W niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich w Zielonej Górze zmierzą się kandydat Koalicji Obywatelskiej Marcin Pabierowski i urzędujący prezydent Janusz Kubicki. W pierwszej turze sensacyjnie wygrał kandydat KO. Efekt? Rewolucja w kampanii Kubickiego. Zmienił się szef sztabu, prezydent spędza całe dnie na ulicy i obiecuje tak wiele, że trudno to zliczyć i... uwierzyć.
Janusz Kubicki rządzi Zieloną Górą od 18 lat. W dwóch ostatnich wyborach wygrywał w pierwszej turze. Był pewny siebie i przekonany, że kolejną kadencję ma w kieszeni. Do rady miasta wystawił nawet dwa komitety, by w ten sposób powalczyć o samodzielną większość - przez ostatnie lata musiał liczyć na wsparcie radnych Prawa i Sprawiedliwości.
Przypadkowe podobieństwa
W wyborach prezydenckich wystartował z komitetu firmowanego swoim imieniem i nazwiskiem. Na billboardach reklamował się sercem, którym posługiwała się i posługuje Koalicja Obywatelska. Do rady miasta wystartował z komitetu Zielona Góra 2050. Nie, nie był popierany przez Polskę 2050 Szymona Hołowni. Ale nie przeszkodziło to komitetowi, by afiszować się w barwach wykorzystywanych przez tę partię.
Kubicki przekonywał, że liczba 2050 nawiązuje do strategii rozwoju miasta do tego właśnie roku. Tę ogłoszono w styczniu. - Żartowałem nawet, że powinniśmy zrobić 2051, żeby nikt nas nie pomylił z partią, która nie ma nic wspólnego z miastem. Ale doszliśmy do wniosku, że nie możemy dać się zwariować. Troszkę mnie to śmieszy, podobnie jak mówią, że nie mogę wykorzystywać barw Zielonej Góry, czyli żółtego, zielonego i białego. To ja powinienem ich o plagiat oskarżyć, że wykorzystują barwy Zielonej Góry - mówił na antenie Radia Zielona Góra prezydent miasta.
Zimny kubeł
Gdy zobaczył wyniki wyborów z 7 kwietnia, nie krył szoku. Pierwszą turę wyborów prezydenckich wygrał Marcin Pabierowski z KO. Co więcej, do zwycięstwa bez dogrywki zabrakło mu zaledwie niewiele ponad 7 procent. Na Kubickiego zagłosowało 35,95 proc. wyborców. To dało mu drugą turę. I wiele do myślenia.
"Czy spodziewałem się takich wyników wyborów? Chcecie szczerej jasnej i czytelnej odpowiedzi, bez żadnego ściemniania? Jestem osobą, która jest bardzo emocjonalna i szczera. Oczywiście, że się nie spodziewałem, są dla mnie niemiłym zaskoczeniem, kubłem zimnej lodowatej wody wylanym na głowę, nie sądziłem, że będzie druga tura, że przegram z Marcinem. Taka jest prawda bez żadnego owijania w bawełnę" - pisał Kubicki 8 kwietnia rano.
W radzie zginął od własnej broni
Wynik do rady miasta trudno nazywać inaczej niż klęską. Koalicja Obywatelska sięgnęła po 14 mandatów i ma samodzielną większość. Komitet Kubickiego zdobył zaledwie sześć mandatów, a Zielona Góra 2050 - ani jednego. Pięciu radnych ma PiS, z którym klub prezydencki przez ostatnie lata tworzył koalicję.
Gdyby wszyscy kandydaci Kubickiego wystartowali z jednego komitetu, wynik byłby zupełnie inny. Przy założeniu, że zielonogórzanie nie głosowali na listę Zielona Góra 2050 przypadkiem, myląc jej kandydatów z Polską 2050, po zsumowaniu wyniku obu list, klub Kubickiego zyskałby trzy mandaty kosztem KO. Tym samym z PiS-em mogliby dalej rządzić w radzie.
Rewolucja w kampanii
"Nie będę płakać, nie będę na siłę szukać winnych, sam na pewno nie jestem bez winy. Oczywiście trzeba wyciągnąć wnioski, dokonać zmian, korekt, ale najważniejsze jest, aby dalej iść do przodu" - napisał zaraz po wyborach.
Już kolejnego dnia zameldował się na ulicach i rozdawał ulotki mieszkańcom. Przed pierwszą turą próżno szukać takich zdjęć na profilach w jego mediach społecznościowych.
Błyskawicznie wymienił szefa sztabu. Krzysztofa Sikorę zastąpiła Lena Pilonis. To ona przywitała media 10 kwietnia na konferencji prasowej. Przedstawiła się jako reprezentantka kobiet, "które poszły do tych wyborów jako niezależne". - Przegrałyśmy te wybory, nie trafimy do rady miasta, ale to, jaką liczbę głosów zdobyłyśmy - około 3000 - dało nam siłę, żeby wziąć pana prezydenta za przysłowiowe klapy od marynarki i powiedzieć mu, jak my chcemy, żeby wyglądało to miasto - powiedziała.
- Powiem coś od siebie. Janusz Kubicki to nie jest prezydent moich marzeń. Jeszcze cztery miesiące temu jechałam na fali opinii, że to buc, że nie kontaktuje się z mieszkańcami, że nie rozmawia, że zamknął się w swoim pałacu. Może to była prawda, natomiast kontakt z nim sprawił, że ja zmieniłam zdanie. (...) Wspólnie z dziewczynami uważamy, że jeżeli pan prezydent wyszedł na ulicę - a zrobił to, bo go o to poprosiłyśmy, bo tego chcą mieszkańcy, my tego chcemy, kobiety - to to pokazało, że jest okej. (...) Może trzeba było kopnąć go w przysłowiowy tyłek, żeby ruszył na ulicę i żeby się po prostu otworzył na mieszkańców - dodała.
Szkopuł w tym, że Pilonis, przedstawiająca się jako niezależna kandydatka, startowała do rady z list... Zielonej Góry 2050.
Festiwal obietnic prezydenta
Od tego momentu Kubicki niemal każdego dnia ogłasza nowe wyborcze obietnice.
10 kwietnia na konferencji rzuca pierwsze trzy:
1) 200 milionów złotych w najbliższych latach na remont dróg lokalnych dróg gruntowych. - To nie my będziemy decydować o tym, które drogi remontować. Każde sołectwo, każda spółdzielnia, każda wspólnota będzie decydowała - deklaruje.
2) Wyremontowanie boisk przy szkołach i boisk osiedlowych. - Młodzi ludzie siedzą z kciukiem na telefonie, grają, nie rozmawiają z sobą. Wyrwiemy ich z tego wirtualnego świata - zapewnia.
3) Wysłuchanie mieszkańców. - W każdą pierwszą środę miesiąca w ratuszu będę nie tylko ja, ale również dyrektorzy odpowiednich wydziałów, bo mieszkańcy też zgłaszali ten problem, że nie mogą z niektórymi się spotkać. Będziemy słuchać, rozmawiać i realizować to, co będzie do zrobienia - mówi.
Szybko słyszy ripostę: - Czy pan musiał czekać 18 lat, żeby zacząć rozmawiać z mieszkańcami? Pamiętamy nadzwyczajną sesję o Przylepie, mieszkańcy czekali 8 godzin, żeby dopuścił pan ich do głosu. I co pan robił na strajkach kobiet, skoro teraz zaczął się pan słuchać kobiet? Gdzie pan wtedy był? Bo chyba rządził pan w radzie z PiS-em.
