O tym, że ma 340 tys. złotych kredytu dowiedział się przypadkiem. Poinformował prokuraturę, ta bank. A potem przez dwa miesiące nic się nie działo. Bank najpierw milczał, potem ustalał; śledczy czekali na dokumenty. Od tego wszystkiego pan Grzegorz się rozchorował. Minął niespełna tydzień, jak opisaliśmy tę historię, a bank właśnie nas zawiadomił: kredyt został zamknięty, a "dłużnik" już nie figuruje w rejestrze dłużników.