To jej decyzja sprawiła, że wstrzymano prace nad jedną z najważniejszych obecnie inwestycji realizowanych w kraju. Dorota Dąbrowska, Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Łodzi, nakazała wstrzymanie pracy nad ryciem tunelu kolejowego pod miastem po tym, jak w sercu miasta runęła jedna z kamienic. Kiedy prace zostaną wznowione? - Tego obecnie nie wie nikt. To bardziej skomplikowane, niż może się komukolwiek wydawać - podkreśla rozmówczyni tvn24.pl.
Ulica 1 maja w Łodzi w ścisłym centrum miasta pomiędzy ulicami Żeromskiego i Gdańską jest zamknięta dla kierowców. O zakazie przypominają znaki i postawione w poprzek jezdni barierki. Z tej perspektywy nie widać oficyny, która runęła 8 września. Moment, w którym mieszkania kilku rodzin nagle znikają, nagrał mieszkaniec sąsiedniej kamienicy. Wiedział, że zaraz coś się stanie, bo - jak opowiadał - „stropy zaczęły się uginać”. Kiedy włączył nagrywanie, oficyna się zawaliła. Wszystko trwało siedem sekund. Potem podwórko spowiła biała chmura pyłu. Teraz brama, z której można by było zobaczyć gruz wciąż zalegający na podwórku kamienicy została zastawiona zielonym materiałem, żeby nie gromadzili się tu ciekawscy. - Tutaj, na łączeniach kamienicy numer 23 i 21 utknęła „Katarzyna”. Stoi lekko na ukos, miała „jechać” w stronę podstawówki. Jest jakieś 25 metrów pod ziemią, ale i tak zrobiła sporo zamieszania na powierzchni - mówią mi pracownicy firmy, która na zlecenie PKP PLK wykonuje tunel.
Milimetry
Nie możemy zejść na dół i zobaczyć, co dzieje się pod ziemią. PKP PLK przekazało, że „obecnie jest to niemożliwe”. Wcześniej jednak inwestor kilkakrotnie zapraszał dziennikarzy. Każda taka wizyta robi wrażenie. TBM „Katarzyna” (TBM to skrót angielskiej nazwy - tunnel boring machine) ma tarczę o średnicy ponad trzynastu metrów. W normalnych warunkach, jest w stanie stworzyć około 15 metrów tunelu dziennie. Od momentu katastrofy porusza się o kilka milimetrów. - Tarcza musi raz na dobę wykonać obrót techniczny. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa, żeby się nie zaklinowała. Dzięki temu, będzie mogła potem bezpiecznie ruszyć do dalszej pracy, bez dodatkowego ryzyka dla budynków na powierzchni - mówi nam Dorota Dąbrowska, Łódzki Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego. Zazwyczaj nie wypowiada się publicznie i nie komentuje szczegółów dotyczących tego, co będzie działo się na budowie tunelu. Dla nas zrobiła wyjątek.
To od jej decyzji zależy, kiedy prace będą mogły zostać wznowione i na jakich warunkach. Odpowiedzialność jest o tyle gigantyczna, że „Katarzyna” dopiero od niedawna przedziera się pod najbardziej zbitą, śródmiejską zabudową. - Tarcza przejechała pod kilkunastoma kamienicami. Żeby dotrzeć do dworca, musi pokonać kilkadziesiąt kolejnych. Niestety, łódzkie śródmieście pełne jest kamienic w bardzo złym stanie technicznym, bez fundamentów. Były budowane w sposób, którego dzisiaj nikt by już nie zaakceptował - opowiada.
Czytaj też: Bez fundamentów i na "pożyczonych" ścianach. Drążenie pod Łodzią jest ekstremalnie trudne
Wypłaszczenie wskazań
Taką kamienicą - jak zaznaczało po katastrofie PKP PLK - jest gmach przy ul. 1 maja 23. „To kamienica z początku XX wieku, pozbawiona podpiwniczenia i solidnych fundamentów” - podkreślano w komunikacie po zawaleniu się oficyny. Od wydarzeń z 7 września niewiele się zmieniło - opadł kurz, ale gruz wciąż opiera się o ścianę sąsiedniej kamienicy. - To nie jest bez znaczenia dla stabilności sąsiednich budynków - przyznaje Dorota Dąbrowska. Podkreśla, że zawalenie się części budynku wpłynęło na całą okolicę i sąsiednie budynki. - Mamy dziesiątki urządzeń pomiarowych, które wskazują, że doszło do tąpnięcia ziemi i naprężeń ścian pod wieloma adresami. Dopiero teraz, niemal miesiąc po zdarzeniu wskaźniki się wypłaszczają. Czyli sytuacja zaczyna wracać do normy, do sytuacji sprzed wypadku - podkreśla. To jednak nie oznacza, że niedługo będzie można wznowić pracę. W tym tygodniu w siedzibie PKP PLK w Łodzi odbyło się spotkanie sztabu, w którym uczestniczyli m.in. przedstawiciele nadzoru budowlanego, zamawiającego oraz wykonawcy robót. Takie spotkania organizowane są co kilka dni od momentu katastrofy.
