O północy z czwartku na piątek na ekrany kin (także polskich) wejdzie jedna z najbardziej oczekiwanych produkcji roku - "Igrzyska śmierci" Garry’ego Rossa. Jak wynika z przedsprzedaży biletów, ma ona szansę na największe otwarcie w historii amerykańskiego kina.
Według obserwatorów box-office film może zarobić w najbliższy weekend rekordową kwotę 130 a nawet 140 milionów dolarów. Do tej pory rekord ten ustanowiony w 2010 roku, należał do filmu Tima Burtona "Alicja w Krainie Czarów" i wynosił 116 mln USD.
Oczekuje się także, że już dzisiaj, pierwszego dnia pokazów, "Igrzyska…" zdeklasują "Sagę - Zmierzch", bowiem pobiły również inny rekord - ilości sprzedanych w ciągu doby wejściówek, poprzednio ustanowiony przez ten właśnie film.
Prawie jak Orwell, trochę jak "Zmierzch"
Marketingowcy porównują chętnie oba te filmy, z uwagi na skalę popularności wśród amerykańskiej młodzieży. Powieściowa seria Suzanne Collins, na podstawie której powstały "Igrzyska..." cieszy się za oceanem równie wielką popularnością jak saga Stephenie Meyer. Film Rossa znacznie jednak przewyższa walorami artystycznymi opowieść o wampirach. Są po trosze współczesną odmianą "Roku 1984" Orwella - choć strywializowaną dla potrzeb komercyjnego obrazu, z nieodłącznym wątkiem miłosnym.
Nieszczęściem bohaterów jest autorytarne państwo niedalekiej przyszłości. Będący połączeniem kina akcji i science-fiction obraz, to także satyra na nowe media i ich związki z polityką. Słowem, ciężarem gatunkowym samej fabuły "Igrzyska…" biją na głowę prościutką "Sagę-Zmierzch".
Aktorskie gwiazdy i Lenny Kravitz
Nie tylko zresztą fabułą, ale i obsadą aktorską. Bo mimo, że w obu przypadkach mamy do czynienia z młodziutkimi gwiazdami w głównych rolach, odtwórczyni roli Kattniss to znana nam doskonale, już w wieku 19 lat nominowana do Oscara za kreację w "Do szpiku kości" Jennifer Shrader Lawrence. Partneruje jej bohater innego oscarowego tytułu "Wszystko będzie dobrze" Josh Hutcherson.
Jeśli dodamy jeszcze piosenkarza Lenny'ego Kravitza w roli ekstrawaganckiego stylisty-mentora bohaterki, gigantyczne zainteresowanie filmem Rossa przestaje dziwić. Na drugim planie zobaczymy też Woody’ego Harrelsona zaś mimo fantastycznych wątków i nieco futurystycznej fabuły, cała opowieść okazuje się być przede wszystkim symbolem buntu i walki młodych z niesprawiedliwością.
Film kosztował niespełna 100 mln dolarów, co jak na hollywoodzkie superprodukcje nie jest kwotą oszałamiającą (około 300 kosztować ma oczekiwany "Prometeusz" Ridleya Scotta) i jeśli zgodnie z przewidywaniami już w weekend otwarcia zwróci się twórcom, z pewnością będzie początkiem kolejnej, kultowej serii.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: materiały promocyjne