To pozornie film o dorastaniu. Dlaczego tylko pozornie? Bo główna bohaterka od samego początku jest bardzo mądrą, sprytną, żeby nie napisać przebiegłą, emocjonalnie inteligentną i jak na swój wiek imponująco dojrzałą dziewczynką. Reżyserka Charlotte Regan skorzystała z własnych doświadczeń i postanowiła spojrzeć na świat oczami 12-latki. Taka optyka pozwoliła jej rzeczywistość pokolorować i wpleść do niej elementy magiczne, surrealistyczne.
"Georgie ma się dobrze" jest debiutem fabularnym Charlotte Regan, brytyjskiej filmowczyni, która w ostatnich latach niejednokrotnie zachwycała swoimi krótkimi metrażami, z nominowanym do nagrody BAFTA w 2017 roku "Standby" na czele. O jej pełnometrażowym debiucie zrobiło się głośno z końcem stycznia, gdy "Georgie ma się dobrze" pokazano w ramach konkursu Światowego Kina Fabularnego podczas festiwalu Sundance, gdzie film zdobył główną nagrodę.
Guy Lodge na łamach "Variety" stwierdził, że "Georgie ma się dobrze" jest "podkręconą mieszkanką (kina - red.) Kena Loacha i Wesa Andersona". Jest w tym coś prawdziwego, chociaż powierzchownego. Prawdziwe jest to, że podobnie jak Loach Regan portretuje świat angielskiej klasy robotniczej, a także to, że jak Anderson kreuje rzeczywistość wizualnie cukierkową, magiczną, wypełnioną intensywnymi kolorami. Tu podobieństwa się kończą, bo filmowczyni na wiele sposobów zrywa ze światem Loacha czy Andersona. Głównie za sprawą tego, jak wymyślona została postać Georgie (fenomenalna Lola Campbell), która nie jest ani "chłopczycą", ani tym bardziej grzeczną, miłą dziewczynką.
"Georgie ma się dobrze" - wybitny debiut Regan
"Georgie ma się dobrze" to pozornie film o dorastaniu. Dlaczego tylko pozornie? Bo Georgie - 12-latka z robotniczego osiedla, która po śmierci matki musi zatroszczyć się o siebie - jest bardzo mądrą, sprytną, żeby nie napisać przebiegłą, emocjonalnie inteligentną i jak na swój wiek imponująco dojrzałą dziewczynką. A na pewno bardzo samodzielną. Racjonalizuje swoją żałobę, wie, jak przechytrzyć opiekę społeczną, żeby móc samej - bez żadnego dorosłego - mieszkać w rodzinnym domu.
Gdy w pewnym momencie w jej życiu i salonie pojawia się Jason, podający za jej ojca, Georgie wykazuje się sporą uważnością. To mężczyzna sprawia wrażenie osoby, która musi dorosnąć, dojrzeć i zmierzyć się z tym wszystkim, z czym wiąże się ojcostwo. W Jasona wcielił się Harris Dickinson, któremu międzynarodowy rozgłos przyniosła rola Carla w "W trójkącie" Rubena Oestlunda. W słowach zachwytu pojawiały się stwierdzenia, że Dickinson jest jednym z najlepiej zapowiadających się aktorów młodego pokolenia. W "Georgie ma się dobrze" pokazał zupełnie inne oblicze, podsycając ciekawość, jak potoczy się jego kariera.
Ponadto Regan udała się rzecz niezwykle rzadka: odczarowała klasę robotniczą, która najczęściej pojawia się w kinie w kontekstach tragicznych, wątkach niezwykle dramatycznych. Choć punktem wyjścia "Georgie ma się dobrze" jest tragiczne wydarzenie, wbrew temu fabuła poprowadzona została z ciepłem i radością. I w końcu: klasa robotnicza doczekała się pewnego rodzaju happy endu, chociaż i ten jest po trosze gorzki. Regan, która skorzystała z własnych doświadczeń, obserwacji, postanowiła spojrzeć na świat oczami 12-latki. Taka optyka pozwoliła jej rzeczywistość pokolorować, wpleść elementy magiczne, surrealistyczne.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: fot. Chris Harris/Scrapper Films Ltd/Against Gravity