Sprawca tragedii na A1 przed sądem. Mediacje zamiast początku procesu

Sebastian M. na sali sądowej
Akt oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. Bulwersujące szczegóły
Źródło: TVN24
Zamiast początku procesu karnego - mediacje. We wtorek przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim stanął Sebastian M. Mężczyzna jest oskarżony o spowodowanie w 2023 roku tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęły trzy osoby. Jeszcze przed rozpoczęciem przewodu sądowego sąd przychylił się do wniosku obrony Sebastiana M. o przeprowadzenie mediacji z oskarżycielami posiłkowymi. Mediacje nie znaczą jednak, że oskarżony nie usłyszy wyroku. 
Kluczowe fakty:

Na rozprawę Sebastian M. został dowieziony z piotrkowskiego aresztu śledczego. Najsurowszy ze środków zapobiegawczych - decyzją sądu - ma być stosowany wobec oskarżonego co najmniej do 24 grudnia 2025 roku.

Po tym, jak M. usiał na ławie oskarżonych, funkcjonariusze rozpięli mu kajdanki. Mężczyzna odpowiada za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. M. - jak podała prokuratura - nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i "złożył ogólnikowe wyjaśnienia".

Mężczyźnie grozi do ośmiu lat więzienia.

Prokurator Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach o przesłuchaniu Sebastiana M
Prokurator Izabela Knapik z Prokuratury Okręgowej w Katowicach o przesłuchaniu Sebastiana M.
Źródło: TVN24

Będą mediacje

Proces sądowy formalnie jeszcze nie ruszył, bo sprawa została skierowana przez sąd do mediacji. Taki wniosek jeszcze przed rozprawą złożyła obrona Sebastiana M., 

- Podtrzymuję ten wniosek i zniesienie wyznaczonych terminów, jeżeli przyniosą one pozytywne rozpatrzenie. Zaznaczam, że mediacje nie mogą trwać dłużej niż 30 dni, więc nie przyczynią się one do znaczącego zmniejszenia szybkości procedowania - zaznaczyła obrończyni, mecenas Katarzyna Hebda. 

Do tego wniosku pozytywnie odniósł się pełnomocnik rodzin ofiar, mecenas Łukasz Kowalski. 

- Mam pełne, nieograniczone umocowanie od rodziny ofiar, żeby poprzeć ten wniosek. Nie jesteśmy przeciwni mediacjom - podkreślił.

Prokurator Aleksander Duda poproszony o odniesienie się do wniosku zaznaczył, że „dotychczasowa postawa oskarżonego nie wskazywała na zasadność mediacji”.

- Wnoszę o otwarcie przewodu sądowego i żeby oskarżony miał możliwość ustosunkować się do zarzutów zawartych w akcie oskarżenia - podkreślił prokurator. 

Po kilkudziesięciu minutach analizy, sąd poparł wniosek o mediacje i zadecydował o wyznaczeniu terminu negocjacji i wyznaczeniu negocjatora. Zaznaczyła, że mogą one odbywać się w sposób pośredni - bez udziału oskarżonego i członków poszkodowanych rodzin. Rozmawiać ze sobą mają prawnicy stron.

- Mediacje różnią się od procesu tym, że sąd patrzy wstecz, na to, co się wydarzyło. Mediatorzy natomiast patrzą wprzód. Na bazie tego co się stało, na bazie naszej wiedzy próbują pomóc stronom się pojednać, porozumieć - podkreślała sędzia Renata Folkman po ogłoszeniu decyzji.

Wyrok zapadnie pomimo mediacji 

Mediacje w sprawach karnych to procedura, która pozwala stronom - w tym wypadku oskarżonemu i przedstawicielowi poszkodowanych rodzin - na rozmowy i szukanie porozumienia w zakresie kary i naprawienia szkody. Rozmowy mediacyjne odbywają się przy udziale bezstronnego mediatora. Strony w każdym momencie mogą zerwać rozmowy. 

Warto podkreślić, że ewentualna ugoda jest jedynie deklaracją stron, co do sposobu zakończenia sprawy i nie ma mocy prawnej. To znaczy tyle, że w sprawie i tak sąd będzie musiał wydać wyrok. Orzekający sędzia ma jednak wziąć pod uwagę treść ugody przy rozstrzygnięciu. 

„To może skutkować dla sprawcy: uwzględnieniem wniosku oskarżonego o dobrowolne poddanie się karze, uznaniem faktu zawarcia ugody jako okoliczności łagodzącej przy wymiarze kary, nadzwyczajnym złagodzeniem kary, odstąpieniem od wymierzenia kary, a nawet od obligatoryjnego orzeczenia środka karnego we wszystkich wskazanych w ustawie przypadkach” - zaznacza resort sprawiedliwości w informacjach dotyczących mediacji w procesie karnym. 

"Zbyt duże obciążenie"

Na wtorkowej rozprawie w piotrkowskim sądzie nie stawili się najbliżsi rodziny, która straciła życie. - To zbyt duże obciążenie psychiczne, ponad ich siły. Obecnie bliscy zmarłych przechodzą terapię. Ich udział został wykluczony przez biegłego psychologa - przekazał nam jeszcze przed rozpoczęciem rozprawy mecenas Łukasz Kowalski, ich pełnomocnik.

Do sądu przyszli za to członkowie rodziny Sebastiana M. - Nie mam nic państwu do powiedzenia, już zbyt dużo dziennikarze o nas powiedzieli - przekazała przed wejściem na salę rozpraw matka, która do sądu przyszła w towarzystwie córki.

Ze względu na gigantyczne zainteresowanie procesem, Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim wydawał poszczególnym redakcjom akredytacje. Niemal cała przestrzeń dla publiczności została wypełniona przedstawicielami prasy.

Prawniczka Sebastiana M. chciała utajnienia procesu

Pełnomocniczka Sebastiana M., mecenas Katarzyna Hebda przesłała przed procesem wniosek o wyłącznie jawności procesu.

- Sprzeciwiamy się nagrywaniu procesu, podtrzymujemy nasz wniosek, który złożyliśmy wcześniej na piśmie. Jeżeli sąd wyrazi zgodę na nagrywania, oponuję przed nagrywaniem wyjaśnień oskarżonego - argumentowała na sali rozpraw prawniczka poproszona o odniesienie się do złożonego wcześniej wniosku.

Wnioskowi o wyłączenie jawności sprzeciwiła się prokuratura oraz pełnomocnik bliskich rodziny, która straciła życie na A1. Na sali rozpraw prokurator i prawnik wskazali, ze nie widzą żadnych przeciwskazań, żeby dziennikarze relacjonowali przebieg procesu.

- Warto w tym miejscu wskazać na konstytucyjny zapis mówiący o jawności procesów - podkreślił prokurator Aleksander Duda z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Nieco więcej na ten temat powiedział redakcji tvn24.pl mecenas Kowalski przed wejściem na salę rozpraw.

- Wydaje mi się, że sam oskarżony powinien być zadowolony z faktu, że proces jest medialny. W pewnym momencie sugerował, że jego proces może nosić znamiona stronniczości, że jest w jakiś sposób inspirowany politycznie - argumentował w rozmowie z tvn24.pl przed salą sądową mecenas Kowalski.

Sąd zdecydował o jawności procesu. Sędzia Renata Folkman podkreśliła, że kodeks postępowania karnego wskazuje, że jawność procesu musi być zagwarantowana w obliczu sprzeciwu prokuratury dotyczącego wyłączenia jawności.

- Niezależenie od tego przepisu, sama nie znajduję żadnej podstawy do tego, żeby wyłączyć jawność procesu - zaznaczyła sędzia.

Koszmar na autostradzie

Do tragedii na autostradzie A1 doszło 16 września 2023 roku. Kierowane wtedy przez niego bmw na chwilę przed tragedią miało na liczniku nawet 329 kilometrów na godzinę. Z "czarnej skrzynki", czyli rejestratora zdarzeń zainstalowanego w jego aucie wynika, że hamować zaczął na sekundę przed wypadkiem. Prędkość w momencie zderzenia z osobową kią, którą jechała trzyosobowa rodzina z Myszkowa, wyniosła - według ustaleń prokuratury - od 253 do 260 kilometrów na godzinę.

Uderzone przez M. auto stanęło w płomieniach, a znajdujący się w nim pasażerowie zginęli na miejscu.

Prokuratura zgodziła się  na to, żeby dziennikarze różnych redakcji zapoznali się z aktem oskarżenia przeciwko Sebastianowi M. Zawiera on wstrząsające szczegóły wypadku.

Auto Sebastiana M. po wypadku
Auto Sebastiana M. po wypadku
Źródło: KM PSP w Piotrkowie Trybunalskim

Wynika z niego, że Sebastian M. po wyjściu z wraku nie zainteresował się losem ofiar. "Los pokrzywdzonych podróżujących samochodem kia był podejrzanemu obojętny. Mimo że widział płonący samochód, nie ruszył się z miejsca, w którym na autostradzie zatrzymał się jego pojazd. W żaden sposób nie starał się pomóc ludziom usiłującym wydostać pasażerów samochodu (...). Po wyjściu z wraku (...) podejrzany ubrał się w kamizelkę odblaskową, przeszedł za bariery energochłonne i oczekiwał na dalszy bieg zdarzeń, koncentrując się głównie na wykonywaniu połączeń telefonicznych do swojego ojca (...). Świadek G. B. odnotował, że podejrzany zachowywał się tak, jakby 'wjechał w kosz na śmieci'. Zdziwienie świadka wzbudziło, że podejrzany oburzał się, że policjanci zatrzymali mu prawo jazdy" - opisali śledczy w akcie oskarżenia.

Dodatkowo Sebastian M. nie tylko nie próbował pomóc, ale też podjął kroki, które miały zatrzeć ślady. Kilka godzin po wypadku "przywrócił zdalnie do ustawień fabrycznych" swój telefon komórkowy, uniemożliwiając tym samym zabezpieczenie zapisanych w nim danych przez śledczych.

Prokuratura: wina po jednej stronie

Według prokuratury, zgromadzony w sprawie materiał dowodowy pozwolił na jednoznaczne ustalenie, że wersja lansowana przez M., jakoby to kierowca kii zajechał mu drogę, jest nieprawdziwa. 

Jadąc bmw, M. "rażąco naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poruszając się z prędkością od 315 do 329 kilometrów na godzinę na drodze, na której dopuszczalna prędkość wynosiła 140 kilometrów na godzinę". Według prokuratury "gdyby podejrzany prowadził swój samochód z prędkością dostosowaną do pory nocnej, natężenia ruchu, ukształtowania drogi oraz administracyjnego ograniczenia dozwolonej prędkości, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, do wypadku by nie doszło, a zachowanie Sebastiana M. stanowiło wyraz skrajnego braku poczucia odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych uczestników ruchu drogowego. "Poruszając się z irracjonalną wręcz prędkością, podejrzany doprowadził do sytuacji, w której nie był w stanie uniknąć wypadku" - podkreślono w akcie oskarżenia.

Podrasowany samochód o wyścigowych osiągach, z nielegalnym antyradarem

Zdaniem prokuratury Sebastian M. przejawiał skłonności do szybkiej jazdy samochodem także w przeszłości.

Za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 kilometrów na godzinę w obszarze zabudowanym 19 października 2021 roku zatrzymano mu prawo jazdy i ukarano grzywną w wysokości 500 złotych. Bmw posiadało nielegalny antyradar, który "wykrywał i zakłócał pracę laserowych mierników prędkości stosowanych przez odpowiednie służby podczas kontroli prędkości na drogach", co - jak wskazała prokuratura - "miało mu zapewnić bezkarność". M. zlecił także usunięcie w swoim samochodzie fabrycznego limitu prędkości oraz zwiększenie mocy silnika.

Śledztwo wykazało, że bmw było samochodem w leasingu na firmę ojca Sebastiana M., znanego biznesmena z Łodzi. Jak opisali śledczy, kiedy autoryzowany serwis samochodowy usunął wgrane modyfikacje modułu silnika, M. ponownie przeprowadził modyfikację osiągów silnika (w październiku 2022 roku). Zdaniem prokuratury ona również "bezpośrednio przyczyniła się do spowodowania przez niego wypadku (...), umożliwiając mu rozwinięcie prędkości przekraczającej 300 kilometrów na godzinę".

CZYTAJ TEŻ: Śledztwo przeciwko Sebastianowi M. Prokuratura zleca uzupełniającą opinię

Ukrywał się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

Mężczyzna nie został zatrzymany bezpośrednio po wypadku, wkrótce uciekł z Europy. Na polecenie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry wydano za nim list gończy. M. był też poszukiwany na podstawie czerwonej noty Interpolu. Policja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wspierana przez polską Specjalną Grupę Poszukiwawczą zatrzymała go w Dubaju. Został wypuszczony z aresztu za kaucją.

Polska prokuratura, w ramach procedury ekstradycyjnej, wnioskowała o wydanie Sebastiana M. do Polski. W styczniu 2025 roku sąd w Dubaju, orzekając jako sąd pierwszej instancji, stwierdził "nieprawomocnie prawną dopuszczalność ekstradycji Sebastiana M. do Polski". Orzeczenie to zostało w lutym zaskarżone przez mężczyznę, a na początku maja Sąd Najwyższy Zjednoczonych Emiratów Arabskich ostatecznie uznał ekstradycję za dopuszczalną.

Podejrzany o spowodowanie wypadku na A1 Sebastian M
Podejrzany o spowodowanie wypadku na A1 Sebastian M. zatrzymany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich
Źródło: TVN24

Umorzono dwa postępowania

Początkowo sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim, ale we wrześniu 2024 roku do prowadzenia postępowań związanych z wypadkiem na A1 została wyznaczona Prokuratura Okręgowa w Katowicach.

W kwietniu tego roku jej przedstawiciele poinformowali o umorzeniu dwóch postępowań związanych z tą sprawą. Pierwsze dotyczyło zachowania policjantów i prokuratora rejonowego z Piotrkowa Trybunalskiego, którzy przybyli na miejsce wypadku i podejmowali czynności w dniach bezpośrednio po wypadku. Śledztwo dotyczące działań policjantów zabezpieczających miejsce wypadku na A1 zostało wcześniej umorzone w sierpniu 2024 roku przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie.

W drugim postępowaniu badano działania prokuratora okręgowego, który sprawował nadzór nad śledztwem prowadzonym przez jednostkę rejonową. Oba postępowania prowadzone były niezależnie przez różnych prokuratorów i zostały umorzone z powodu braku znamion czynu zabronionego - informowała Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Osobny wątek dotyczy ewentualnego ułatwienia Sebastianowi M. ucieczki i pomagania mu po wyjeździe z kraju.

OGLĄDAJ: Pędzą, są z siebie dumni. Potem "skutki są tragiczne"
pc

Pędzą, są z siebie dumni. Potem "skutki są tragiczne"

Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: