And the Oscar goes to... Jamesa Camerona, czy jego eksżony Kathryn Bigelow? Nagrodzone zostanie największe widowisko świata, czy najlepszy film o Iraku? Oskarowy pojedynek zapowiada się nader ekscytująco, bo - jak wiadomo - nie ma jak pomieszanie prywatnych emocji z zawodową rywalizacją.
Ubrany w ochronny kombinezon saper otwiera bagażnik zakurzonego samochodu. Widok nawet na weteranie robi wrażenie: auto jest wypełnione pociskami. Jeśli wybuchnie, z samochodu i kilku okolicznych budynków zostanie spory krater w ziemi i niewiele więcej. Mężczyzna odchodzi od samochodu, zdejmuje kombinezon i podaje go ukrytemu za murkiem żołnierzowi. Ubezpieczający go koledzy nerwowo pytają przez krótkofalówki: co on robi, zwariował? Irakijczycy milcząco przyglądają się temu, co dzieje się na ulicy z okien pobliskich domów. Napięcie jest wręcz namacalne. Saper mówi, że przynajmniej umrze wygodnie i zabiera się za rozbrajanie ładunku.
Cięcie. Trwa powietrzna bitwa. Helikoptery US Army siekają powietrze seriami z karabinów maszynowych. Między nimi, na skrzydlatych stworach uwijają się niebiescy kosmici, uzbrojeni w łuki, strzały i noże. W tle zapierający dech pejzaż zawieszonych w powietrzu wysp i wodospadów. Niebiescy wydają wojenne okrzyki, śmigłowce furczą, co i rusz coś głośno i widowiskowo wybucha, kamera szaleje pokazując podniebną bitwę z każdego możliwego i niemożliwego kąta. Elementy wygenerowane przez komputer razem z sfilmowanymi w tradycyjny sposób aktorami tworzą doskonałą iluzję, która dzięki technice 3D jeszcze bardziej dopieszcza oko widza. Cięcie.
Wojna w 2 i 3D (i która jest bardziej płaska)
Obraz pierwszy to „The Hurt Locker”, czyli wojna w Iraku oczami Kathryn Bigelow. Paradokumentalny, oszczędny w środkach, a przy tym niezwykle intensywny. Nakręcony bez gwiazd i oszałamiającego spektaklu efektów specjalnych, za śmieszną sumę 16 milionów dolarów, już został uznany za najlepsze, najbardziej realistyczne przedstawienie życia amerykańskich żołnierzy w Iraku. Właśnie żołnierzy, z całym dobrodziejstwem inwentarza, bez ckliwego psychologizowania, bez polityki, za to z machismem w każdej klatce. A zrobiła go, przypomnijmy, kobieta.
Drugi opis to z kolei „Avatar” Jamesa Camerona, najdroższy (co najmniej 250 milionów dolarów), najnowoczesniejszy (specjalna technologia e-motion picture do animacji awatarów) i najbardziej zyskowny (ok. 2,5 miliarda dolarów i wciąż zarabia) film w historii kina. Reżyser pobił tym samym własny rekord sprzed 11 lat, czyli zatopił „Titanica” - w wynikach boxoffice'u. Oszałamiające obrazy, uberrealistyczna technika łączenia wygenerowanych przez komputer obrazów z żywymi aktorami i scenariusz – jak to u Camerona – bez żenady eksploatujący te kinowe klisze, które dadzą się w maksymalnie widowiskowy sposób pokazać na ekranie.
Pojedynek eksmałżonków
Oba filmy mają po dziewięć nominacji do Oscarów i to między „Avatarem” i „The Hurt Locker” toczy się gra o najwyższą stawkę. Pikanterii tej rywalizacji dodaje fakt, że Cameron i Bigelow, co prawda tylko przez trzy lata i dwie dekady temu, byli małżeństwem. Czy w noc oskarową reżyser „Avatara” znów będzie mógł podnieść ręce w geście triumfu i zakrzyknąć: „Jestem ciągle królem świata”, czy wręcz przeciwnie, z przyklejonym uśmiechem będzie patrzeć, jak jego bardziej powściągliwa eksżona ze statuetką w ręku i ironią w głosie dziękuje mu za przyjaźń i wsparcie?
