We wtorek odbyła się trzecia rozprawa w procesie przeciwko Łukaszowi Żakowi, oskarżonemu o spowodowanie tragicznego wypadku na Trasie Łazienkowskiej.
Sąd zdecydował o przedłużeniu o dwa miesiące tymczasowego aresztu wobec oskarżonych w sprawie wypadku. Chodzi o Łukasza Żaka oraz pięciu jego kolegów. Prokurator zarzucił im m.in. utrudnianie postępowania karnego poprzez pomoc w uniknięciu odpowiedzialności karnej Łukaszowi Żakowi oraz nieudzielenie pomocy poszkodowanym w wypadku.
Decyzję o przedłużeniu aresztu sąd uzasadnił tym, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że oskarżeni są sprawcami popełnionych czynów i zachodzi obawa matactwa.
Przypomnijmy, że oskarżony w tej sprawie jest jeszcze Kacper D., ale jego wątek został wyłączony do odrębnego procesu.
Próbowali wyciągnąć dzieci przez okno
We wtorek zeznania miało złożyć osiem osób. Dwie z nich nie stawiły się w sądzie. Jak podała reporterka TVN24 Michalina Czepita, przez około dwie godziny zeznania składał mężczyzna, który w dniu tragedii razem z partnerką również jechał autem Trasą Łazienkowską.
- Zobaczyliśmy biały samochód. Jechał ze znaczną prędkością. Widziałem z oddali uderzenie w drugi samochód - mówił w sądzie. Wskazał, że chwilę potem wysiadł z auta i udał się na miejsce, by pomóc poszkodowanym. - Wszyscy tam biegali, krzyczeli (...) W aucie koloru białego już pasażerów nie było. W tym drugim byli wszyscy. Próbowaliśmy otworzyć drzwi tego samochodu. (...) Ktoś próbował wyciągać dzieci przez okno - opowiadał.
Zaznaczył, że mężczyzny, który był w fordzie nie dało się wydostać ze środka zmiażdżonego auta. Był tam zakleszczony.
Popychali go, krzyczeli "uciekaj"
Następnie sędzia Maciej Mitera odczytał zeznania świadka z postępowania przygotowawczego. Wynika z nich, że na wysokości Marszałkowskiej biały volkswagen arteon z dużą prędkością mijał samochód, którym podróżował on ze swoją partnerką. Kilkaset metrów dalej volkswagen uderzył w inny pojazd.
Z zeznań mężczyzny wynika również, że jest nagranie, na którym widać, jak mężczyźni popychają mężczyznę z brodą, ubranego w ciemną bluzę, krzycząc "uciekaj". Na pytanie, czy na sali jest osoba, którą rozpoznaje jako wypychaną z pojazdu wskazał na Łukasza Żaka.
Z zeznań świadka wynikało też, że część z oskarżonych obecnych na miejscu mówiła, że przyjechała tam Uberem, a inni zachowywali się dziwnie, starając się pokazać, że się nie znają. Jeden z mężczyzn z raną na brodzie i zakrwawioną ręką miał zachowywać się agresywnie.
Zeznania składała też partnerka świadka, która podróżowała z nim w dniu wypadku. Kobieta także potwierdziła, że z daleka widziała moment zderzenia, a chwilę wcześniej zauważyła jadącego z dużą prędkością volkswagena arteona, za kierownicą którego miał siedzieć Żak.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na 9 października.
226 kilometrów na godzinę
W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia od czerwca toczy się proces Łukasza Żaka. Mężczyzna jest oskarżony o spowodowanie wypadku na Trasie Łazienkowskiej we wrześniu 2024 r. Uczestniczyli w nim kierujący volkswagenem arteonem Łukasz Żak, jego pasażerowie, a także jadąca fordem focusem czteroosobowa rodzina. Sąd zgodził się na publikację wizerunku i danych osobowych oskarżonego. Powołał się przy tym na ważny interes społeczny.
Według aktu oskarżenia skierowanego w tej sprawie przez prokuraturę, Łukasz Żak kierował samochodem, będąc w stanie nietrzeźwości. Ponadto znacznie przekroczył dopuszczalną na tym odcinku drogi prędkość. Jechał 226 km/h przy dopuszczalnej prędkości 80 km/h oraz nie dostosował prędkości do panujących warunków atmosferycznych.
Po wypadku na miejsce zdarzenia dojechali znajomi Żaka, którzy pomogli mu uciec. Łukasza Żaka zatrzymano w Lubece w Niemczech na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.
Według prokuratury, Żak prowadził auto w sposób zagrażający bezpieczeństwu drogowemu, na skutek czego nieumyślnie spowodował wypadek, najeżdżając na forda focusa, którym jechała czteroosobowa rodzina, a później uciekł z miejsca wypadku. W wyniku zderzenia zginął 37-letni pasażer forda Rafał P. Do szpitala trafiły trzy osoby z tego auta: 37-letnia kierująca samochodem żona zmarłego mężczyzny i ich dzieci w wieku czterech i ośmiu lat, a także Paulina K., która jechała z Żakiem.
Śledczy zarzucają oskarżonemu to, że spowodował wypadek, podczas gdy zgodnie z prawomocnym wyrokiem z 21 grudnia 2023 r. miał orzeczony zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. Ustalili także, że "czynu tego dopuścił się w okresie pięciu lat po odbyciu co najmniej sześciu miesięcy kary pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo podobne".
Łukasz Żak przyznał się do dwóch zarzutów: kierowania volkswagenem oraz przekroczenia prędkości. Przeprosił rodzinę Rafała P., który zginął w wypadku, w szczególności jego dzieci, swoją byłą dziewczynę Paulinę K., a także wszystkich współoskarżonych. Dodał, że jego znajomi są według niego także pokrzywdzonymi. Powiedział też, że będzie składał wyjaśnienia na późniejszym etapie procesu. Grozi mu od 5 do 30 lat więzienia.
Autorka/Autor: kk
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak / PAP