Czytaj też: Runęła ściana kamienicy w centrum Łodzi. Pięć kluczowych pytań - Kilka dni po zdarzeniu, 12 września, inwestor odebrał pismo, w którym wstrzymałam prace związane z drążeniem tunelu. Nakazałam w nim wykonanie zabezpieczeń, wzmocnień gruntu w postaci iniekcji. Inwestor miał też przedstawić ocenę techniczną w zakresie stabilizacji i zatrzymania osiadania gruntu - mówi Wojewódzka Inspektor Nadzoru Budowlanego. Zaznacza, że prace zostały wykonane, a raport do niej trafił. Niestety, był niekompletny. Dlatego podczas sztabu w siedzibie inwestora przekazano przedstawicielom PKP PLK, że trzeba go uzupełnić - wykonać analizę i ocenę bezpieczeństwa dla istniejących budynków i możliwości uruchomienia „Katarzyny”. Raport ma zostać przedstawiony do 12 października, potem WINB będzie mieć miesiąc na podjęcie decyzji, co dalej z budową. Jakie opcje są na stole? - Najbardziej optymistyczny wariant jest taki, że pozwolę kontynuować pracę, bo nie będzie zagrożenia dla mieszkańców i ich budynków. Opcją pośrednią jest uzależnienie zgody od wykonania określonych działań poprawiających bezpieczeństwo. Wariantem skrajnym jest wycofanie zgody na budowę, ale ten wariant jest opcją atomową i na tym etapie trudno sobie wyobrazić, żeby do tego doszło - przekazuje Dorota Dąbrowska, Łódzki Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.
Dzień za dniem
Mieszkańcy częściowo zawalonej kamienicy w momencie katastrofy budowlanej byli w hotelach, za które płaci inwestor (za pomocą publicznych środków). O ile stan gmachu obecnie jest zagadką i na tym etapie trudno narzekać, że mieszkańcom nie pozwolono wrócić do domów, o tyle sytuacja mieszkańców innych budynków jest już bardziej skomplikowana. Podczas zorganizowanego w tym tygodniu sztabu pojawili się łodzianie, którzy od tygodni nie mogą wrócić do domów, chociaż - jak zaznaczają - ich budynki nie są zagrożone, skoro na budowie tunelu nic się nie dzieje. - Czemu jesteśmy trzymani w hotelach, skoro proces wznowienia prac może jeszcze trwać tygodniami? Gdzie w tym wszystkim sens? - pyta Andrzej Marciniak, jeden z mieszkańców.
Ponieważ na zabraniu nie otrzymał jednoznacznej odpowiedzi, wysłaliśmy pytania do biura prasowego PKP PLK. W odpowiedzi czytamy, ze w hotelach obecnie przebywa około 250 osób, które były relokowane na czas drążenia tunelu. „Obecnie wykonawca prowadzi działania, które mają umożliwić części mieszkańców powrót do swoich mieszkań. Pozostali, pod których domami znajduje się tarcza – są jeszcze proszeni o cierpliwość” - czytamy w komunikacie. Jak długo mogą trwać te działania i ile cierpliwości mają wykazać łodzianie? Nie wiadomo. Kiedy te pytania zadajemy Dorocie Dąbrowskiej, Wojewódzkiej Inspektor Nadzoru Budowlanego, słyszymy, że "dokładnej odpowiedzi nie zna nikt". - Sprawa jest skomplikowana na wielu płaszczyznach. Mieszkańcy będą mogli w spokoju wrócić do domów po tym, jak maszyna drążąca wykona tunel pod ich budynkami i pojedzie dalej. Ale to nie jest takie proste - podkreśla rozmówczyni tvn24.pl. Zaznacza, że katastrofa oddziaływuje na wiele budynków w sercu miasta. A one mają różnych właścicieli. - Za tkankę miejską odpowiada Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który równolegle prowadzi kilka postępowań w zakresie katastrofy budowlanej, jak i niewłaściwego stanu technicznego będącego następstwem zawalenia się budynku. Od tych decyzji można się odwoływać, więc bardzo trudno mi wskazać, kiedy tunel będzie znowu drążony - zaznacza Dorota Dąbrowska.
Łódzkie "metro"
Tunel średnicowy ma w przyszłości połączyć Dworzec Fabryczny w Łodzi ze stacjami Łódź Kaliska (kierunek Sieradz, Kalisz) i Żabieniec (kierunek Kutno, Łowicz) i skrócić czas przejazdu pociągów na trasie Warszawa - Poznań i Wrocław.
7,5-kilometrowy tunel dzieli się na dwie części. Dwutorowy odcinek od Łodzi Fabrycznej do Kozin drąży większa z dwóch tarcz - "Katarzyna". Cztery jednotorowe tunele na zachód od przystanku Koziny kopie mniejsza tarcza - "Faustyna".
Według najnowszego harmonogramu jego budowa ma się zakończyć w czerwcu przyszłego roku. Po pracach wykończeniowych, testach i odbiorach technicznych pociągi mają jechać pod Łodzią od grudnia 2026 r. Kiedy pytamy przedstawicieli kolei o to, czy obecne problemy z "Katarzyną" wpłyną na termin zakończenia prac, Anna Znajewska-Pawluk z zespółu prasowego PKP PLK przyznaje, że tak.
"Wydaje się, że przerwa Katarzyny w pracy może wpłynąć na końcowy termin zakończenia inwestycji, ale na tym etapie trudno nam to oszacować. Termin zakończenia uzależniony jest na tym etapie od wznowienia drążenia i wtedy będzie można określić wpływ na kontrakt" - czytamy w oświadczeniu wysłanym do naszej redakcji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PINB w Łodzi