Nie chcę więcej słyszeć o moim milczeniu. Chcę usłyszeć o milczeniu Melanii Trump - stwierdziła Meryl Streep w wywiadzie dla "The New York Timesa". W ten sposób odpowiedziała na krytykę pod jej adresem związaną z niezajęciem stanowiska po ujawnieniu kolejnych przypadków molestowania seksualnego, jakiego przez lata dopuszczał się producent Harvey Weinstein.
5 stycznia mijają trzy miesiące od momentu, gdy "The New York Times" ujawnił przypadki molestowania i wykorzystywania seksualnego aktorek i modelek przez filmowego guru Hollywood. W najnowszym wywiadzie dla gazety, którego Meryl Streep udzieliła wspólnie z Tomem Hanksem, aktorka została zapytana o swoje milczenie w sprawie oskarżeń wobec producenta.
Wywiad dotyczył najnowszego filmu Stevena Spielberga "Czwarta władza", w którym aktorzy grają główne role. Cara Buckley, która przeprowadzała rozmowę, odchodząc od głównego tematu, zwróciła się do aktorki, mówiąc, że wszyscy czekali na jej reakcję po ujawnieniu skandalu związanego z Weinsteinem.
"Dowiedziałam się o tym w piątek (artykuł o Weinsteinie ukazała się w czwartek 5 października - red.). Wtedy ktoś mi powiedział, że w "Morning Joe" (talk show w telewizji MSNBC - red.) krzyczeli, że jeszcze nie odpowiedziałam (w sprawie Weinsteina - red.). Nie mam nic w stylu Twittera, nie mam Facebooka. Naprawdę musiałam się zastanowić (...). Nie widziałam jak złą, bardzo złą i obłudną był osobą, a jednocześnie jak po mistrzowsku wykonywał swoją pracę" - stwierdziła Streep.
"To był szok. Przez to, co się stało, wielu lubianych przeze mnie ludzi stoczyło się na dno. On (Weinstein - red.) nie był jednym z nich" - podkreśliła trzykrotna laureatka Oscara.
Gdy dziennikarka dalej dopytywała aktorkę o tę sprawę, usłyszała od Streep, że ta "nie chce słyszeć o tym, że milczała". "Chcę usłyszeć o milczeniu Melanii Trump, chcę usłyszeć coś od niej. Ma wiele istotnych rzeczy do powiedzenia. Podobnie jak Ivanka. Chciałabym, żeby ona teraz zabrała głos" - stwierdziła aktorka.
"Pewne rzeczy powinny zostać wybaczone"
Pytana, czy doświadczyła kiedyś molestowania bądź innych niewłaściwych zachowań seksualnych, Streep przyznała, że padła ofiarą takich zdarzeń, gdy była "młoda i ładna".
"W czasach, gdy wszyscy brali kokainę, było wiele niewybaczalnych zachowań,. Jednak teraz ci ludzie są starsi i otrzeźwieli. Pewne rzeczy powinny zostać wybaczone. Tak do tego teraz podchodzę" - powiedziała aktorka.
Podkreśliła, że nie chce wdawać się w szczegóły dawnych historii.
"Byłam sponiewierana, jednak nie chcę niszczyć czyjegoś dorosłego życia (...). Po prostu nie chcę. Myślę, że świat poszedł naprzód. Musimy znaleźć sposób, żeby wspólnie pracować i wiem, że jeśli mężczyźni będą traktować nas na równi, z szacunkiem, będzie to dla nich lepsze" - powiedziała Streep.
Dziennikarka zapytała ją również o to, czy rzeczywiście (jak pisały jesienią media za Oceanem) Dustin Hoffman klepnął ją na planie słynnej "Sprawy Kramerów". "To była moja pierwsza scena w pierwszym filmie, moje pierwsze doświadczenia, a on mnie po prostu klepnął. Widać to na ekranie. To było pewne przekroczenie granicy, ale myślę, że teraz takie rzeczy się naprawia. Nie chodzi o to, że są politycznie niepoprawne. One zostaną naprawione, bo ludzie już tego nie akceptują. I to dobrze"- podkreśliła gwiazda Hollywood.
Meryl Streep i Tom Hanks w najnowszym filmie Stevena Spielberga "Czwarta władza" grają dwójkę wydawców dziennika "The Washington Post": Katherine Graham i Bena Bradlee, którzy stoczyli walkę z rządem USA o możliwość publikacji tajnych dokumentów, tak zwanych "Pentagon Papers" - raportu dotyczącego amerykańskiego zaangażowania w wojnę w Wietnamie.
Film stał się jednym z głównych faworytów do Oscara. "Czwarta władza" zdobyła też sześć nominacji do Złotych Globów. Wśród wyróżnionych nią jest również Meryl Streep. To jej 31. nominacja do nagród Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej.
Autor: tmw/adso / Źródło: New York Times
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock