Aż 22 światowe premiery utworów, kompozycje zamówione u najlepszych artystów, 30 imprez towarzyszących. Rusza festiwal Warszawska Jesień, jeden z najważniejszych festiwali muzyki współczesnej w naszej części Europy.
O to, czym jest ta impreza i czym się wyróżni jej 50. edycja postanowiliśmy spytać najlepiej poinformowanych – kompozytorów i muzyków, dla których i dzięki którym ten festiwal odbywa się co roku w stolicy. - Warszawska Jesień powstała, aby przybliżyć to, co w muzyce najnowsze i najaktualniejsze na świecie – tłumaczy kompozytor Krzysztof Knittel, dyrektor festiwalu w latach 90. – Pamiętam, że ja uczyłem się tam więcej, niż przez cały rok akademii. Potem znaczenie i ranga się zmieniała, ale festiwal za wszelką cenę chce pozostać aktualny i świeży, prezentować to, co w muzyce światowej najnowsze - dodał. Dla kogo jest ta impreza? Przychodzący na te koncerty ludzie to w przeważającej większości ci, którzy lubią także muzykę klasyczną. Jednak istnieje oczywiście grupa radykalnych miłośników muzyki współczesnej, którzy nogi nigdy w gmachu filharmonii nie postawią. I na odwrót, dystyngowani miłośnicy klasyki, którzy za nic mają współczesne eksperymenty. Jednak Knittel widzi jeszcze jedną grupę. – Istnieją miłośnicy sztuki współczesnej w ogóle, ludzie, którzy szukają nowości w kinie, sztukach plastycznych, wtedy interesuje ich także muzyka. Zapraszając najgłośniejsze nazwiska do Warszawy, organizatorzy Warszawskiej Jesieni chcą przybliżyć ewolucję muzyki także zwykłym słuchaczom. Wszystkich tych ludzi łączy jednak szukanie w muzyce czegoś więcej, niż tylko jej komercyjnego odbicia. Współczesna w tym festiwalu jest nie tylko sama sztuka, ale także pomysły na jej prezentację. Dość powiedzieć, że 5 koncertów symfonicznych, 6 występów orkiestr kameralnych, 1 spektakl opery kameralnej, 9 koncertów mniejszych zespołów odbędzie się nie tylko w gmachu Filharmonii Narodowej. Muzycy "wtargną" do Fabryki Trzciny, Biblioteki Uniwersyteckiej, Kościoła św. Anny, Fabryki Wódek „Koneser”, czy hali EXPO. Nie wszystkie koncerty będą jedynie ucztą dla ucha - do muzyki wkrada się bowiem plastyka, teatr, a także najnowsze techniki elektroniczne. Oczywiście nie wszystkie koncerty będą dziełami wybitnymi. – Organizatorzy chcą, aby prezentowane były rzeczy jak najnowsze, a te docenić można dopiero z czasem – tłumaczy studentka kompozycji Akademii Muzycznej w Warszawie. Przeglądając niezwykle bogaty program imprezy, trudno wyłowić coś pewnego. Jako specjalnie warte wysłuchania zapowiadane są między innymi naszpikowany elektroniką koncert na orkiestrę rozmieszczoną wśród publiczności w hali EXPO XXI (utwory Xenakisa, Grisey’a, Ewy Trębacz i Magdy Długosz), czy koncert inauguracyjny ze światowym prawykonaniem nowej symfonii Pawła Mykietyna oraz utworami, które swoje prawykonania miały w tym roku: Ceci n’est pas une ouverture Pawła Szymańskiego i koncertem wiolonczelowym Kaiji Saariaho. Wskazuje się także koncert finałowy z dwoma wielkimi dziełami wokalno-instrumentalnymi: Zmartwychwstaniem Sofii Gubajduliny oraz Jutrznią II Krzysztofa Pendereckiego. A w tym roku dodatkowym bodźcem do wybrania się na "Jesień" powinno być 50. lecie festiwalu. Z okazji jubileuszu Warszawska Jesień zamówiła nowe kompozycje u Romana Bergera, Marka Chołoniewskiego, Jamesa Dillona, Szabolcsa Esztényi’ego, Georga Friedricha Haasa, Toshia Hosokawy, Jerzego Kornowicza, Aleksandra Lasonia, Onute Narbutajte, Uroša Rojki, Martina Smolki, Ewy Trębacz i Lidii Zielińskiej. Trudno nie trafić na coś interesującego. Trzeba dać tylko tej muzyce szansę. Krzysztof Wiśniewski
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl