W środę rano do prokuratury w Pabianicach został przewieziony 20-letni mężczyzna. To on, według ustaleń śledczych, w poniedziałek zabił nożem swoją rówieśniczkę, a potem zabrał jej ośmiomiesięczne dziecko do okna życia. Podejrzany miał w tym tygodniu mieć pobraną próbkę DNA, żeby stwierdzić, czy jest on ojcem niemowlęcia. Grozi mu dożywocie.
Do gmachu pabianickiej prokuratury rejonowej został przewieziony z policyjnej izby zatrzymań przed godziną 9. Niedługo potem rozpoczęło się przesłuchanie mężczyzny. - Usłyszał on zarzut zabójstwa dwudziestoletniej kobiety oraz uprowadzenia jej dziecka - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
- Prokuratura zawnioskowała do sądu o tymczasowe trzymiesięczne aresztowanie podejrzanego. Wnioskujemy o najsurowszy ze środków zapobiegawczych z uwagi na obawę matactwa i wysoką grożącą karę - zapowiada Kopania.
Sąd w środę po godzinie 15 przychylił się do wniosku prokuratury. Za zbrodnię zabójstwa grozi od ośmiu lat więzienia do dożywocia.
Krew, nóż i nagrania
Mężczyzna został zatrzymany niedługo po tym, jak w mieszkaniu na pabianickich Piaskach znaleziono ciało dwudziestoletniej kobiety. Policja informowała, że zatrzymany początkowo przekonywał, że ze sprawą nie ma nic wspólnego.
- Przytłoczony zgromadzonym przez funkcjonariuszy materiałem dowodowym potwierdził udział w zdarzeniu - mówiła zaraz po zatrzymaniu mężczyzny Joanna Kącka z łódzkiej Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Funkcjonariusze zabezpieczyli jego zakrwawione ubrania i monitoring, na którym widać, jak idzie z ośmiomiesięcznym dzieckiem do okna życia. W jego mieszkaniu znaleziony został nóż - najprawdopodobniej to narzędzie zbrodni. We wtorek od mężczyzny miała zostać pobrana próbka DNA w celu ustalenia, czy jest on ojcem dziecka 20-latki.
Zabójstwo
Do tragedii doszło w poniedziałek. Do mieszkania w jednym z bloków na osiedlu Piaski przyszedł mężczyzna. W lokalu była siedmioletnia dziewczynka, jej dwudziestoletnia siostra i jej ośmiomiesięczne dziecko. Siedmiolatka była w innej części mieszkania. Do pokoju siostry poszła dopiero po tym, jak mężczyzna opuścił lokal. W pokoju zobaczyła leżącą w kałuży krwi dwudziestolatkę. Nigdzie w mieszkaniu nie było niemowlęcia.
- Dziewczynka zaalarmowała rodziców, a ci zadzwonili na służby. Kiedy pod blokiem pojawili się policjanci, na miejscu była już karetka pogotowia - opowiada młodszy inspektor Joanna Kącka z łódzkiej komendy wojewódzkiej. Życia dwudziestolatki nie udało się uratować. Na jej szyi była rozległa rana - zadana najpewniej nożem.
- Siedmiolatka, która poinformowała o zbrodni, wiedziała, że ktoś odwiedził siostrę. Ale nie wiedziała, kto to był - mówi Kącka. Niedługo potem policja otrzymała informację o dziecku podrzuconym do okna życia niedaleko pabianickiego szpitala.
- Dziecko nie było noworodkiem, co od razu wzbudziło nasze podejrzenia. Dodatkowo niemowlę było owinięte w zakrwawiony kocyk. Krew jednak nie była dziecka - mówi Adam Marczak z Centrum Medycznego Pabianice. Policjanci połączyli wątki: - Rysopisem i wiekiem odpowiadało ono poszukiwanemu niemowlęciu. Rodzina zmarłej dwudziestolatki potwierdziła niedługo potem, że to jej dziecko - dodaje Kącka. Dziecko było całe i zdrowe.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja Pabianice