- Rodzina musi mieć kwalifikacje i przejść szkolenie. Weryfikacja jednak nigdy nie jest kompletna, to niemożliwe - przyznaje Iwona Zielińska z Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy, które odpowiada za pracę rodzin zastępczych w regionie. Prokuratura zarzuca jednej z takich rodzin bicie i molestowanie pięciorga podopiecznych.
59-latek, jego o pięć lat młodsza żona i 20-letnia córka z Łęczycy są podejrzani o znęcanie się nad pięciorgiem dzieci, które trafiły pod ich opiekę. Oprócz tego śledczy twierdzą, że mężczyzna molestował podopiecznych. Jego biologiczna córka miała "dopuścić się innych czynności seksualnych na szkodę 10-latki". Gehenna dzieci od 8. do 13. roku życia trwała, według prokuratorów, co najmniej od października 2012 roku.
- Ta rodzina zastępcza pracowała zawodowo od 2007 roku. Trudno wystawić im było jednoznaczną cenzurkę, bo trafiały do nich różne dzieci - przyznaje w rozmowie z tvn24.pl Iwona Zielińska, kierownik Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy.
Zielińska przyznaje, że pierwsze niepokojące sygnały z rodziny zaczęły do niej docierać już w zeszłym roku. - Dzieci zaczęły dziwnie się zachowywać. Były wystraszone, wycofane - mówi Zielińska.
"Dojrzały do tego, by mówić"
Szefowa PCPR w Łęczycy twierdzi, że chociaż miała pewne wątpliwości do pracy rodziny, przez dłuższy czas nie mogła zdobyć żadnych dowodów na to, ze dzieje się w niej źle.
- Dzieci nie chciały o niczym mówić. Współpracowaliśmy ze szkołą, zaleciliśmy, żeby nauczyciele bacznie przyglądali się zachowaniu dzieci - informuje Iwona Zielińska.
W szkole pracownicy jednak nie dopatrzyli się niczego niepokojącego. Przełom nastąpił w marcu, kiedy do pedagoga szkolnego trafiło rodzeństwo - chłopiec w wieku 13 lat i jego o dwa lata młodsza siostra. Opowiedzieli o dramacie, który odbywa się za ścianami domu łęczyckiej rodziny zastępczej. Informacja trafiła do Zielińskiej, która podjęła decyzję o natychmiastowym odebraniu rodzinie zastępczej wszystkich dzieci. To ona poinformowała prokuraturę.
- Prokuratorzy postawili szokujące zarzuty. Wiem, że dobrze zrobiłam reagując tak szybko i tak zdecydowanie - podkreśla szefowa PCPR.
"Nigdy nie wiemy, gdzie trafią dzieci"
Jak to możliwe, że dzieci zostały powierzone osobom, które mogły dopuścić się tak szokujących czynów jak molestowanie seksualne czy znęcanie się?
- Wszyscy, którzy chcą założyć rodzinę zastępczą są weryfikowani tak dokładnie, jak to tylko możliwe. Niestety, wszędzie znajdą się luki. Nie da się wyeliminować w pełni ryzyka, staramy się je jednak minimalizować - podkreśla Iwona Zielińska z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy.
Zdaniem pedagoga Tomasza Bilickiego, dyrektora Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi, dzieci, nad którymi znęcali się zastępczy rodzice, czeka wieloletni proces odbudowywania zaufania do ludzi i rodziny.
- Dzieci przebywające w tej rodzinie doznały niewyobrażalnej krzywdy. Naszym, czyli ludzi dorosłych i systemu pomocy społecznej, zadaniem było zapewnienie im bezpieczeństwa i poszanowania ich godności, tymczasem zawiedliśmy na całej linii – mówi pedagog.
Wieloletnia odbudowa zaufania
Bilicki mówi, że ze swojego doświadczenia pedagogicznego zna przypadki dzieci odbieranych z biologicznych rodzin dysfunkcyjnych, które potem trafiały do rodzin zastępczych, gdzie również spotykała je przemoc i złe traktowanie.
- Ci młodzi ludzie nie chcieli potem podejmować kolejnej próby adaptacji w nowej rodzinie zastępczej, woleli przebywać w domu dziecka - zaznacza.
Jego zdaniem w przypadku pięciorga dzieci z Łęczycy można mówić o urazie, którego nie da się "uleczyć" kilkoma wizytami u psychologa. Czeka je wieloletni proces odbudowywania zaufania do ludzi i rodziny. Zdaniem pedagoga, najważniejszym celem opieki zastępczej nie jest jedynie zapewnianie dzieciom dobrych warunków dorastania, lecz doprowadzenie do tego, by w przyszłości same potrafiły założyć normalną rodzinę.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: bż/b/zp / Źródło: TVN24 Łódź/PAP