Dla nich nie ma podziału na "ładne" i "brzydkie". Każda, nawet najbardziej obskurna i obskrobana ściana jest jak płótno, na którym można stworzyć coś niebanalnego. Mówią, że walczą z szarością miast i obojętnością na sztukę. Artyści malujący murale, czyli wielkoformatowe dzieła sztuki zjeżdżają do Polski z całego świata. Czekamy na "obrazki" z Waszych miast - ślijcie na Kontakt24.
- Im brzydsza powierzchnia tym lepiej. Patrzę na zaniedbaną ścianę i wiem, że jest jak zapomniany i niedoceniony pomnik. Ma swoją historię, którą ja podkreślam swoim muralem - mówi w rozmowie z tvn24.pl "Gregor", który od 20 lat tworzy sztukę wielkoformatową.
Gregor często powtarza, że "przestrzeń ma być jakaś". Denerwuje go szarość, nijakość. Nie lubi też, kiedy dzieła zamyka się w galerii.
- Sztuka jest dla ludzi, nie odwrotnie. Wolę słyszeć recenzję kogoś, kto z marszu natknął się na moje dzieła niż kogoś, kto we fraku idzie wieczorem do galerii - mówi Gregor, który przyznaje, że lubi obserwować, jak ludzie reagują na jego sztukę. - Reakcje przypadkowe są bardziej realne, bezkompromisowe - ocenia twórca.
W samej Łodzi jest kilka jego murali. To właśnie tutaj artyści uliczni czują się najswobodniej.
Muralowa stolica
- Nigdzie w Polsce nie ma takich warunków jak tutaj - mówi Teresa Latuszewska-Syrda z fundacji Urban Forms. Jest organizatorką jednego z największych muralowych festiwali w kraju i tej części Europy. Latuszewska-Syrda sprowadza do Łodzi najbardziej znanych artystów ulicznych z całego świata. W ciągu 4 lat organizowania festiwalu powstało ponad 30 murali. W tym roku powstał jeden z największych w Europie - zajmujący całą ścianę 11 - piętrowego wieżowca. A namalował go jeden z najbardziej znanych artystów ulicznych na świecie - Inti z Chile.
- Łódź od zawsze była zaniedbana. Dla wielu ludzi miasto kojarzy się ze starymi kamienicami i obdrapanymi ścianami straszącymi w samym centrum miasta. My tę przestrzeń chytrze wykorzystujemy. Działamy na zasadzie kontrastu, dlatego powstające dzieła sztuki dają spektakularny efekt - mówi Latuszewska-Syrda.
Z muru do gry
Graffiti Art Magazine - prestiżowy francuski magazyn prezentujący współczesną sztukę miejską - zaliczył łódzki festiwal do 5 najważniejszych streetartowych festiwali na świecie. O Galerii Urban Forms pisał też brytyjski VNA Magazine czy holenderski VOLKSKRANT Magazine. O łódzkich muralach wiedzą nawet w Wietnamie, po artykule tamtejszego Xaluan.com.
- Ostatnio po raz pierwszy w historii realny mural znalazł się w świecie wirtualnym. Mural Aryza z ul. Pomorskiej 69 znalazł się w grze komputerowej Devil May Cry. Wiemy też, że ludzie robią sobie tatuaże inspirowane malowidłami z łódzkich ścian. To dowód na to, że dla prawdziwej sztuki nie istnieją żadne bariery - dodaje Latuszewska-Syrda.
Maluje cała Polska
Festiwale działające na podobnej zasadzie co łódzka Galeria Urban Forms organizowane są m.in. w Katowicach, Wrocławiu czy Poznaniu.
- Organizujemy festiwal Outer Space od 2011 roku. Rozwijamy się z edycji na edycję. W przyszłym roku chcemy dać przestrzeń dla nieznanych artystów, którzy nie mieli jeszcze szansy pokazania swoich dzieł szerszej publiczności - mówi Anna Adamowicz ze stowarzyszenia Inner Art w Poznaniu.
Powstające dzieła mają nie tylko ubarwiać polskie miasta. W Żywcu powstał ostatnio mural, który ma uczyć tolerancji. Artyści namalowali niepełnosprawnych, którzy dokonują w życiu niezwykłych rzeczy.
- Namalowaliśmy m.in. Krzysztofa Gardasia, alpinistę, który zdobył Mount Blanc i Kilimandżaro. Jest też Janina Ochojska z Polskiej Akcji Humanitarnej i Marcin Kornak z Nigdy Więcej - wylicza Klaudiusz Paczkowski z fundacji Klamra.
Paczkowski podkreśla, że dzieło ma pomóc integrować społeczeństwo.
- Różnimy się pomiędzy sobą, ale musimy się nauczyć wzajemnej akceptacji. Osoby niepełnosprawne są dyskryminowane. Niesłusznie, bo często mają dużo więcej energii do życia niż osoby zdrowe. Osoby przedstawione na muralu są na to dowodem. Przedstawienie ich na muralu daje pewność, że ten dowód zobaczy wiele osób - mówi artysta.
Bogactwo z biedy
Bartosz Stępień fascynuje się muralami od zawsze. Napisał nawet o nich książkę. Równie mocno fascynuje go sama twórczość, co geneza malowania murali. A ta jest - jak mówi - bardzo przewrotna.
- Murale stały się popularne w latach 80., kiedy w kraju brakowało praktycznie wszystkiego. Twórcy wielkoformatowych reklam nie chcieli drażnić odbiorców widokiem niedostępnych nigdzie butów czy ubrań. Dlatego też poszli w abstrakcję - opowiada.
- Doszło do tego, że reklama sprowadzała się do prostego hasła, wokół którego malowano olbrzymie geometryczne wzory czy kolorowe rozety. Nagle okazało się, że problemy ekonomiczne kraju przekuły się na dobre czasy dla artystów. Twórcy mieli coraz mniejsze problemy z przekonaniem partyjnych dygnitarzy, że warto emanować sztuką - dodaje.
Wśród ówczesnych artystów rozpoczął się specyficzny wyścig. Kolejne dzieła były coraz okazalsze. Murale zeszły w cień wraz z przyjściem kapitalizmu, ale wróciły wraz z wybuchem mody na street art.
Widziałeś mural, który przykuł Twoją uwagę? Zrobił na Tobie wrażenie? Czy sztuka uliczna skutecznie zmienia oblicze polskich miast? Czekamy na Twoją, opinię, zdjęcia i filmy - piszecie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/iga / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Urban Forms