W odpowiedzi Kubicki mówił m.in. o posypywaniu głowy popiołem. - Będę rozmawiał z każdym, będę słuchał każdego i odpowiem na każde pytanie, nawet to najtrudniejsze. Nie ma z tym żadnego problemu nie będzie (...) Jeżeli mieszkańcy chcą 10 godzin rozmawiać, będę z nimi rozmawiać - zadeklarował.
Jedna z osób dopytuje, czy skoro "będzie niby słuchał mieszkańców", to odblokuje ich na Facebooku. - Tak, oczywiście odblokuję wszystkich mieszkańców na Facebooku - deklaruje.
11 kwietnia składa kolejne trzy obietnice. - Każda wspólnota, która jest w centrum miasta, dostanie 50 tysięcy złotych i przeznaczy na to, co jest dla nich istotne - mówi Kubicki. Do tego obiecuje, że w budynku, który wkrótce opuści szkoła muzyczna, powstanie dom kultury dla seniorów, a miasto uruchomi program wspierania najlepszych absolwentów zielonogórskiej uczelni, którzy zdecydują się zostać w mieście - mają oni otrzymać dofinansowania do połowy kosztów kredytu na zakup mieszkania.
12 kwietnia Kubicki staje pod wiśnią i obiecuje sadzić więcej zieleni. - Przygotujemy kwiaty, przygotujemy krzewy i wsadzimy je razem - zapowiada.
A do tego rzuca do swojego rywala: - Marcin, karty na stół! (...) Miałem pytania - kto to jest Marcin? Nie chcę rozmawiać za plecami mojego kontrkandydata - mówi i zaprasza go na dwie debaty. - Zielonej Góry nie trzeba odbijać dla partii. Nie trzeba jej zmieniać i upolityczniać - przekonuje.
Tego samego dnia w Gorzowie Wielkopolskim wybucha pożar w Akademii im. Jakuba z Paradyża.
Kubicki wrzuca nagranie, na którym dzwoni do prezydenta Gorzowa. - Jakoś możemy pomóc? - dopytuje włodarza drugiej stolicy województwa.
Po chwili zwraca się do siedzącego obok dyrektora: - Panie dyrektorze, słyszał pan. Co można, proszę zrobić dla Gorzowa.
Ten udaje, że coś notuje.
Film kończy się zwrotem do widzów: - Przed chwilą rozmawiałem z Jackiem Wójcickim. Ma pożar. Wiem, co to oznacza, bo też to przeżyłem. Gorzów może na nas liczyć, bo w trudnych sytuacjach musimy trzymać się razem.
W sobotę, 13 kwietnia, zorganizowano dni otwarte nowego kąpieliska H2Ochla, nazywanego przez mieszkańców "Hurghadą". To flagowa inwestycja miejska. Kąpielisko zostanie otwarte w czerwcu.
Zielonogórska "Gazeta Wyborcza" podaje, że kosztowała blisko 100 mln zł (40 mln zł przekazano z budżetu miasta, 29 mln zł dał rząd PiS ze środków Polskiego Ładu, do tego prezydent dołożył 20 mln zł unijnych środków z puli Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych, dorzucił się też Zakład Wodociągów i Kanalizacji).
Mieszkańcy przypominają wizualizacje z 2020 roku i zestawiają z aktualnymi zdjęciami, pokazując, jak bardzo różnią się od rzeczywistości.
W środę przypomni, że posiadacze miejskiej karty Zgrana Rodzina wejdą na kąpielisko na cały dzień za 5 złotych, a dzieci za złotówkę. Dla pozostałych koszt normalnego biletu to 60 złotych, a ulgowego - 30 zł.
Jakby tego mało, między pierwszą a drugą turą do szkół, przedszkoli i żłobków w Zielonej Górze sekretariat zastępcy Kubickiego rozesłał maila, w którym placówki proszono o umieszczenie na swoich stronach internetowych i w mediach społecznościowych filmu promującego kąpielisko.
W mieście pojawiają się wlepki z karykaturą Kubickiego na zjeżdżalni z podpisem "Spływaj 21-04-24".
