Karykaturalne figury Jarosława Kaczyńskiego, Viktora Orbana, Angeli Merkel, Donalda Trumpa, Theresy May pojawiły się na ulicach Duesseldorfu. W ostatni poniedziałek karnawału, który w Niemczech nazywany jest Rosenmontag, w wielu niemieckich miastach organizowane są parady.
W ostatni poniedziałek karnawału, w krajach niemieckojęzycznych obchodzony jako Rosenmontag, odbywają się duże parady z muzyką. Ulicami maszerują tłumy przebranych ludzi, są platformy, z których ludzie rzucają cukierki w tłum.
W poniedziałek w Duesseldorfie, jak co roku, pojawiły się prace niemieckiego artysty Jacquesa Tilly'ego. Wzbudzający kontrowersje rzeźbiarz od 34 lat na karnawałowych paradach pokazuje kiczowate platformy z ogromnymi rzeźbami, które są jego komentarzem do wydarzeń politycznych.
Projekty trzymane są w tajemnicy aż do prezentacji w czasie Rosenmontag.
Na jednej z platform, które pojawiły się w tym roku, umieszczone zostały podobizny Jarosława Kaczyńskiego i Viktora Orbana. Obie postaci mają koszule z napisami: Polska i Węgry. Kaczyńskiego z Orbanem łączą młot i sierp. Trzymany przez Orbana młot ma napis "prawicowe", a sierp w ręku Kaczyńskiego ma napis "dyktatury".
To trzeci rok z rzędu, kiedy podczas parady pojawia się polski wątek. W 2016 roku artysta wyrzeźbił szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego w generalskim mundurze i ciemnych okularach, który stoi nad płaszczącą się u jego stóp pobitą i płaczącą kobietą, ubraną w biało-czerwony strój. Kobieta miała uosabiać - jak głosił napis na jej bluzce - Polskę. Obok stał różowy radioodbiornik z napisem Radio Maryja.
Rok później pojawiła się platforma z liściem i napisem "Demokracja", który był jedzony przez pięć robaków. Każdy z robaków podpisany był innym nazwiskiem: Trump, Putin, Orban, Kaczyński i Erdogan.
Krytyka jest częścią każdej demokracji
Tilly w rozmowie z tvn24.pl w 2016 roku wyjaśniał, dlaczego sięgnął po polski wątek. Artysta podkreślił, że zmiany polityczne zachodzące w Polsce są głośno komentowane przez niemieckie media oraz społeczeństwo. - Dla bardzo wielu osób jest to ważny temat, dlatego powiedziałem sobie "OK, zrobię Jarosława Kaczyńskiego" - opowiadał.
- Zmiany dotyczące mediów czy Trybunału Konstytucyjnego dokonywane przez polski rząd są głośno krytykowane w Niemczech, dlatego wiedziałem, że ten temat będzie jasny, łatwy do zrozumienia. Postanowiliśmy, że przedstawimy Jarosława Kaczyńskiego jako dyktatora, wpiszemy go w kontekst podobny do Pinocheta. Przedstawienie Kaczyńskiego jako dyktatora jest przesadą, ale jest to oczywiście pewien rodzaj krytyki. Od tego jest karnawał i mamy pewną wolność, która mu towarzyszy. Mam nadzieję, że jest to odbierane z humorem. Nie miałem na myśli nic złego, obraźliwego. Prace powstają z humorem. To jest karnawał i tak to powinno być odbierane - dodał.
Pytany, czy nie boi się krytyki ze strony Polaków, powiedział stanowczo, że nie boi się żadnej krytyki. - Krytyka jest częścią każdej demokracji. Demokracja bez krytyki to nie demokracja. Oczywiście, nie każdemu mogą się podobać moje pojazdy. Każdy ma prawo je skarżyć i krytyka moich prac jest też ich częścią - zaznaczył Tilly w rozmowie z tvn24.pl.
Niemiecki artysta wyznał również, że po pierwszej prezentacji karykatury Kaczyńskiego otrzymał bardzo dużo maili z Polski. - W Niemczech spotkałem się z pozytywną reakcją, gdyż Kaczyński postrzegany jest bardzo krytycznie. Jednak pojawiły się głosy, że ze względu na polsko-niemiecką historię powinienem być bardziej ostrożny. Muszę szczerze powiedzieć, że biorąc pod uwagę kontekst historyczny, mógłbym przygotować bardziej krytyczną "polską karykaturę" - powiedział Tilly.
Dodał, że podczas karnawału wszyscy stają się tematem żartów i krytyki, zwłaszcza ci, którzy są powodem negatywnych skojarzeń. - To część karnawału - zaznaczył.
Polityka okiem satyryka
Jacques Tilly urodził się w 1963 roku w Duesseldorfie, gdzie mieszka i pracuje. Po raz pierwszy podjął się stworzenia platform karnawałowych w 1983 roku. W ciągu kolejnych trzech dekad stworzył kilkadziesiąt karykatur.
Według wielu niemieckich krytyków stał się najlepszym projektantem pojazdów karnawałowych w kraju, a jego prace pojawiły się również w trakcie parad w Pekinie i Rio de Janeiro.
Trudno wymienić wszystkie karykatury Tilly'ego, o których było głośno w mediach. Jedna z pierwszych ostro komentowanych prac pochodzi z 1994 roku, kiedy pokazał ówczesnego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla jako nagiego przedstawiciela południowoamerykańskich Indian. Zdjęcie karykatury pojawiło się w prasie, jednak postać Kohla nie wzięła udziału w paradzie.
Podczas tegorocznej parady tysiące ludzi zebranych wzdłuż trasy przejazdu mogły zobaczyć karykatury m.in. Donalda Trumpa, Angeli Merkel, Martina Schulza, Theresy May. Pojawiły się też komentarze do sytuacji libijskich uchodźców i afery spalinowej firmy Volkswagen.
Autor: tmw/AG / Źródło: tvn24.pl