Złote Globy, najważniejsza impreza filmowa w Hollywood obok Oscarów, odbędą się 9 stycznia. Tym razem jednak bez czerwonego dywanu, gwiazd i dziennikarzy. Wiadomość podały w środę amerykańskie media branżowe, m.in. "The Hollywood Reporter".
"Nie będzie czerwonego dywanu, gwiazd ani celebrytów, poza członkami HFPA (Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej przyznającego Globy - red.), nie będzie przedstawicieli prasy ani publiczności, co odzwierciedla zarówno poważną sytuację z COVID-19, jak i fakt, że HFPA jest obecnie persona non grata dla wielu w Hollywood" - napisał "The Hollywood Reporter", najważniejszy filmowy tytuł w Ameryce.
Wielkiego zaskoczenia nie było, bo biorąc pod uwagę oba wymienione wyżej powody, liczono się z takim rozwiązaniem. Zdumienie wywoływał jednak fakt, że organizatorzy Złotych Globów zwlekali z poinformowaniem o charakterze uroczystości niemal do samego końca. Media rozpisywały się bowiem, że na kilka dni przed imprezą nic nie wiadomo o nadchodzącej gali.
Dziś już wiemy, że ani dziennikarzy, ani nominowanych gwiazd na gali nie będzie.
Czy galę będzie można zobaczyć?
To jednak nie koniec złych wiadomości. Teraz trwają spekulacje, czy istnieje szansa, że uroczystość w ogóle będzie można obejrzeć. Bo transmisji oficjalnie w tym roku ma nie być wcale. Taka decyzję podjęła ponad pół roku temu stacja NBC, która od lat odpowiada za transmisję z gali. Jednym z powodów jest m.in. to, że żaden artysta nie chce podjąć się prowadzenia gali, by nie narazić się bojkotującemu imprezę środowisku.
Szansą na pokazanie uroczystości pozostaje więc streaming ceremonii w internecie, choćby na stronie samego HFPA.
Niewykluczone, że czerwonego dywanu by nie było i bez bojkotu. W Hollywood w ostatnich tygodniach odwoływana jest bowiem większość imprez. Wszystko za sprawą nowego wariantu koronawirusa.
Awantura, ale o co?
2021 rok był z pewnością najgorszy w całej historii HFPA. Na początku ubiegłego roku ujawniono, że w wśród zasiadających w stowarzyszeniu od lat 87 dziennikarzy nie ma żadnych czarnoskórych członków. Zarówno artyści, jak i studia filmowe w Hollywood zaczęły domagać się od szefów HFPA gruntownej reformy. "THR" opublikował nawet artykuł o konieczności rozwiązania stowarzyszenia i dokonania wyboru jego członków na nowo. To właśnie wtedy NBC ogłosiła, że rezygnuje z transmisji gali.
Reszta roku upłynęła już w HFPA na wprowadzaniu w życie rewolucyjnych zmian. M.in. wprowadzono do stowarzyszenia dwudziestu jeden nowych członków. Natychmiast też dano im prawo głosu (zwykle udziela się go w kolejnej edycji) i od razu mogli wybierać nominowanych do 79. edycji Złotych Globów.
Ale mimo tych zmian niesmak pozostał. Zapewne potrzeba czasu, by sytuacja wróciła do normy. W oficjalnym komunikacie zamieszczonym na stronie stowarzyszenia czytamy, że brak czerwonego dywanu i gości wynika z troski o zdrowie artystów i dziennikarzy. Organizacja chwali się też, jak wiele zrobiła dla ludzi kina podczas pandemii i jak jej działalność charytatywna wspiera branżę.
Faworyci Złotych Globów
Faworytami 79. Złotych Globów okazały się dwa tytuły. To "Belfast" w reż. Kennetha Branagha oraz "Psie pazury" w reż. Jane Campion. Oba filmy otrzymały po siedem nominacji.
Pierwszy film opowiada historię chłopca i jego robotniczej rodziny w burzliwych latach sześćdziesiątych XX wieku. Belfast zamienia się w sierpniu 1969 roku w strefę wojny między dwiema frakcjami, walczącymi o kwestię przynależności Irlandii Północnej do Wielkiej Brytanii.
Drugi obraz to przejmujący antywestern, z elementami dramatu psychologicznego i wielkimi kreacjami aktorskimi tercetu - Benedict Cumberbatch, Kirsten Dunst i Jesse Plemons. Campion opowiada w nim o dwóch braciach, właścicielach rancza w Montanie, którzy stają przeciwko sobie, gdy młodszy ożeni się potajemnie z miejscową wdową.
Złote Globy, obok produkcji kinowych i filmów fabularnych, honorują również seriale. W tej kategorii absolutnym liderem jest "Sukcesja", która ma na koncie pięć nominacji.
Uroczystość wręczenia Złotych Globów odbędzie się w nocy z 9 na 10 stycznia naszego czasu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images