W sobotę Kubicki pojawił się też na meczu koszykarskiego Zastalu. Wygrana z Czarnymi Słupsk zapewniła zielonogórzanom utrzymanie w Orlen Basket Lidze. Kubicki wrzuca nagranie z Łukaszem Koszarkiem, prezesem ligi ubranym w koszulkę meczową Stelmetu.
- Janusz, jak te wszystkie problemy rozwiązać? - pyta włodarza Zielonej Góry.
- Łatwiej trafić tyłem za trzy, niż to zrobić - odpowiada Kubicki, po czym rzuca piłką za siebie. W kolejnym kadrze widzimy zbliżenie na piłkę wpadającą do kosza.
- Wow, masz moje poparcie! - mówi Koszarek.
15 kwietnia Kubicki obiecuje zamrożenie cen. "Od polityków Platformy Obywatelskiej na każdym kroku słyszymy o regulacjach cen. Co kryje się pod tym hasłem? Oczywiście podwyżki!! (...) Daję Wam gwarancję, że do końca 2025 roku nie zmienimy cen. Za wodę, czynsz, bilety MZK i śmieci nie zapłacimy ani złotówki więcej" - deklaruje.
We wtorek prezydent Zielonej Góry złożył cały pakiet obietnic wyłącznie dla Nowego Miasta.
W czwartek ogłasza: "Wszystkie odpady niebezpieczne z hali w Przylepie zostały wywiezione".
A przed nami jeszcze piątek…
Sprawie dwóch komitetów przygląda się prokuratura
W tle pozostaje jeszcze kwestia dwóch komitetów. Jedna rzecz to fakt, że ten ruch okazał się politycznym samobójem. Druga - czy nie doszło do złamania prawa. Zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa wydatkowania środków komitetów KWW Janusz Kubicki i KWW Zielona Góra 2050 złożyły posłanki Koalicji Obywatelskiej - Katarzyna Osos i Elżbieta Polak.
"Prawo wyborcze wyklucza równoczesne prowadzenie agitacji wyborczej na rzecz jednej osoby zarówno przez komitet wyborczy, z ramienia którego kandyduje ona do rady gminy, jak i przez komitet wyborczy, który zgłosił ją jako kandydata na wójta/burmistrza/prezydenta, a to ma miejsce w Zielonej Górze" - tłumaczyła Osos.
Zielonogórska prokuratura zdecydowała o przekazaniu sprawy do Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli.
- Sprawa jest w toku. W ramach czynności sprawdzających wezwano na przesłuchanie osoby zawiadamiające, czyli posłanki Katarzynę Osos i Elżbietę Polak – mówi Ewa Antonowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Kubicki po fakcie przyznaje wprost - był to błąd. Podobnie ten ruch oceniają politolodzy. - Wydaje mi się, że to po prostu jest błąd w strategii, choć znam przypadek z jednej z małych miejscowości w Wielkopolsce, gdzie szły nieformalnie dwa komitety urzędującego burmistrza i tam akurat strategia się sprawdziła - mówi prof. dr hab. Szymon Ossowski z Instytutu Komunikacji Społecznej na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
"Tonący brzytwy się chwyta"
Politolodzy nie kryją, że tak drastyczne zmiany w kampanii kandydata w zasadzie z góry skazane są na porażkę.
- Taka sytuacja nie jest czymś, co by się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Były już wybory w Polsce i za granicą, na różnych szczeblach, gdzie dokonywano takich dosyć radykalnych zmian. Ale zawsze taka radykalna przemiana jest podejrzana - mówi prof. dr. hab. Dorota Piontek, kierownik Instytutu Komunikacji Społecznej WNPiD UAM w Poznaniu.
