Robert S. ma 33 lata, zza więziennych krat może już nigdy nie wyjść. Sąd Okręgowy w Sieradzu skazał go nieprawomocnie na dożywocie za zabójstwo trzech osób ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna w nocy podpalił drzwi do mieszkania na poddaszu, w którym przebywała jego była partnerka i jej nowy partner, oboje zginęli. Ogień się rozprzestrzenił, ucierpiało jeszcze pięć innych osób, z których jedna zmarła.
Wyrok w sprawie zdarzenia, do którego doszło 13 stycznia 2023 roku zapadł w poniedziałek (20 listopada). W pożarze zginęły dwie osoby, kolejna po przewiezieniu do szpitala.
Czytaj też: W kamienicy zginęły dwie osoby, kolejna zmarła w szpitalu. Zarzut spowodowania pożaru dla 33-latka
- Oskarżony najpierw dopuścił się przestępstwa polegającego na spowodowaniu obrażeń u kobiety, w stosunku do której żywił uczucia, a która go odtrąciła, a potem podpalił za pomocą denaturatu drzwi do mieszkania, w którym się ona znajdowała - opowiada tvn24.pl sędzia Jacek Klęk, który był przewodniczącym składu orzekającego w sprawie.
32-latek został skazany na karę dożywocia. O warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po upływie 30 lat. Wyrok nie jest prawomocny.
- To w istocie kara eliminująca mojego klienta ze społeczeństwa. Będziemy w tej sprawie składać apelację - zapowiada mecenas Małgorzata Branicka, obrończyni S.
Ze szczególnym okrucieństwem
W czasie śledztwa Robert S. przyznał się do tego, że świadomie podpalił drzwi mieszkania, w którym tej nocy znajdowała się jego była partnerka i jej partner.
- Mój klient zaznaczał w czasie śledztwa, że nie chciał nikogo pozbawić życia. Mówił, że chciał zmusić osoby znajdujące się w środku, aby go wpuściły do mieszkania, bo chciał zabrać znajdujące się w lokalu swoje rzeczy - mówi nam Branicka.
Jednak zdaniem sądu, przebieg zdarzenia był inny.
- Oskarżony podpalił drzwi, przyglądał się, czy na pewno się palą, a potem odszedł, nikogo nie informując - uzasadniał w poniedziałek wyrok sędzia Klęk.
W czasie procesu sieradzki sąd zmienił kwalifikację czynu na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Wskazał też, że oskarżony jest wielokrotnym recydywistą (był wcześniej karany za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu).
Odcięta droga ucieczki
Starszy kapitan Łukasz Aleksandrowicz opowiada, że tragicznej nocy zawiadomienie wpłynęło pół godziny po północy. Pożar - jak mówi - szybko się rozprzestrzeniał.
- Początkowo na miejscu działały cztery zastępy straży pożarnej. Po dojeździe okazało się, że środki są niewystarczające, bo pożar był już rozwinięty na poddaszu. Ostatecznie z płomieniami walczyło 11 zastępów - relacjonuje strażak.
Strażacy ewakuowali 15 osób, w tym dwuletnie dziecko. Pięć osób trafiło do szpitala.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż pożarna w Zduńskiej Woli