Nie był zamaskowany. Właścicielkę zakładu jubilerskiego w województwie łódzkim chciał najpierw wystraszyć, a potem związać. Tyle że zaatakowana kobieta nie zamierzała łatwo dać się okraść. I chociaż przestępca trzymał coś, co wyglądało jak pistolet, to zaczęła z nim walczyć. Zdezorientowany napastnik uciekł, teraz ściga go policja.
Ma około 50 lat i 175 centymetrów wzrostu. Jest szczupłej budowy ciała. Twarz pociągła - z widocznymi ubytkami w uzębieniu. To opis sprawcy napadu na jubilera w województwie łódzkim.
Zanim wyciągnął coś, co przypominało broń, do środka wchodził trzykrotnie. Najpierw pojawił się około 10.30. Wtedy to oglądał zegarki.
- Rzekomo chciał je kupić. Po ich obejrzeniu stwierdził, że przyjdzie z żoną - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
Minęło pół godziny. Mężczyzna wszedł do jubilera po raz drugi.
- W sklepie były dwie inne klientki, dlatego też wyszedł, strącając stojącą przy drzwiach figurkę. Zapewnił, że za chwilę wróci, żeby za nią zapłacić - dodaje prokurator.
Odparty atak
Było około 11.30, kiedy pojawił się po raz trzeci. Mężczyzna znowu chciał oglądać zegarki. Zapytał ekspedientkę, czy ma ona dzieci. Kiedy odpowiedziała twierdząco, mężczyzna wyciągnął przedmiot przypominający broń. "Masz przecież dla kogo żyć" - powiedział.
Sprawca chciał związać kobietę za pomocą opasek samozaciskowych. Na udostępnionym przez prokuraturę nagraniu widać jednak, że w pewnym momencie następuje nagły zwrot akcji. Kobieta zaczyna się bronić - najpierw dochodzi do szarpaniny, a potem odpycha napastnika tak, że mężczyzna zatacza się na regał.
- Wzywając pomocy, zdołała schować się na zapleczu. Krzyczała, że włączony został alarm i za chwilę pojawi się grupa interwencyjna - mówi Kopania.
Przestraszony napastnik opuścił sklep.
Poszukiwany
Prokuratura prosi o kontakt wszystkie osoby, które mogą przyczynić się do ustalenia tożsamości sprawcy.
- Mimo tego że sprawca nie zdołał niczego ukraść i spłoszony przez właścicielkę zbiegł, można mówić o przestępstwie usiłowania rozboju, które zagrożone jest karą pozbawienia wolności w wymiarze nawet do lat 12. W sytuacji gdyby okazało się, że przedmiot, którym się posługiwał, był bronią palną, zagrożenie to wzrośnie nawet do lat 15 - kończy Kopania.
Autor: bż/mś / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Zgierzu