Rottweiler zaatakował dwie osoby w centrum Łodzi. Wcześniej zwierzę biegało po ulicy Piotrkowskiej pomiędzy przechodniami. Żeby uspokoić agresywnego czworonoga, strażnicy miejscy musieli trzykrotnie użyć paralizatora. - Dopiero wtedy właścicielka psa, która stała obok, założyła mu obrożę, kaganiec i smycz - relacjonują służby.
Do zdarzenia doszło w piątek (27 stycznia) przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Wtedy do jadącego patrolu podbiegła kobieta, która miała zostać zaatakowana przez psa.
Strażnicy, żeby uspokoić psa, trzykrotnie użyli tasera
- Kobieta poprosiła o podjęcie przez strażników interwencji, bo - jak mówiła - na jednym z podwórek pies wyglądający jak rottweiler ujada, gryzie i atakuje przechodniów - opowiada Joanna Prasnowska ze Straży Miejskiej w Łodzi.
Strażniczka dodaje, że funkcjonariusze wbiegli na jedno z podwórek, gdzie zauważyli psa. Zwierzę głośno szczekało i atakowało leżącego na ziemi mężczyznę, który był już zakrwawiony. - Strażnicy podjęli szybką decyzję o użyciu tasera. Dopiero po trzecim strzale udało się zapanować nad psem. Wtedy właścicielka czworonoga, która stała obok, założyła mu obrożę, kaganiec i smycz - opisuje Prasnowska.
Na filmie z monitoringu miejskiego widać, jak chwilę przed zdarzeniem po ulicy Piotrkowskiej pomiędzy idącymi ludźmi biega czarny duży pies, który następnie wbiega do jednej z bram. Po kilkunastu minutach przyjeżdżają radiowozy straży miejskiej, policji i karetka pogotowia.
Czytaj też: Sfora psów zaatakowała 18-latkę, pogryzioną dziewczynę znaleziono w rowie. Trafiła do szpitala
Właścicielka psa: to nie zwierzę, tylko ludzie są źli
Na miejsce zdarzenia przyjechała policja, karetka pogotowia i specjalny patrol straży miejskiej. - Nasz zespół zabrał do jednego ze szpitali 40-letniego mężczyznę z raną podudzia, jego stan był dobry - przekazał rzecznik Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi Adam Stępka.
Niewykluczone, że agresywny pies nie był zaszczepiony, bo - jak przekazuje rzeczniczka straży miejskiej - jego właścicielka do tej pory nie okazała dokumentów.
- Codziennie patrol podjeżdża w miejsce zamieszkania tej pani i codziennie jej nie zastaje. Osoby poszkodowane dostały już informację o tym, że wciąż nie mamy wiedzy, czy zwierzę jest zaszczepione. Pani w chwili zdarzenia chyba nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i mówiła funkcjonariuszkom, że ta sytuacja jest dla niej dziwna, że to ona czuje się zagrożona i uznała, że to nie zwierzę, tylko ludzie są źli - relacjonuje Joanna Prasnowska.
Straż Miejska skierowała do sądu wniosek o ukaranie właścicielki za brak nadzoru nad czworonogiem. - Tak naprawdę tyle możemy na tę chwilę zrobić w tej sprawie - zakończyła rzeczniczka łódzkiej formacji
Powiatowy lekarz weterynarii: przeprowadzimy obserwację psa w kierunku wykluczenia wścieklizny
Powiatowy Lekarz Weterynarii w Łodzi w poniedziałek (30 stycznia) otrzymał od strażników miejskich notatkę ze zdarzenia.
- Przeprowadzimy na pewno obserwację tego psa w kierunku wykluczenia wścieklizny. Jeżeli ta pani nie będzie chciała poddać psa obserwacji, mamy takie moce prawne, żeby została siłowo doprowadzona przez policje na tę obserwację - przekazała nam powiatowa lekarz weterynarii w Łodzi Alicja Gumińska.
Dodała: - Teraz wszystko zależy od tego, jakie postępowanie wobec właścicielki wystosowały służby obecne na miejscu. Jeżeli został skierowany do sądu karnego wniosek, to sąd może orzec o odebraniu tego psa i sąd wskaże, co się dalej z nim stanie, czy trafi np. do schroniska.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Miejska w Łodzi