Od Lizbony przez Berlin po Warszawę. Populistyczna prawica zmienia Europę

Karol Nawrocki
Od Lizbony przez Berlin po Warszawę. Populistyczna prawica zmienia Europę
Źródło: Przemysław Kaleta/Fakty po Południu TVN24
Wybory w Polsce nieco zmieniają polityczna mapę Europy. Tylko nieco, bo przecież polski rząd się nie zmienia, a prezydent nie rządzi, choć może blokować działania rządu i decyduje o niektórych ważnych nominacjach. Wcześniej w Portugalii wygrała skrajnie prawicowa partia, a w Niemczech AFD zyskała duże poparcie. Na Węgrzech i w Słowacji rządzą politycy prorosyjscy.

Polskie wybory prezydenckie w Warszawie u boku Mateusza Morawieckiego obserwował skrajnie prawicowy i prorosyjski niedawny kandydat na prezydenta Rumunii George Simion. Wybory przegrał, ale wiara w zwycięstwo Karola Nawrockiego napawała go nadzieją na zmianę, która ma się dokonać w całej Europie.

- To będzie wielkie zwycięstwo dla Europy i wielkie zwycięstwo dla chrześcijaństwa. Jesteśmy bardzo, bardzo zadowoleni, że Polacy nie uwierzyli w największą kampanię fake newsów, jaką kiedykolwiek widziałem - mówił George Simion z rumuńskiej partii AUR.

Sukcesy prawicy w kolejnych europejskich miastach

Rumuni - w powtórzonych wyborach - nie dali mu szansy. Postawili na kandydata centrowego, ale prawica - w tym ta skrajna i populistyczna i ta, z którą współpracuje Prawo i Sprawiedliwość - odnosi sukcesy w kolejnych europejskich stolicach.

- Cieszymy się na współpracę z panem w celu zacieśnienia współpracy wyszehradzkiej. Powodzenia, Panie Prezydencie! - napisał premier Węgier Viktor Orban, obecnie najbardziej prorosyjski lider w Unii Europejskiej. A we wspomnianej Grupie Wyszehradzkiej, obok Viktora Orbana, zasiada niemniej prokremlowski premier Słowacji Rober Fico. Ostatnio - ramię w ramię - z dyktatorem Łukaszenką, Władimirem Putinem czy wenezuelskim despotą Maduro celebrował w Moskwie Dzień Zwycięstwa i podkopał europejską izolację Kremla, zasiadając z Putinem do bezpośrednich rozmów.

Węgierski parlament uchwalił poprawkę do konstytucji uznającą tylko dwie płcie i zakazującą parad równości
Źródło: Monika Krajewska/Fakty TVN

- Europa potrzebuje Rosji, a Rosja potrzebuje Europy. Musimy prowadzić politykę współpracy, a nie politykę nienawiści i "żelaznych kurtyn" - wskazał Robert Fico, premier Słowacji.

Do tego samego wzywa Alternatywa dla Niemiec. Ostatnio niemiecki kontrwywiad zaklasyfikował tę partię jako organizację ekstremistyczną, która zagraża demokracji. Jednoczenie AfD stała się największa partią opozycyjną w Bundestagu. Z nadzieją na przejęcie władzy w kolejnych wyborach.

- Jesteśmy partią, która jest uznawana za granicą, która prowadzi rozmowy ze wszystkimi stronami, w tym z administracją Trumpa w Waszyngtonie - mówiła w lutym Alice Weidel, liderka AfD.

Amerykańska administracja wspiera skrajne siły w Europie

Członkowie amerykańskiej administracji - mniej lub bardziej bezpośrednio - wspierają europejskie skrajne siły. I to ci najbardziej wpływowi oraz rozpoznawalni jak Elon Musk czy JD Vance. Amerykański wiceprezydent po lutowym przemówieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa przez jedną z niemieckich publicystek został nazwany ambasadorem globalnego ruchu populistów.

- Byłem zaskoczony, że były komisarz europejski - niedawno w telewizji - brzmiał na zachwyconego, że rumuński rząd właśnie unieważnił całe wybory. Ostrzegł, że jeśli sprawy nie pójdą zgodnie z planem, to samo może się zdarzyć w Niemczech. Te nonszalanckie oświadczenia szokują amerykańskie uszy - mówił w lutym JD Vance, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych.

A dla europejskiej skrajnej prawicy retoryka i wyborczy sukces Donalda Trumpa stają się inspiracją i nadzieją.

- Dzisiaj prezydent Trump stwierdził coś oczywistego: mężczyzna jest mężczyzną, a kobieta jest kobietą. Istnieją tylko dwie płcie. Czas położyć kres tym bzdurom na Zachodzie i na całym świecie! - czytamy we wpisie Andrego Ventury, lidera Portugalskiej partii "Chega" (Dość).

To w dniu inauguracji amerykańskiego prezydenta napisał lider portugalskiej, antysystemowej partii o nazwie "Dość". Gdy w Polsce trwała pierwsza tura wyborów prezydenckich, w Portugalii przeprowadzono przedterminowe wybory parlamentarne. Ta partia - przez niektórych uznawana nawet za faszystowską - stała się największym opozycyjnym ugrupowaniem, a jej lider zapowiedział, że "nic nie będzie takie jak dawniej”.

- Są takie chwile w życiu, kiedy Bóg mówi: po prostu zatrzymaj się na chwilę. Zazwyczaj słucham rad Boga, ale nie tym razem. Nie zatrzymam się, dopóki nie zostanę premierem Portugalii - zapowiedział Andre Ventura.

Europa z uwagą śledziła cały proces wyborów prezydenckich w Polsce - jako kolejny sprawdzian dla populizmu i ekstremizmu. Do podobnego testu szykują się Francuzi, bo choć wybory prezydenckie za niespełna 2 lata, to emocje już są duże, a o władzy w Pałacu Elizejskim marzą - i mają na nią szanse - ekstremiści ze Zjednoczenia Narodowego, czyli dawnego Frontu Narodowego, którego twarzą i nieformalną liderką pozostaje Marine Le Pen.

Czytaj także: