Iwona Śledzińska-Katarasińska po raz pierwszy zdobyła poselski mandat w 1991 roku. Od tego czasu nieprzerwanie zasiada w sejmowych ławach. Jako jedyna. To będzie już jej dziewiąta kadencja Sejmu. - Do 2005 roku przy Wiejskiej się rozmawiało. Potem jakby piorun strzelił w tę sejmową kopułę. Zaczęła się wojna wszystkich ze wszystkimi - wspomina.
W niedzielę zagłosowało na nią ponad 17 tys. osób. To był trzeci wynik na łódzkich listach Koalicji Obywatelskiej. Wynik, który dał jej dziewiąty z rzędu mandat poselski. Dziesiątego raczej już nie będzie. Iwona Śledzińska-Katarasińska deklaruje, że to był jej ostatni start w wyborach.
Kiedy zaczynała przygodę z wielką polityką, reprezentowała Unię Demokratyczną, która była wtedy największym ugrupowaniem - oprócz niej w poselskich ławach zasiadało jeszcze 61 członów UD. W Sejmie było wówczas miejsce łącznie dla 17 partii, w tym takich jak Polska Partia Przyjaciół Piwa.
- Wszyscy byliśmy amatorami. Uczyliśmy się być posłami, próbowaliśmy zrozumieć, na czym tak naprawdę polega nasza rola. Czuliśmy jednak ciężar odpowiedzialności, że to od naszych decyzji zależy przyszłość kraju - wspomina.
Rodzący się parlamentaryzm w III RP - zdaniem najbardziej doświadczonej w Polsce posłanki - w wielu aspektach był lepszy niż ten obecny.
- Nie było wielkich bloków politycznych. Posłowie przemawiali jako reprezentanci narodu, a nie trybiki wielkich ugrupowań, które mogą co najwyżej powtórzyć mechanicznie stanowisko swojego klubu - mówi Śledzińska-Katarasińska.
To, co szokowało
Łódzka posłanka z sentymentem wspomina standardy prowadzenia dyskusji w powijakach polskiej demokracji. Wspomina, że sejmowe wystąpienie Leszka Moczulskiego, który rozwinął skrót PZPR jako "Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji" był szokiem dla wszystkich.
- Zapanowało poruszenie. Rozpoczęła się dyskusja, czy na tak skrajne wypowiedzi jest miejsce przy Wiejskiej. To, co wydarzyło się w kolejnych latach pokazało, że granicę da się przesunąć o lata świetlne.
I trudno się z tego cieszyć - dopowiada.
Śledzińska-Katarasińska pamięta, że aż do 2005 roku barwy polityczne były co prawda istotne, ale nie paraliżowały dyskusji.
- Przynależność do innego obozu politycznego nie powodowała z automatu, że z taką osobą nie można się zgodzić - wspomina.
Czas zmian
Wszystko - jak mówi tvn24.pl - zmieniło się wraz z pojawieniem się "populistycznej" Samoobrony.
- Wtedy czułam się tak, jakby piorun strzelił w tę kopułę przy Wiejskiej - opowiada posłanka. - Z mównicy sejmowej padały szokujące słowa i oskarżenia. Standard prowadzenia dyskusji stał się dla wielu niedopuszczalny - wspomina Śledzińska-Katarasińska.
Wtedy też, w czasie nieudanych rozmów koalicyjnych PO i PiS, zaczął się - jak pamięta - czas "wielkiej wojny".
- Sejm stał się areną bitwy. Rozpoczęło się okopywanie w swoich obozach - mówi.
Czasy rządów PO (od 2007 do 2015) były - jak mówi posłanka - już o tyle współczesne, że opozycja bezwzględnie i często bezrefleksyjnie atakowała rządzących.
- Przechodziliśmy wtedy, jako kraj, przez czasy kryzysu. Nie mieliśmy jednak merytorycznego wsparcia w opozycji. Zamiast tego były ciągłe ataki - mówi.
Marszałek-senior?
Mijająca kadencja Sejmu była dla Śledzińskiej-Katarasińskiej szczególnie trudna.
- Po zmianie władzy wielokrotnie ze wstrętem jechałam do Sejmu. Poniżanie deputowanych z innych opcji niż ta rządząca sprawiła, że miałam poczucie bezradności - mówi.
Ostatecznie jednak wystartowała w wyborach. Dlaczego?
- Widzę, że są jeszcze ludzie, którym odpowiada mój styl uprawiania polityki. Przez te wszystkie lata reprezentuję ciągle te same wartości. Nie chciałam zignorować tego potencjału. Mam przecież jeszcze i siły i sprawną głowę. Mogę się przydać - mówi.
Iwona Śledzińska-Katarasińska jest przekonana, że choć jest najbardziej doświadczoną posłanką, to nie ona będzie marszałkiem-seniorem Sejmu. Tę funkcję pełni jeden z grona najstarszych posłów. Polega na prowadzenia obrad do czasu wyboru marszałka izby.
- Prezydent Duda zapewne wybierze kogoś ze swojego ugrupowania. Wiek nie jest tutaj najważniejszy - oceniła posłanka.
***
Iwona Śledzińska Katarasińska urodziła się w 1941 roku. Od 1972 do 1981 roku należała do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 80. działała w opozycji, była internowana w czasie stanu wojennego.
Zanim rozpoczęła karierę polityczną, pracowała jako dziennikarka. W 1989 roku jako pierwszy redaktor naczelny tworzyła łódzki dodatek "Gazety Wyborczej".
Do parlamentu dostała się jako kandydatka Unii Demokratycznej, od momentu powstania Platformy Obywatelskiej (w 2001 roku) jest jej członkiem.
Autor: bż/ks/kwoj / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: tvn24