Na stronie pomagam.pl pojawiła się zrzutka na "godny pochówek" tragicznie zmarłego mężczyzny, który został podpalony na przystanku przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Pojawiły się tam nawet pierwsze wpłaty. Ale w opisie zbiórki było kilka nieścisłości. Aukcja nagle zniknęła, a prokuratura sprawdza w odrębnym postępowaniu, czy nie doszło do próby oszustwa.
Nasz dziennikarz zauważył na jednym z portali społecznościowych link z prośbą o pomoc w zebraniu 8 tysięcy złotych na pogrzeb tragicznie zmarłego mężczyzny, który został podpalony na przystanku przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. W opisie było umieszczone zdjęcie zmarłego, link do artykułu o tragedii i opis. Wynikało z niego, że mężczyznę rozpoznał po odzieży kuzyn, a nie - jak informowała prokuratura - jego mama i brat. W opisie było też napisane, że zmarły to łodzianin, a w rzeczywistości był mieszkańcem Zgierza, który od jakiegoś czasu przebywał na terenie Łodzi. Co ciekawe, na zbiórkę wpłacono około 600 złotych, a dzisiaj rano nie była ona już dostępna. Nasz dziennikarz o sprawie poinformował prowadzącą śledztwo prokuraturę.
Odrębne postępowanie
Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej poinformował nas, że wszczęte zostało odrębne postępowanie dotyczące zbiórki na pogrzeb tragicznie zmarłego mężczyzny. - Podejmiemy próbę skontaktowania się z matką tragicznie zmarłego mężczyzny i zapytamy, czy taką inicjatywę jak organizacja zbiórki na pogrzeb syna inicjowała. Sam fakt organizowania takiej zbiórki po zdarzeniu, które odbiło się szerokim echem, wymaga zbadania, czy w grę nie wchodzi dokonanie lub usiłowanie oszustwa - przekazał nam prokurator Krzysztof Kopania. Z materiałów, do których dotarł dziennikarz tvn24.pl, wynika, że zbiórka była założona i że zostały na nią przelane pieniądze. - Ta zbiórka jednak bardzo szybko zniknęła. W odrębnym postępowaniu te kwestie będzie wyjaśniać Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście wraz z policją - mówił Kopania.
Tragiczna śmierć na przystanku
Do podpalenia mężczyzny doszło około 1 w nocy z 19 na 20 marca w okolicach przystanku tramwajowego przy ulicy Pomorskiej w Łodzi. Na nagraniu z monitoringu miejskiego widać mężczyznę z opuszczoną głową siedzącego na przystankowej ławeczce przy ulicy Pomorskiej w Łodzi, w pewnym momencie siada przy nim inny mężczyzna i go podpala. Po chwili wstaje, przygląda się, czy ogień nie gaśnie, i odchodzi z miejsca zdarzenia. Rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania przekazał, że ustalenia po sekcji zwłok potwierdziły opinię wydaną przez biegłego, że mężczyzna zmarł śmiercią gwałtowną na skutek działania wysokiej temperatury i płomieni. - Wszystko wskazuje na to, że doszło do podpalenia zarostu mężczyzny, następnie ogień zaczął się rozprzestrzeniać na jego odzież - przekazywał Kopania.
Zarzuty i areszt dla 33-latka
Podejrzany o podpalenie mężczyzny 33-latek został zatrzymany 20 marca około godziny 21 przy ulicy Wyszyńskiego w Łodzi, był pijany - miał blisko 1,7 promila alkoholu w organizmie. Dwa dni później w Prokuraturze Rejonowej Łódź-Śródmieście usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. - Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. W wyjaśnieniach potwierdził jedynie, że był na miejscu zdarzenia, zaprzeczył natomiast stanowczo, by to on podpalił pokrzywdzonego. Nie był w stanie logicznie wytłumaczyć, dlaczego nie udzielał pomocy i nie podjął działań, które miałyby na celu ratowanie podpalonego - informował rzecznik Krzysztof Kopania. 33-latek będzie poddany badaniom sądowo-psychiatrycznym. Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i tymczasowo aresztował 33-latka na trzy miesiące.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24