Listonosz przynosił do domu w Lublinie emeryturę kobiecie, ale przez niemal trzy lata pieniądze w jej imieniu odbierali członkowie rodziny. Jej córka i wnuk tłumaczyli, że emerytka jest chora lub nie może podejść i podpisać odbioru. Później okazało się, że kobieta wtedy już nie żyła.
O podejrzeniu oszustwa powiadomili policję urzędnicy. Funkcjonariusze wszczęli postępowanie i zebrali materiały, które pozwoliły przedstawić zarzuty członkom rodziny zmarłej emerytki - 44-letniemu wnukowi oraz 68-letniej córce. Oboje są podejrzani o to, że od kwietnia 2015 do stycznia 2018 roku wyłudzili blisko 150 tysięcy złotych nienależnych świadczeń.
- Emeryturę doręczał listonosz. Po śmierci emerytki w marcu 2015 roku jej rodzina odbierała pieniądze mówiąc, że babcia jest albo chora, albo nie może w tym momencie podejść do listonosza i sami podpisywali oraz pobierali tę emeryturę - powiedział w rozmowie z tvn24.pl komisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.
Policjanci ustalili, że rodzina o śmierci kobiety nie poinformowała instytucji, która wypłacała emeryturę.
Oboje podejrzani przyznali się do pobierania nienależnej emerytury. - 68-latka wyjaśniła, że jest w trudnej sytuacji życiowej i dlatego zdecydowali się na taki ruch - dodał Gołębiowski.
Mężczyzna i jego matka muszą liczyć się z obowiązkiem zwrotu całości wyłudzonego świadczenia. Grozi im kara do 8 lat więzienia za oszustwo.
Źródło: TVN24 Białystok
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock