LGBT jest skrótem, akronimem od nazw pewnych seksualnych mniejszości. Wobec tego, gdybyśmy powiedzieli, że są osoby leworęczne, to czy to jest ideologia? Nie, określamy osoby. Wobec tego mydlenie oczu, zasłanianie się jakąś ideą, jest czymś obrzydliwym - mówiła w TVN24 psycholożka i terapeutka uzależnień Ewa Woydyłło-Osiatyńska.
Łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski został w zeszłym tygodniu odwołany ze stanowiska. Zbiegło się to w czasie z jego wypowiedzią w Telewizji Trwam, gdzie mówił między innymi, że "wirus LGBT, wirus ideologii jest znacznie groźniejszy" niż koronawirus, "bo to jest wirus dehumanizacji społeczeństwa".
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski przekonywał we wtorek rano w "Jeden na jeden" w TVN24, że te słowa "nie wzywają do jakiejkolwiek formy nienawiści".
Do czego wzywają słowa byłego łódzkiego kuratora? "Na pewno wzywają do odróżniania negatywnego"
Psycholożka i terapeutka uzależnień Ewa Woydyłło-Osiatyńska mówiła w TVN24, że słowa kuratora "na pewno wzywają do odróżniania negatywnego".
Jak dodała, to jest "wkładanie jakiegoś konstruktu, który ma mylić pojęcia". - Przecież LGBT jest skrótem, akronimem od nazw pewnych seksualnych mniejszości. Wobec tego, gdybyśmy powiedzieli, że są osoby leworęczne, to czy to jest ideologia? Nie, określamy osoby. Wobec tego mydlenie oczu, zasłanianie się jakąś ideą, (...) jest czymś obrzydliwym - wskazywała.
Jak mówiła, "to jest demagogia, która ma po prostu zamazać obraz".
- Używanie takich słów jak ideologia w obliczu miasteczek czy powiatów, które chcą być strefą wolną od LGBT, to znaczy od czego? Od ludzi, którzy reprezentują pewien biologiczny typ. Czyli co my chcemy z tymi ludźmi zrobić? Założyć obozy koncentracyjne, czy aresztować, czy wymordować, czy po prostu wystraszyć, żeby oni uciekli? Do czego prowadzi takie gadanie? Kurator nie powiedział nic, co zachęcałoby (do nienawiści - red.)? To proszę powiedzieć, do czego zachęca? - pytała Woydyłło-Osiatyńska
Mówiła też, że "obrzydliwe jest rozróżnianie ludzi pod względem przynależności do pewnych grup biologicznych".
"To jest straszliwe, to jest oznaka bestialstwa"
Woydyłło-Osiatyńska odniosła się też do sprawy pobicia, do jakiego doszło w Wałczu. 28-latek miał zaatakować 17-latka spacerującego z siostrą i koleżanką. Jak informuje policja, po zatrzymaniu zeznał, że powodem były kolorowe włosy nastolatka.
Rozmówczyni TVN24 oceniła, że dla psychiki takiej pobitej osoby "to są traumatyczne przeżycia". - U dzieci, u ludzi niedorosłych to są czasami przeżycia długotrwałe, albo w ogóle nigdy nieustępujące, to jest utrata zaufania i utrata bezpieczeństwa. Właściwie nie ma gorszych skutków niż bycie bezpośrednio zaatakowanym - mówiła.
- Ale to jest straszliwe, to jest oznaka bestialstwa, jakiegoś okrucieństwa, ale przede wszystkim bezkarności - ponieważ gdyby to był incydentalny, wyjątkowy przypadek, to wtedy rzeczywiście można uznać, że ktoś spoza normy, ktoś z jakiegoś spektrum zaburzeń psychicznych wyrwał się na ulicę, ale te zdarzenia się powtarzają. Mało tego, zdarzają się też pewne deklaracje, które widzimy, słuchamy, komentujemy. I właściwie nie spotyka się to ze strony władzy z wystarczającym, dostatecznym protestem. Jak można tolerować przemoc na ulicy, niezależnie od powodów, jakie mogą temu przyświecać cele?
- Przeważnie to jest jakieś potworne uprzedzenie, ciemnota, kompletny brak świadomości, ale oprócz tego jest to pod wpływem pewnych zachęt. I to każdy socjolog, który przez chwilę śledzi sytuację w życiu publicznym w Polsce rozumie: aha, to na przykład osiem lat temu do takich incydentów nie dochodziło, a dzisiaj stały się one codziennością - tłumaczyła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24