Sympatyczny ksiądz podejrzany o molestowanie ministranta kontra wredna zakonnica wykorzystująca to do własnych gierek, czyli film, który amerykańska Akademia Filmowa uznała za aktorsko najlepszy. My jednak mamy odnośnie jego zalet więcej niż jedną, tytułową „Wątpliwość”…
Katolicka szkoła na Bronxie w 1964 roku. Placówką trzęsie kostyczna, zdecydowanie przedsoborowa siostra Aloysius (Meryl Streep). Świeże powietrze i wywrotowe idee – typu „Kościół powinien być przyjaźniejszy” – usiłuje wprowadzić ojciec Flynn (Philip Seymour Hoffman). Po cichu sympatyzuje z nim nieśmiała i idealistyczna siostra James (Amy Adams), do czasu jednak, gdy zauważa jego niepokojące zainteresowanie ministrantem. Czy ksiądz tylko pomaga chłopcu, który jako pierwszy czarnoskóry w szkole nie ma lekko, a może wykorzystuje najsłabszego, który nie ma komu się poskarżyć?
Ze swoich wątpliwości siostrzyczka zwierza się przełożonej, a ta z niezachwianą pewnością przystępuje do akcji. Wreszcie ma pretekst, żeby pozbyć się księdza, który wygłasza kontrowersyjne kazania, słodzi herbatę i chce na jasełkach śpiewać świecką piosenkę o bałwanku. Kto ma rację: sympatyczny ksiądz, czy smok w habicie?
Łopatologia stosowana
Obsypana aktorskimi nominacjami do Oscara adaptacja sztuki Johna Patricka Shanleya w jego własnej reżyserii jest niestety wydmuszką pełną niespełnionych obietnic. Film przypomina łopatologiczną czytankę przeznaczoną dla bezstresowo chowanych dzieci: schemat goni schemat, a postaci nakreślone są wyjątkowo grubą kreską. Od pierwszego wejrzenia nie lubimy siostry Aloysius, która ma wiecznie zaciśnięte usta, zaczerwienione oczy i bije dzieci po głowie, gdy zasną w kościele. Podobnie szybko sympatię widza zyskuje nowoczesny i postępowy ksiądz, niczym Siłaczka niosący kaganek nowoczesnej oświaty w mroki katolickiej szkoły. Równie schematycznie naszkicowana jest siostra James, wcielenie świętej naiwności i dobrych intencji.
Wątpliwa „Wątpliwość”
Do tego ważne momenty reżyser kontrapunktuje bardzo dosłownymi obrazkami w rodzaju burzy z piorunami czy złowieszczego kruka. W rezultacie widz, niczym niegrzeczny uczeń ciągnięty za uszy do oczywistych konkluzji, zwyczajnie ich nie kupuje. A finał, który zapewne w zamierzeniu miał u widza wzbudzić tytułową wątpliwość, wypada nieprzekonująco.
Wreszcie sama fabuła, której osią jest ostra reakcja na podejrzenie molestowania ministranta, (w Stanach w latach 60-tych!) - w kontekście skandali pedofilskich sprzed kilku lat w tamtejszym kościele – to raczej wyraz pobożnych życzeń autora niż odzwierciedlenie rzeczywistości. I jeszcze bardziej podkreśla teatralność filmu.
Cztery aktorskie nominacje
Akademia doceniła „Wątpliwość” czterema aktorskimi nominacjami, trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że trochę na wyrost. Streep oczywiście jest wybitną aktorką, ale siostra Aloysius w jej wykonaniu balansuje na granicy karykatury. Hoffman też gra nieźle, jednak nominacje dla Adams i Violi Davis (matka ministranta), są już chyba jedynie z rozpędu. Ekspresja aktorska Amy Adams ogranicza się do robienia oczu jak spodki i nieśmiałego uśmiechu w prawie każdej scenie, a Davis jest na ekranie raptem przez 10 minut. Innymi słowy, werdykt Akademii budzi poważne – i chyba jedyne odnośnie filmu Shanleya – wątpliwości.
Katarzyna Wężyk/iga
Źródło: tvn24.pl