Śledczy wzięli pod lupę rodziców 3,5-latki, która w stanie skrajnego niedożywienia trafiła do szpitala w Zielonej Górze. Jej stan wciąż jest określany jako bardzo ciężki. Rodzice dziewczynki nie zostali jeszcze przesłuchani, ale podczas briefingu prokuratura poinformowała o wstępnych ustaleniach. Śledczy już wiedzą, że rodzina nie korzystała z opieki zdrowotnej. Narodowy Fundusz Zdrowia sprawdza, czy u dziecka wykonywano obowiązkowe szczepienia.
Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie nadzoruje śledztwo w sprawie 3,5-letniej dziewczynki, która w niedzielę trafiła do szpitala w Zielonej Górze. Dziecko waży zaledwie 8 kilogramów - zwykle dzieci w tym wieku ważą kilkanaście. Stan 3,5-latki jest określany jako bardzo ciężki.
- Postępowanie wszczęto z artykułu 160 paragraf 2 Kodeksu karnego. Dotyczy ono narażenia na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia przez osoby, na których ciąży obowiązek opieki nad małoletnią – poinformowała Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowego w Zielonej Górze.
Jeszcze w poniedziałek na polecenie prokuratury zatrzymano oboje rodziców. – Uzyskana opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej oraz zabezpieczona dokumentacja uprawdopodobniły to, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa – przekazała prokurator.
Na razie zatrzymani nie zostali przesłuchani, a tym samym nikt w sprawie nie usłyszał zarzutów. Śledczy nie zdradzają, kiedy dokładnie przeprowadzą te czynności. Mają na to 48 godzin.
O dotychczasowych ustaleniach śledczych prokurator Antonowicz poinformowała podczas briefingu w południe.
"Rodzina żyła w pewnym ukryciu"
Według informacji uzyskanych przez śledczych do tej pory wobec rodziny nie było żadnych policyjnych interwencji. Nie byli też w kręgu zainteresowania ośrodka pomocy społecznej. - Nigdy nie korzystali z naszych świadczeń. Nie było zgłoszeń od ochrony zdrowia czy sąsiadów, aby były tam nieprawidłowości – powiedziała Ewa Kowalewska, dyrektor OPS w Sulechowie.
Rodzina nie korzystała również z opieki medycznej. - W tym przypadku ze wstępnych informacji wynika, że ta rodzina żyła w pewnym ukryciu i faktycznie tutaj mogło zdarzyć się tak, że mało osób wiedziało o aktualnym stanie tej dziewczynki – powiedziała prokurator Antonowicz.
Wiadomo, że śledczy gromadzą dokumentację medyczną w sprawie. Zwrócili się w tej sprawie do Narodowego Funduszu Zdrowia. - Wstępnie wynika, że co najmniej kilka szczepień obowiązkowych nie było przeprowadzanych. Zwróciliśmy się do NFZ o oficjalne dane – powiedziała Antonowicz.
Prokurator zauważyła również, że o ile jest obowiązek wykonywania obowiązkowych szczepień, o tyle nie trzeba posiadać lekarza rodzinnego. - Można powiedzieć, że tu jest luka i nie ma kontroli nad takimi małoletnimi, którzy jeszcze nie uczęszczają do żłobka i przedszkola. Państwo nie ma wiedzy, co się z nimi dzieje dalej – wspomniała Antonowicz.
Decyzje będzie podejmować sąd
Jeszcze w poniedziałek rano o sprawie 3,5-latki poinformowano sąd rodzinny. - Priorytetem było zabezpieczenie losów dziecka oraz jego procesu diagnostycznego i leczniczego - powiedziała Ewa Antonowicz.
Nieoficjalnie pojawiały się informacje, z których wynikało, że rodzice mogli próbować wpływać na działania medyczne podejmowane przez lekarzy. - Było oczekiwanie, że lekarze będą respektować ich (rodziców - przyp. red.) oczekiwania co do diety. Lekarze nie mieli wątpliwości, że przede wszystkim trzeba ratować to dziecko i żywić je w sposób naturalny - tłumaczy Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
- Zgodnie z ustawą w sytuacji zagrożenia życia małoletniego nawet wobec braku zgody rodzica lekarze mają prawo podjąć czynności ratujące. Tutaj dziecko skierowano na OIOM, gdzie wykonano wszelkie czynności, żeby ustabilizować stan. W związku z obawą, że być może rodzice będą chcieli wypisać dziecko, podjęto działania, aby sąd rodzinny zabezpieczył dziecko, co na szczęście miało miejsce bardzo szybko - dodała Ewa Antonowicz.
Dziecko jadło tylko mleko matki i winogrona
Dziewczynka trafiła do szpitala w niedzielę. Najpierw rodzice zawieźli 3,5-latkę na tzw. nocną opiekę zdrowotną. Ze względu na jej poważny stan zapadła decyzja o przewiezieniu dziecka do szpitala na OIOM. Dziewczynka miała być karmiona jedynie mlekiem matki i winogronami.
- Stwierdzono skrajne niedożywienie. Ze wstępnego wywiadu zebranego przez lekarzy wynika, że dziewczynka była na restrykcyjnej diecie owocowej. Była karmiona tylko owocami i mlekiem matki. To nie jest dieta odpowiednia dla tak małego dziecka - informowała w poniedziałek tvn24.pl Sylwia Malcher-Nowak, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Stan dziecka na razie się nie zmienił. Kluczowe będą najbliższe dni.
Wiadomo, że tuż po tym, jak dziewczynka trafiła do szpitala, podano jej elektrolity i została nawodniona. Następnie wdrożono żywienie dojelitowe, dożylne i doustne. Działania te są kontynuowane. - Robimy to bardzo ostrożnie. Gwałtowny wzrost pożywienia mógłby się tragicznie zakończyć dla tego dziecka - mówiła Malcher-Nowak.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24