Reakcja prezydenta Kubickiego jej zdaniem wskazuje, że był w dużym szoku po wynikach pierwszej tury. - Politycy zapominają, że kampania wyborcza jest tak naprawdę zwieńczeniem kampanii prowadzonej przez cały czas pełnienia funkcji. To nie jest tak, że po 18 latach kandydat doznaje iluminacji w wyniku szoku, zmienia wszystko, i jest to wiarygodne. Myślę, że dla większości ludzi wiarygodne to nie będzie. Życie to nie telenowela ani powieść, w której kandydat jakoś ukształtowany już jako człowiek, jako polityk ulega tego rodzaju przemianom w ciągu jednej nocy. Nie mówimy tutaj o bardzo młodym człowieku, tylko o człowieku dojrzałym - ocenia.
Dodaje jednak, że dla zwolenników Kubickiego takie przyznanie się do błędów może być dobrze oceniane. - Może być traktowane jako postawa godna uznania, zrozumiał swoje błędy, dotarło do niego, że zgrzeszył, wyspowiadał się, oczekuje na miłosierdzie i w związku z tym trzeba dać mu drugą szansę - dodaje.
W jej ocenie sam fakt, że przyznał się do popełnienia błędów należy odnotować na jego korzyść. - Biorąc jednak pod uwagę skalę tych działań, dosyć radykalne przemiany i cały zespół działań, jakie podjął - wchodzenie buty w których dotychczas nie chodził, składanie tych wszystkich rozbudowanych obietnic... To wszystko powoduje, że ludzie, którzy dosyć rozsądnie patrzą na politykę, raczej będą mieli wrażenie, że nie mają do czynienia z synem marnotrawnym, tylko mają z kimś, kto jest w stanie pewnej paniki i stara się teraz wszystkimi możliwymi środkami sposobami, w sposób chaotyczny, nieskoordynowany gdzieś widmo porażki od siebie odsunąć - podsumowuje prof. Piontek.
Podobnego zdania jest prof. Ossowski. - Tonący brzytwy się chwyta. Jeżeli on już przegrywa w pierwszej turze, to szanse na zwycięstwo ma niewielkie. Zmiana sztabu wyborczego to taki trochę dramatyczny ruch. Moim zdaniem tak się nie da wygrać. On straci wiarygodność. Budowanie wiarygodności jest długim procesem. Moim zdaniem po prostu nie da się takich rzeczy odwrócić – ocenia.
Jak dodaje, takie nerwowe ruchy nie przynoszą zwykle pozytywnych efektów. Zachowanie Kubickiego przypomina mu ruchy byłego prezydenta Poznania Ryszarda Grobelnego po tym, gdy w 2014 roku okazało się, że potrzebna jest druga tura, a jego przewaga nad Jackiem Jaśkowiakiem nie jest tak wielka, jak przewidywały sondaże.
- On wygrał co prawda, ale ta przewaga była niewielka. Co on zrobił? Skierował się do PiS-u. Do Poznania przyjechał Jarosław Gowin, poparł Grobelnego i wszyscy mówili, że był to pocałunek śmierci – przypomina prof. Ossowski.
A jakie są szanse na to, że w przypadku zwycięstwa spełni swoje wyborcze obietnice, gdy przeciwko siebie będzie mieć większość radnych? - Kompetencje burmistrza, wójta czy prezydenta miasta są na tyle silne, że może podejmować decyzje i zarządzać nawet w konflikcie z radą. Są takie przykłady - mówi prof. Ossowski.
Radni jednak udzielają absolutorium prezydentowi i muszą zaakceptować budżet.
W ocenie szefa lubuskich struktur Platformy Obywatelskiej realizacja tych obietnic jest nierealna. - Oczywiście te obiecanki nie mają szansy na spełnienie dlatego, że środki finansowe w budżecie miasta po pierwsze są skończone, a po drugie trzeba mieć świadomość, że większość w radzie miasta ma Koalicja Obywatelska - powiedział Waldemar Sługocki, wiceminister rozwoju i technologii.
