- Wystartowałem, ale po odczytaniu wyników trudno było ukryć zaskoczenie - mówi Jarosław Bąkowicz, radny z Kamieńska w województwie łódzkim. Kandydat opozycji pokonał jednym głosem murowanego faworyta na przewodniczącego rady miasta. Doszło do sensacji, bo jeden z radnych... pomylił kandydatów. Niespodziewany przewodniczący cieszył się mandatem przez tydzień, potem został odwołany.
Kamieńsk to niewielkie miasteczko w centrum kraju. Miejscowość znana głównie z tego, że można tu pojeździć na nartach, na stoku usypanym z ziemi wydobytej przez okoliczną kopalnię węgla brunatnego.
Kamieńsk ostatnio wyróżnił się też samorządowcami. Niestety, niezbyt pozytywnie. Oto bowiem podczas uroczystych, pierwszych obrad nowej rady miasta wybierali oni przewodniczącego. Kandydatów było dwóch - obydwaj mieli tak samo na imię. Jak się okazało potem, nie było to bez znaczenia.
Pierwszym kandydatem był Jarosław Kozik. Murowany faworyt. Przez ostatnie dwie kadencje to on był przewodniczącym. Wybory wygrał startując z listy obecnego burmistrza. Wraz z kolegami ma większość (8 głosów przeciwko 7 głosom opozycji, na którą składają się radni PiS i dwóch bezpartyjnych komitetów).
Jego rywalem został Jarosław Bąkowicz. Pierwszy raz w radzie miasta Kamieńska. Mandat zdobył startując z własnej listy.
- Wystartowałem, bo namówili mnie do tego radni opozycji. Spodziewałem się, że przegram, ale chodziło o to, aby uczestniczyć w procedurze demokratycznej - opowiada.
Potem było tajne głosowanie, liczenie i... konsternacja.
Bo Kozik miał 7, a Bąkowicz 8 głosów.
- Wszyscy zamarli. Okazało się, że wygrałem - mówi Bąkowicz.
Spokojnie, to tylko pomyłka
Jarosław Kozik, który sensacyjnie nie zdobył mandatu mówi, że "też był zaskoczony".
- Jestem przekonany, że w dotychczasowej swojej pracy zasłużyłem na zaufanie. Tymczasem rada wybrała kogoś innego - opowiada.
Szybko okazało się, że do wyborczej niespodzianki przyczyniła się pomyłka.
- Jeden z radnych stwierdził, że najprawdopodobniej źle zaznaczył kandydata. I omyłkowo wskazał na radnego Bąkowicza - wyjaśnia Kozik.
Kto miał popełnić błąd? Tego radni mający większość w radzie zdradzać nie chcą.
- Każdemu zdarzy się popełnić błąd - wzrusza ramionami Bogdan Pawłowski, burmistrz.
Do poprawki
- Na początku zwycięstwo odczytałem jako dobrą monetę. Uwierzyłem, że samorządowcy chcą pracować nad dobrem miasta ponad podziałami partyjnymi - zaznacza Bąkowicz.
I dodaje, że nie mieściło mu się w głowie, że wynik wyborów jest konsekwencją kuriozalnego błędu radnego.
- Przecież mówimy o ludziach, którzy potrafią czytać. Gorzej, jeżeli w swoich szeregach mamy ludzi, którzy tak nieodpowiedzialnie podchodzą do głosowań. Strach pomyśleć, co będzie podczas głosowania budżetu. Tam nie ma dwóch nazwisk, tylko setki liczb do ogarnięcia - opowiada samorządowiec.
Tuż po wyborze zamknął sesję rady miasta. I to była jedna z ostatnich jego decyzji. Bo w następny poniedziałek odbyła się nadzwyczajna sesja. W jej trakcie przedstawiono wniosek o... odwołanie nowego przewodniczącego. Dlaczego?
W uzasadnieniu stoi, że "nie może on w sposób należyty wykonywać funkcji (...) bo nie prezentuje większości składu Rady Miejskiej w Kamieńsku". Radni przegłosowali wniosek i tym samym odwołali Bąkowicza. Niedługo potem przewodniczącym w końcu został drugi z Jarosławów - Kozik. Tym razem już pomyłki nie było.
Niesmak pozostał
- Prawda jest taka, że głupio wyszło. Osobiście bardzo cenię radnego Bąkowicza - mówi Jarosław Kozik.
I tłumaczy, że chociaż ostatecznie został przewodniczącym, to widzi, że cała sprawa powoduje niesmak - również u niego.
- Nie jestem przyspawany do tego stanowiska. Wiem, że wyszło inaczej, niż powinno. Jeżeli więc wystawiony zostanie inny kandydat do szefowania radą, to sam zrezygnuję z funkcji. Oczywiście ewentualny następca powinien mieć większość w radzie - zapewnia rozmówca tvn24.pl.
Przewodniczący rady miasta odpowiada za prowadzenie obrad. Z tego tytułu przysługuje mu dodatek do wynagrodzenia, który przekracza tysiąc złotych miesięcznie.
Autor: bż/pm / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź