniczego", bo nie została poinformowana Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL obok ULC ma dostęp do incydentów z Centralnej Bazy Zgłoszeń - red.).
"ULC zatem nie mógł potraktować spotkania prezesów jako zgłoszenia zdarzenia" – podkreśliła rzeczniczka urzędu.
Dodała, że telefoniczne lub mailowe powiadomienie urzędu lub komisji badania wypadków nie spełnia formalnych wymogów zgłoszenia, dlatego zgłaszający "zobligowany jest również do wypełnienia zgłoszenia w CBZ".
Rozbieżność w datach
Kiedy zatem informacja o incydencje z nietrzeźwym kontrolerem trafiła do ULC?
Dopytana o to, kiedy dokładnie do urzędu dotarło pismo z opisem sprawy (według rzecznika PAŻP-u "zostało przekazane 11 maja") Lisowska odpowiedziała, że "PAŻP przesłała zawiadomienie do ULC w dniu 12.05.2021 r. o godzinie 9:36 za pośrednictwem platformy e-puap".
Rzeczniczka już po publikacji doprecyzowała tę informację wyjaśniając, że pismo wpłynęło do skrzynki epuap (elektronicznej - red.) ULC-u 11 maja po godz. 20, gdy w urzędzie nie było już nikogo, kto by mógł je zarejestrować. - Z systemu "pobraliśmy" dokument 12 maja rano - dodała.
Tego właśnie dnia o sprawę rzecznika PAŻP zaczął pytać reporter tvn24.pl.
Rzecznik PAŻP w rozmowie z tvn24.pl po godz. 13 i po godz. 14 odmówił odpowiedzi na większość naszych pytań tłumacząc, że sprawa została przez agencję zgłoszona do prokuratury i zapowiedział wysłanie oświadczenia, na które czekaliśmy niemal dwie godziny.
O godzinie 16.14 Łukaszewicz wysłał nam mail z oświadczeniem.
Kilkanaście minut później, o 16.32 na portalu Business Insider Polska ukazał się obszerny tekst z wypowiedzią rzecznika agencji i szczegółowym opisem zdarzenia. Tekst zaczyna się słowami: "Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zawiadomiła prokuraturę w sprawie możliwości spowodowania zagrożenia w ruchu powietrznym przez jednego z kontrolerów lotów. Chodzi o bezpieczeństwo największego lotniska w Polsce, warszawskiego Okęcia".
Policja zatrzymuje kontrolera z 2 promilami
Na nietypowe zachowanie kontrolera 5 maja na lotnisku Chopina – jak pisaliśmy w tvn24.pl – uwagę zwróciła załoga jednego z samolotów.
W komendzie stołecznej policji potwierdziliśmy oficjalnie, że doszło do zatrzymania kontrolera lotów z lotniska Fryderyka Chopina.
- Otrzymaliśmy sygnał od PAŻP dotyczący kontrolera, który oddalił się z miejsca pracy. Było podejrzenie, że jest nietrzeźwy - usłyszeliśmy w biurze prasowym komendy.
Policjanci szybko znaleźli kontrolera w jednym z warszawskich mieszkań. Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że poddano go czterem kolejnym badaniom na alkomacie.
- Najwyższy wynik to ponad 2 promile. Taką procedurę stosujemy, by lekarz analizując kolejne wyniki mógł ocenić kiedy dokładnie mężczyzna pił - mówi tvn24.pl jeden z funkcjonariuszy.
Wstępna analiza wyników badania wskazuje, że mężczyzna mógł się pojawić pijany w pracy. Dlatego sprawę funkcjonariusze przekazali Prokuraturze Rejonowej na warszawskiej Ochocie.
Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie w odpowiedzi na nasze pytania napisała, że w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Ochota zostało wszczęte śledztwo dotyczącego art. 174 § 1 kodeksu karnego, czyli sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym lub powietrznym.
"Obecnie gromadzony jest materiał dowodowy, w oparciu o który poczynione zostaną ustalenia w sprawie, w tym dotyczące stanu, w jakim w chwili zdarzenia znajdowała się osoba odpowiedzialna za kontrolę ruchu lotniczego" – zaznaczyła rzeczniczka.
Źródło: tvn24.pl