"Diabeł przyodział się w owczą skórę"
Sługocki festiwal obietnic urzędującego prezydenta podsumowuje krótko: - To jest chyba jakiś jeden wielki żart. Pan prezydent Kubicki rządził Zieloną Górą przez 18 lat. Wszyscy doskonale go znamy, przez wiele lat te kwestie, które dzisiaj obiecuje, były poza jego zasięgiem. Nie było dobrej woli z jego strony, żeby je zrealizować. Teraz, kiedy zajrzało głęboko w oczy widmo przegranej, nagle zmienił się, diabeł przyodział się w owczą skórę i mówi, że wszystko jest możliwe.
Jego partyjna koleżanka Elżbieta Polak, była marszałek województwa lubuskiego, która wielokrotnie spierała się z Kubickim, ocenia, że urzędujący prezydent Zielonej Góry po porażce w pierwszej turze nie radzi sobie z zarządzaniem kryzysowym. Jej zdaniem także na realizacje jego obietnic nie ma żadnych szans.
- Po pierwsze ze względów politycznych - nie ma większości, nie ma zaplecza swojego politycznego, sam nawet nie został radnym. Po drugie nie ufamy panu prezydentowi. Miał 18 lat, żeby zrealizować swój program. Dlaczego w ciągu 18 lat tych obietnic, które teraz przedkłada, nie zrobił? Miał bardzo dużo na to czasu - ocenia.
Pabierowski z silnym wsparciem
A co w tym czasie robi kontrkandydat Kubickiego? Marcin Pabierowski, poza spotkaniami z mieszkańcami, otrzymuje głosy poparcia od kolegów partyjnych na czele z premierem Donaldem Tuskiem. - Czeka was druga tura. To też coś niesłychanego w Zielonej Górze. Po tylu latach jest szansa na zmianę – podkreślił premier.
Jak dodał, Zielona Góra to wyjątkowe miejsce na mapie Polski. - Was akurat mieszkanek i mieszkańców nie muszę do tego przekonywać. Wiecie, jak byłem zaangażowany w różne rzeczy dotyczące Zielonej Góry, Lubuskiego, kryzysu na Odrze. Poznałem bardzo dobrze tych wszystkich, którym bardzo zależy na Zielonej Górze - mówił szef rządu.
- Dlatego z tym większym przekonaniem głosowałbym, gdybym był na waszym miejscu, na Marcina Pabierowskiego. To jest naprawdę szansa na dobrą zmianę - podkreślił Tusk.
Pabierowskiego wcześniej poparła również minister edukacji Barbara Nowacka. - Macie kandydata, który jest zdeterminowany, chce zmian, który ma pomysł na edukację. Walczymy o zmianę w drugiej turze wyborów prezydenckich, stąd moja obecność w Zielonej Górze – przekonywała Nowacka.
Kandydata KO wsparł też prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. - Marcin sprawdził się już w samorządzie jako radny. Zna problemy zielonogórzan, nie boi się z nimi rozmawiać. Dialog jest podstawą jego działań - przekonywał.
W Zielonej Górze pojawił się też m.in. poseł Michał Szczerba. W piątek z kolei swój przyjazd zapowiedzieli Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku, oraz posłanka Aleksandra Gajewska. Prawdopodobnie na ostatniej prostej swojego kolegę partyjnego wesprze też prezydent Łodzi Hanna Zdanowska.
Przed drugą turą Pabierowski nie zmienił podejścia do kampanii. Powtarza swoje wcześniejsze obietnice. To m.in. budowa amfiteatru, stadionu lekkoatletycznego oraz darmowa komunikacja miejska. Deklaruje też, że ma gotowe pięć projektów uchwał, które radni Zielonej Góry mogą procedować na początku kadencji nowej rady miasta. Dotyczą remontów dróg, procedury ustalania podwyżek pracowników jednostek organizacyjnych miasta, budżetu obywatelskiego, stypendiów sportowych dla dzieci i młodzieży oraz ochrony obiektów kultury (w tym amfiteatru).
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Facebook / Janusz Kubicki