"Reżysera, który będzie kontynuował pracę nad kolejną częścią adaptacji powieści Suzanne Colins "W pierścieniu ognia", znaleziono "w iście ogniowym tempie" - pisze "The Hollywood Reporter". To Francis Lawrence. Przerwa w pracy nad sequelem "Igrzysk śmierci" oznaczałaby "zawalenie" terminu jego premiery, wyznaczonej na listopad 2013 roku.
Od momentu wycofania się Garry’ego Rossa z dalszej pracy nad filmem, wytwórnia Liongate przesłuchała wielu reżyserów, których dorobek sugerował, iż mogą go godnie zastąpić. Do roli następcy Rossa pretendowali bardzo różni filmowcy. Na liście byli m.in.: Tomas Alfredson - reżyser głośnego "Szpiega", Cary Fukunaga – kojarzony ze świetną adaptacją "Jane Eyre" z Mią Wasikowską w tytułowej roli, a nawet Meksykanin Alejandro Gonzalez Innaritu - twórca mistrzowskich dramatów takich jak "Babel" czy "Amorre Perros".
Od początku najczęściej wymieniano dwa nazwiska: Francisa Lawrence'a i Bennetta Millera, który nakręcił m.in. nominowany do Oscara "Moneyball" z Bradem Pittem. O wyborze ostatecznie zdecydować miał przede wszystkim kalendarz, czyli wolne "moce przerobowe" filmowców. Miller, który gwarantował bardziej wyrafinowane kino, wkrótce rozpoczyna prestiżową produkcję "Foxcatcher", a próba przesunięcia zdjęć nie wypaliła. Na polu boju został więc jedynie Lawrence, z harmonogramem pracy idealnie dopasowanym do terminów Liongate, mający na koncie najbliższy "Igrzyskom…" ubiegłoroczny hit kasowy "Jestem legendą".
"Niezła jazda" z Lawrence'm
Decyzja o wyborze Lawrence'a zapaść miała w ostatni piątek, mimo że Liongate nie podało jej oficjalnie, dopóki Josh Hutcherson, 19-letni odtwórca roli Peete’a w "Igrzyskach…" w rozmowie z "Hollywood Reporter" nie powiedział wprost: "Jestem naprawdę podekscytowany. Właśnie spotkałem Francisa Lawrence’a, który powiedział mi, że reżyseruje "W pierścieniu ognia". Słyszałem o nim niesamowite rzeczy, więc praca nad tym filmem to będzie niezła jazda".
Kim jest Francis Lawrence? Prócz tego, że reżyserem wspomnianego horroru science fiction z Willem Smithem, twórcą dziesiątków teledysków dla największych gwiazd muzyki pop - Britney Spears i Jennifer Lopez, a także dla grupy Aerosmith. Nie da się ukryć, iż w większości jego przedsięwzięć forma brała górę nad treścią, co stanowi podpowiedź, w którą stronę zmierza sequel "Igrzysk…". Lawrence nakręcił prócz "Legendy…" cieszący się powodzeniem melodramat "Woda dla słoni" - nieskazitelne w każdym calu widowisko, w którym infantylna fabuła ma drugorzędne znaczenie. Trzeba jednak przyznać, iż reżyser ma "rękę" do gwiazd - w filmie grały jedne z najgorętszych dziś nazwisk Hollywoodu - Robert Pattinson (gwiazda "Zmierzchu") i Reese Witherspoone, czyli "Legalna blondynka".
Ryzykowny sukces
Wbrew plotkom kolportowanym przez pogardzane przez branżową prasę hollywoodzką tabloidy, wiadomość, jakoby odtwórczyni głównej roli Jeniffer Lawrence i nowy kontynuator serii Francis Lawrence byli spokrewnieni, to bzdura. Zbieżność nazwisk reżysera i aktorki to jedynie przypadek.
Wiadomo, że sprawca mega sukcesu "Igrzysk śmierci" Gary Ross - czterokrotnie nominowany do Oscara twórca "Niepokonanego Seabiscuita" - odmówił dalszej współpracy z powodu zbyt krótkich terminów. Mimo zaangażowania w pracę nad sequelem, reżyser, ale i rasowy scenarzysta, uznał, że wytwórnia narzuciła terminy, z których wywiązać się, zapewniając odpowiedni poziom produkcji, nie jest w stanie.
Jak poradzi sobie z projektem Liongate - póki co, bez scenariusza - z reżyserem, który o pisaniu nie ma pojęcia, nie wiadomo. Na razie nad tekstem pracuje Simon Beaufoy ("Slumdog. Milioner z ulicy"). Kto pomoże reżyserowi w zaadaptowaniu go, zobaczymy.
"Igrzyska śmierci" to absolutny numer jeden, gdy mowa o zestawieniach najlepiej oglądanych filmów, nie tylko w 2012 roku, ale w ogóle w kinie amerykańskim, w przypadku filmów nie będących kontynuacjami serii (w Ameryce serie filmowe mają oddzielne rankingi). Najlepszy w historii rekord otwarcia - 155 mln dolarów, 4 tygodnie z rzędu na 1 miejscu amerykańskiego box office (rekord wcześniej osiągnięty wyłącznie przez "Avatara") i wreszcie w miesiąc od premiery 346 milionów dolarów w kraju i ponad 200 mln za granicą na koncie. Takiego sukcesu zaprzepaścić nie wolno.
Jeśli Francis Lawrence nie stanie na wysokości zadania, może więcej stracić, niż obecnie zyskuje finansowo.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Materiały prasowe/TVN24