„Pracuję z Jamesem Cameronem. Nie boję się niczego”
James Cameron, lat 56, pięciokrotnie żonaty, Kanadyjczyk. Najlepsza maszynka do zarabiania w Hollywood. Choleryk – po „Titanicu” Kate Winslet zapowiedziała, że nigdy więcej nie będzie z nim pracować, chyba że dostanie „dużo, naprawdę dużo” pieniędzy.Podczas kręcenia „Obcego 2” ekipa nosiła koszulki z napisem „Pracuję z Jamesem Cameronem. Nie boję się niczego”. Na planie „Avatara” podobno odbierał pracownikom komórki i przybijał je do ściany, jeśli dzwoniąc przeszkadzały mu w pracy. Na planie nie oszczędza ani płuc, ani uszu ekipy, a do druku i jego przemów nadają się głównie spójniki.
Jest reżyserem-wizjonerem, ale jego wizja skupia się bardziej na aspektach technicznych, niż artystycznych. Jest rewolucjonistą kina i pionierem efektów specjalnych. Gdy w „Terminatorze II” pojawił się robot, który płynnie zmieniał kształt, widownia przecierała oczy – nikt nigdy czegoś takiego nie pokazał. W „Titanicu” Cameron zbudował studio i sam statek prawie naturalnej wielkości, którego rufa na hydraulicznym podnośniku unosiła się i opadała pod dowolnym kątem. A „Avatar” rozpoczął nową erę w historii kina w 3D. Zrobił siedem pełnometrażowych filmów: „Terminator” i „Terminator2”, „Obcy 2”, „Otchłań”, „Prawdziwe kłamstwa”, „Titanic” i „Avatar” i wszystkie – z wyjątkiem „Otchłani” - z naddatkiem zwróciły wyłożone pieniądze.
Twardzielka Bigelow
Kathryn Bigelow, Kalifornijka, lat 59. Wysoka (182 cm), szczupła, wręcz filigranowa, wygląda na 15 lat mniej. Kobieta-reżyser (dopiero czwarta w historii z nominacją do Oscara), ale trzymająca się równie daleko od tzw. babskich tematów co Cameron od niskobudżetowego kina artystycznego. Filmy Bigelow też zresztą trudno zaliczyć do tej kategorii. Bo Bigelow kręci męskie, naładowane testosteronem kino o prawdziwych facetach w sytuacjach granicznych – w rozumieniu Johna McClane'a, nie Karla Jaspersa. Jej filmowy debiut - „The Loveless” - traktuje o gangach motocyklowych. Następny film,„Near Dark” - o wampirach, a trzeci - „Błękitna stal” - o policjantce prześladowanej przez psychopatę. Film, na którym, nomen omen, wypłynęła, traktuje z kolei o napadających na bank surferach („Na fali”). Na koncie ma jeszcze cyberpunkowy film akcji „Dziwne dni”, paranormalny thriller „Przekleństwo wyspy” i film o radzieckich marynarzach w łodzi podwodnej „K19”. Czy można odejść dalej od „Bezsenności w Seattle”?
Recenzje Bigelow zbierała mieszane, ale zawsze doceniano to, w jaki sposób potrafi opowiedzieć historię i jak ją sfilmować – drapieżnie, intensywnie, z pazurem, „męsko”. Kręci filmy z facetami (zdarzają się bez kobiet w obsadzie) dla facetów, macho-produkcje, które mają podnosić adrenalinę, nie moczyć chusteczki.
Silni faceci i mocne kobiety
Jej typowy bohater to właśnie silny, męski mężczyzna, alfa-samiec, przywódca stada. Co ciekawe, Cameron lubi z kolei silne kobiety. Sarah Connor z „Terminatora” daje sobie radę z samym Arnoldem Schwarzeneggerem, Ellen Ripley ze słowami „odejdź od niej, suko” nokautuje królową Obcych, dr Grace Augustine z „Avatara” też nie da sobie w kaszę dmuchać. Nawet delikatna Rose DeWitt Bukater z „Titanika” jak trzeba, dzielnie macha siekierą.
A Kathryn Bieglow to też twardzielka. W końcu wytrzymała te trzy lata z Cameronem.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24