- Jakie to upokarzające - przyjeżdżać do Warszawy i walczyć o swoje. Taki pan poseł nie zrozumie prostego człowieka - westchnęła pielęgniarka z Ciechanowa, która po 43 latach pracy w szpitalnym oddziale ratunkowym przyjechała walczyć o podwyżkę. Posłowie partii rządzącej omijali manifestujące przed Sejmem pielęgniarki szerokim łukiem, ale związkowcy i tak rozliczą ich z jutrzejszego głosowania nad nowelizacją ustawy podnoszącej płace minimalne w ochronie zdrowia. Tym razem zdalnie.
Środowa manifestacja, a oficjalnie "zgromadzenie na rzecz poparcia poprawek Senatu do ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych", przyciągnęła do stolicy ok. 300 pielęgniarek, pielęgniarzy oraz położnych z całego kraju. Pielęgniarki przyjechały ze wszystkich 16 regionów, wioząc specjalne "karty obserwacyjne pracy posła" dla parlamentarzystów z ich województwa.
Na kartach, zawierających imię, nazwisko i numer okręgu wyborczego posła, zamiast temperatury, ciśnienia i leków odnotowano stosunek posła do poprawek do projektu noweli, przyjętych przez Senat. Chodziło m.in. o uznanie przez pracodawców kwalifikacji przedstawicieli zawodów medycznych, których dotyczy ustawa, zabezpieczenie zmian w umowach o pracę, a tym samym wykreślenie przepisów pozwalających na wręczenie aneksów do umów i samowolną degradację pracowników przez pracodawców oraz gwarancję sfinansowania podwyżek, o których mowa w nowelizacji. W przeciwieństwie bowiem do zeszłego roku tym razem pieniądze na podwyżki mają nie być "znaczone", a stanowić część ryczałtu wypłacanego szpitalom na całość funkcjonowania.
"Posłowie chodem gęsim przemykali opłotkami"
Posłowie mieli wypełniać karty w drodze na i z posiedzenia sejmowej komisji zdrowia, podczas której głosowano za rekomendowaniem poprawek Senatu. Jak jednak przyznają strajkujące pielęgniarki, karty wypełnili jedynie posłowie opozycji. - Wszyscy poparli zmiany. Byli wśród nich Daria Gosek-Popiołek, Henryka Krzywonos-Strycharska, Władysław Kosiniak-Kamysz, Jerzy Maksymowicz czy Adrian Zandberg - mówi przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (OZZPiP) Krystyna Ptok. Karty nie wypełnił jednak żaden z posłów koalicji rządzącej. Jak przyznają uczestnicy protestu, posłowie omijali stojące przed Sejmem pielęgniarki. - Chodem gęsim przemykali opłotkami. Niektórzy nawet nie patrzyli w naszą stronę, żeby nie musieć się odkłonić - mówi nam jedna z protestujących. - Ale my i tak ich rozliczymy po wynikach czwartkowego głosowania - zastrzega.
Do pielęgniarek wyszli także posłowie Michał Szczerba czy Dariusz Joński, którzy długo rozmawiali na temat sytuacji w publicznych szpitalach i podwyżkowych planach rządu. Pielęgniarki, które na protest przywdziały dawno nienoszone czepki (te z czarnym paskiem przysługują pielęgniarkom, a z czerwonym - położnym) cierpliwie tłumaczyły, że obecny projekt nowelizacji ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych, wcale nie gwarantuje im obiecanych podwyżek. I że dodatkowa podwyżka współczynnika pracy o 0,25 dodana została przez senatorów w ramach tzw. wyrównania inflacyjnego (kiedy w listopadzie 2021 r. związkowcy negocjowali kształt podwyżek, nikt nie spodziewał się dwucyfrowej inflacji).
Podwyżki zjadła inflacja
Przypomnijmy - ustawa o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych wskazuje minimalną kwotę brutto, jaką dyrektor szpitala może zaproponować pracownikowi zatrudnionemu na etacie. W ustawie zapisane są tzw. współczynniki, które, przemnożone przez wartość średniego wynagrodzenia w gospodarce, dają minimalne wynagrodzenie przedstawiciela danego zawodu medycznego i niemedycznego na danym stanowisku. Podwyżki, obowiązujące od 1 lipca 2022 r., wyniosą 2009 zł dla specjalistów I stopnia (wzrost z 6201 zł do 8210 zł), 1441 zł dla lekarzy z II stopniem specjalizacji (z 6769 zł do 8210 zł), a dla opiekunów medycznych i techników medycznych ze średnim wykształceniem - 1097 zł (z 3772 zł do 4870 zł). Ratownicy medyczni i pielęgniarki z wykształceniem średnim zarobią o 1550 zł więcej (wzrost z 3772 zł do 5323 zł), a magistrowie pielęgniarstwa, fizjoterapii, farmaceuci i diagności laboratoryjni ze specjalizacją -o 1827 zł więcej (wzrost z 5478 zł do 7304 zł). Kwoty robią wrażenie, jednak, jak podkreślają przedstawiciele zawodów medycznych, podwyżki skonsumowała już inflacja, a kwoty proponowane w publicznej ochronie zdrowia, czyli przede wszystkim szpitalach, skłaniają do poszukiwania pracy w podmiotach prywatnych. - To upokarzające, że trzeba przyjeżdżać aż do Warszawy walczyć o swoje - wzdychała pielęgniarka ze szpitalnego oddziału ratunkowego szpitala w Ciechanowie, która, po 43 latach pracy, w przyszłym roku planuje odejść na emeryturę. - A taki pan poseł sobie idzie i nie rozumie prostego człowieka - mówi kobieta, która - jak dodaje - widziała już chyba wszystko i której nie przeszkadza, gdy pacjenci zwracają się do niej per "siostro".
Manifestujące pielęgniarki i położne wsparli wczoraj technicy elektroradiologii oraz pracownicy szpitalnych laboratoriów. Byli też pracownicy niemedyczni - salowe, sanitariusze i rejestratorki medyczne - zrzeszeni w Ogólnopolskim Międzyzakładowym Związku Zawodowym Personelu Pomocniczego w Ochronie Zdrowia (OMZZPPwOZ), którzy, w ramach protestu, w środę przyszli do pracy na czarno. Czarne koszulki obowiązywały również reprezentantów związku, którzy pojawili się przed Sejmem. - Jesteśmy częścią ochrony zdrowia i popieramy poprawki Senatu - mówił Krystian Krasowski, prezes związku.
Manifestacja przeniesiona do internetu
Niestety manifestacja nie zdołała zmienić zdania posłów koalicji, którzy zgodnie opowiedzieli się za nierekomendowaniem senackich poprawek do projektu. O godz. 14 OZZPiP zdecydowało o niekontynuowaniu manifestacji 23 czerwca, choć zgromadzenie zostało zgłoszone od godz. 9 w środę, 22 czerwca do godz. 24 w czwartek, 23 czerwca. - Posłów, którzy nie zdążyli wypełnić kart, rozliczymy jutro. Bezlitośnie - zapewniła nas przewodnicząca OZZPiP Krystyna Ptok.
Według nieoficjalnych informacji, pielęgniarki i położne zdecydowały o niekontynuowaniu protestu ze względu na manifestację aborcyjną, zaplanowaną na środowy wieczór. - Nie chciały się z tym identyfikować - mówi nasze źródło. Przewodnicząca OZZPiP twierdzi jednak, że powód był pragmatyczny - protestujący nie spodziewali się spotkać w czwartek pod Sejmem zbyt wielu posłów skłonnych wypełnić karty i postanowili wracać do pacjentów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Karolina Kowalska