Sixto Rodriguez nie żyje. Amerykański piosenkarz zmarł w wieku 81 lat. Światową sławę zdobył po latach od debiutu dzięki oscarowemu filmowi dokumentalnemu "Sugar Man" z 2012 roku.
Informacja o śmierci Sixto Rodrigueza pojawiła się na oficjalnej stronie internetowej muzyka. Jak napisano, piosenkarz zmarł we wtorek. "Składamy najszczersze kondolencje jego córkom - Sandrze, Evie i Regan - oraz całej jego rodzinie" - czytamy. Jego śmierć potwierdziła także jego córka Regan w rozmowie z Fox 2. Wiadomo, że w ostatnim czasie stan zdrowia Rodrigueza pogorszył się.
Kim był Sixto Rodriquez. Popularność zdobył po wielu latach
Rodriguez urodził się w 1942 roku w Detroit w rodzinie meksykańskich imigrantów. Swój pierwszy singiel "I’ll slip away" nagrał w 1967 roku, a trzy lata później wydano jego pierwszy album "Cold Fact". W 1971 ukazał się kolejny, "Coming From Reality". Choć zdobywał świetne recenzje, w Stanach Zjednoczonych nie zyskał popularności. Jak opisuje "Detroit News", po braku sukcesu obu albumów wokalista był pewien, że oznacza to koniec jego muzycznej kariery. Pracował dorywczo, założył rodzinę i skończył studia. Zaangażował się też w działalność polityczną - bez powodzenia kandydował nawet na urząd burmistrza, do rady miasta i senatu stanowego. Tymczasem jego muzyka stała się popularna na innym kontynencie - w RPA, gdzie sprzedał więcej płyt niż Elvis Presley, a także w Australii i Nowej Zelandii.
Jego historia stała się inspiracją dla filmu "Sugar Man" z 2012 roku, nakręconego przez szwedzkiego reżysera Malika Bendjelloula. Niezwykła opowieść o muzyku doczekała się Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego oraz nagrody BAFTA. Sprawiła też, że piosenkarz zyskał w końcu popularność na całym świecie, zaczął też występować przed dużą publicznością w wielu krajach.
Źródło: Detroit News, wirtualnemedia.pl
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images