Nieznany wcześniej walc Fryderyka Chopina został znaleziony w nowojorskim muzeum. To dokładnie zapis partytury, którego autentyczność manuskryptu potwierdzają amerykańscy eksperci. Dla TVN24 utwór wykonała doktor habilitowana Julita Przybylska-Nowak, prorektor do spraw artystycznych i naukowych w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W nowojorskim muzeum odkryto nieznane dzieło Fryderyka Chopina – poinformował amerykański dziennik "The New York Times". Według artykułu, znaleziska dokonał kurator Morgan Library & Museum na Manhattanie Robinson McClellan, gdy przeszukiwał pamiątki po znanych twórcach, takie jak pocztówki podpisane przez Pabla Picassa czy listy Johannesa Brahmsa i Piotra Czajkowskiego.
"Kiedy McClellan natrafił na przedmiot nr 147, zamarł. Był to podniszczony zapis nutowy wielkości karty z katalogu z drobną notatką i wyraźnie widocznym nazwiskiem" – podał dziennik. Adnotacja brzmiała "Valse", zaś u góry widniało nazwisko Chopina.
Utwór w tonacji a-moll stanowi pełną całość, choć jest krótszy niż inne walce naszego kompozytora. Trwa około osiemdziesięciu sekund.
Dla TVN24 utwór wykonała doktor habilitowana Julita Przybylska-Nowak, prorektor ds. artystycznych i naukowych w Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego we Wrocławiu.
- To wydarzenie jest na pewno historyczne, bo wszystkie rękopisy utworów Chopina de facto mamy prześledzone, jeśli chodzi również o rękopisy, które są zaginione - podkreśla prof. Marek Szlezer z Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.
O tym, jak doniosły to moment mówi również dr Aleksander Laskowski z Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina. - To jest gigantyczne wydarzenie, jeżeli chodzi o świat muzyki - zaznacza. - Kiedy w Ameryce wszystkie oczy są zwrócone na kandydatów prezydenckich i szaleje kampania wyborcza, Chopin jest nadal godny zainteresowania "New York Timesa" i budzi emocje - zwrócił uwagę.
Rękopis będzie dalej badany, bo eksperci zawsze widzą cień niepewności. - Potrzebujemy bardzo wielu badań, mówię to z dużą dozą ostrożności. Bo mamy sensację, ale nie chcemy żeby później było przesadne rozczarowanie - przestrzega Aleksander Laskowski.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24