Przez 10 dni była podpięta do respiratora, swoje dziecko zobaczyła dopiero miesiąc po porodzie. 39-letnia pani Agnieszka walczyła o życie w Instytucie "Centrum Zdrowia Matki Polki" w Łodzi. Kobieta apeluje dziś do ciężarnych, żeby szczepiły się przeciwko COVID-19. - Gdybym mogła cofnąć czas, tobym to zrobiła. Dzisiaj mogę tylko opowiadać swoją historię ku przestrodze - mówi pacjentka.
Szczepionkę przeciwko COVID-19 mogła - jak usłyszała od lekarza prowadzącego ciążę - przyjąć na początku drugiego trymestru. Pani Agnieszka w tym okresie miała krwawienia i ostatecznie zrezygnowała ze szczepienia. Dzisiaj - z perspektywy kilku miesięcy - wie, że to był duży błąd.
- Zaszczepił się mój mąż, Robert. On zawsze dość ciężko przechodził różnego rodzaju przeziębienia. To dzięki niemu widziałam jak na dłoni, jaką różnicę robi szczepionka - opowiada kobieta.
Para ma ośmioletniego syna. Prawdopodobnie to on przyniósł koronawirusa do domu. Pani Agnieszka straciła węch, początkowo myślała, że ma problem z zatokami. Niedługo potem pojawił się kaszel.
Efekt domina
- Zrobiliśmy test. I ja, i mąż mieliśmy wyniki pozytywne. On miał problemy z węchem i smakiem, poza tym normalnie funkcjonował. Ja z każdą chwilą czułam się gorzej - mówi kobieta.
Następnego dnia obudził ją ostry ból brzucha. Silnie krwawiła. W szpitalu usłyszała, że doszło do odklejenia łożyska i jej córka musi natychmiast przyjść na świat poprzez cesarskie cięcie.
Pacjentką opiekował się między innymi doktor Bogusław Sobolewski, kierownik oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii w "Matce Polce":
- U chorej nastąpiło zbiegnięcie się dwóch niekorzystnych cech: ciężarna miała COVID-19 oraz nagły stan położniczy, który wymagał natychmiastowej interwencji chirurgicznej - opowiada lekarz.
Dziecko zakażone koronawirusem. Stan matki się pogarszał
Córka pani Agnieszki, Oliwia, przyszła na świat jako wcześniak. Test wykazał, że również choruje na COVID-19. Dziecko musiało być na dwa dni podpięte do respiratora. Stan matki bardzo szybko się pogarszał. Pani Agnieszce oddychało się coraz gorzej - badanie wykazało, że jedno jej płuco przestało poprawnie funkcjonować. Pacjentkę trzeba było podłączyć do respiratora. Rokowania - jak przyznają lekarze - nie były dobre.
- Po pięciu dniach dostałem telefon ze szpitala. Usłyszałem, że musimy przygotować się na najgorsze. To był bardzo trudny dzień. Musiałem ośmioletniemu synkowi powiedzieć, że czasami lekarzom nie udaje się uratować czyjegoś życia - wspomina ze łzami w oczach mąż pani Agnieszki.
Na szczęście najgorsze nie nadeszło. Pani Agnieszka pod respirator była podpięta przez 10 dni.
- Miałam po prostu szczęście, że przeżyłam. Że mogłam przytulić dziecko miesiąc po narodzinach. Że mogłam przytulić mojego synka, który tak bardzo o mnie się bał. Że mogę dzisiaj tutaj to wszystko państwu opowiedzieć. Nie chcę nikogo namawiać, ale mam nadzieję, że kobiety w ciąży wyciągną lekcję z mojego błędu i się zaszczepią - podkreśla kobieta.
W czwartek rodzina mogła wreszcie odebrać Oliwię ze szpitala.
Lekarz: dać szansę sobie i dziecku
Dr Bogusław Sobolewski podkreśla, że nie rozumie kobiet, które nie godzą się na przyjęcie szczepionki przeciw COVID-19. Podkreśla, że jest to "danie szansy sobie i dziecku”:
- Jeżeli jest możliwość przyjęcia szczepionki, to ją przyjmijmy. To po prostu zwiększa nasze szanse w obliczu ewentualnych komplikacji ciąży - podkreśla lekarz.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź