Policja w Los Angeles zatrzymała mężczyznę, który miał próbować wtargnąć na teren posiadłości Rihanny, aby się jej oświadczyć - informują media. Według relacji zatrzymany przybył pod dom piosenkarki z oddalonej o ponad 3,5 tys. kilometrów Karoliny Południowej.
Rzecznik policji w Los Angeles w rozmowie z portalem Page Six potwierdził, że funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę przed rezydencją Rihanny w Beverly Hills ok. 12:30 czasu miejscowego w czwartek. Służby miały przybyć na miejsce po tym, jak ten "próbował wtargnąć na teren posesji piosenkarki, by poprosić ją o rękę". Wtargnięcie udaremnili pracownicy ochrony.
Mężczyzna został zakuty w kajdanki. Wypuszczono go po przesłuchaniu, ponieważ "nie dotarł dalej niż na podjazd" posiadłości. Nie wiadomo, czy Rihanna była w domu w momencie zajścia. Jak podał portal TMZ, zatrzymany mężczyzna przybył do Kalifornii z Karoliny Południowej. Stolica stanu, Columbia, jest oddalona od Los Angeles o ponad 3,7 tys. kilometrów.
12 godzin w domu Rihanny
To nie pierwszy tego typu incydent związany z rezydencją znanej piosenkarki. W maju 2018 roku 26-letni Eduardo A. Leon miał włamać się do domu Rihanny i spędzić w nim kilkanaście godzin. Według władz cytowanych przez portal ABC7, mężczyzna "przeskoczył przez płot i wszedł do domu, chociaż jej w nim nie było". Dopiero 12 godzin później w środku znalazł go współpracownik artystki. Leon został oskarżony o przestępstwo związane z prześladowaniem i wandalizmem oraz o wykroczenie polegające na stawianiu oporu przy aresztowaniu. W 2019 roku został skazany na pięć lat więzienia w zawieszeniu i zobowiązany do udziału w programach dotyczących zdrowia psychicznego i leczenia uzależnień.
ZOBACZ TEŻ: Rihanna bez statuetki, ale i tak zachwyciła oscarową publiczność. Jej stylizacja podkreśliła ciążowy brzuch
Źródło: Page Six, TMZ, ABC7