To film hołd. Dla legendarnego mistrza sztuk walki Ip Mana, który szkolił Bruce'a Lee. W "Wielkim mistrzu" wszystko jest dopieszczone z wyjątkową wirtuozerią: każda kropla deszczu i potu, drgnienie skóry, wnętrza, dźwięki i zapachy. Jednak pięknie oświetlony i skadrowany świat pozostaje pustą błyskotką. Efekt? Reżyser Oscara nie dostanie. Za to ma na niego szansę kostiumograf, który stroje do tej produkcji szył aż 2 lata.
Zaczyna się brawurowo. Wielki mistrz kung-fu Ip Man w białym kapeluszu rozprawia się w strugach deszczu z dziesiątkami ubranych na czarno wrogów.
Jak zauważyli krytycy, Tony Leung (który zagrał tę samą postać na przestrzeni kilkudziesięciu lat) jest wirtuozem uderzeń i kopnięć, a gruchotane w zwolnionym tempie kości, wielometrowe skoki przypominają połączenie "Matriksa" z "Przyczajonym tygrysem, ukrytym smokiem". Nie bez przyczyny - choreografią w "Wielkim mistrzu" zajmował się Yuen Woo-ping, legendarny twórca, który pracował m.in. przy "Kill Billu", a sam wyreżyserował kultowego "Pijanego mistrza".
Krytycy: "Pięknie oświetlony i skadrowany świat jest pusty"
"Niestety, między umilającymi czas waleczno-baletowymi figurami nic nie ma. Żadnej refleksji nad zmieniającym się światem i jego priorytetami" - jeden z krytyków nie pozostawił suchej nitki na filmie Wong Kar Waia.
Wszyscy są zgodni, że dla reżysera liczy się każdy, oglądany w zbliżeniu detal, każda kropla deszczu i potu, każde drgnienie skóry. Liczą się twarze i dłonie, nogi fruwające w powietrzu i oczy pełne zawziętości, miejsca i wnętrza, dźwięki i zapachy. "Tylko po co?" - pyta ktoś. Inny podsumowuje: "Została tylko miłość do detalu i mistrzowska plastyka zdjęć. Jednak pięknie oświetlony i skadrowany świat pozostaje pusty".
Przerost formy nad treścią poniekąd ma swoje źródło w podejściu reżysera do kina. Wong Kar Wai kręci filmy długo i jeszcze dłużej montuje. Do "Wielkiego mistrza" przygotowywał się ponad dekadę, odkąd pod koniec lat 90. kupił magazyn z nieżyjącym od ponad 20 lat Bruce'em Lee na okładce. Ale film postanowił zrobić nie o aktorze, ale o Ip Manie – człowieku, który go stworzył.
W 1999 roku obejrzał film z mistrzem, trzy dni przed jego śmiercią. - Na ekranie był słaby, schorowany mężczyzna. W piżamie, we własnej sypialni, otoczony kotami i wnukami pokazywał jedną z figur walki. Nagle przerwał. Zmęczył się? Zapomniał? Potem zaczął dalej demonstrować coś, czego wcześniej nie pokazał nikomu, nawet za wielkie pieniądze. Teraz chciał swoją tajemnicę zdradzić uczniom. Bo nie wystarczy umieć walczyć, żeby być mistrzem. Trzeba mieć w sobie dobroć, szlachetność, odpowiedzialność, chęć przekazania swojej wiedzy następnym generacjom - opowiadał w Berlinie Kar Wai.
"Wielki mistrz" to hołd dla Ip Mana, ale i dla kraju. Bo równie istotne są tu czasy, w których żył bohater. Akcja zaczyna się w latach 30. XX wieku, po upadku ostatniej chińskiej dynastii, w czasach chaosu, potem inwazji japońskiej na Chiny. Jest też wielka, niespełniona miłość. Zhang Ziyi gra tu "rywalkę" Ip Mana - Gong Er, a zarazem kobietę nim zafascynowaną. Z wzajemnością.
Reżyser: "To też opowieść o mijaniu się ludzi"
- Dla mnie to nie jest film o kung-fu, lecz opowieść o ludziach, honorze, wartościach, filozofii życia. Mam nadzieję, że pozwoli widzom spojrzeć z nowej perspektywy na sztuki walki, ale też na chińską tradycję. To też opowieść o mijaniu się ludzi - tłumaczył reżyser. - "Nie żyje się dla czegoś, żyje się po prostu" - to powiedział kiedyś Bruce Lee i chyba o tym również jest ten film.
A praca nad nim jest też historią o perfekcjonizmie. Kar Wai przez kilka lat jeździł do Tajwanu i Chin, by rozmawiać ze słynnymi nauczycielami różnych stylów walki. Zdjęcia trwały trzy lata. Np. scenę potyczki w deszczu, która trwa siedem minut, ekipa kręciła miesiąc. Tony Leung przez rok przygotowywał się do roli mistrza Bruce'a Lee, każdego dnia trenując kung fu po 4 godziny. W czasie zdjęć odniósł wiele obrażeń, złamał bark i zaliczył groźne potłuczenia. - Ale było warto - zapewnił aktor.
Z równie wielkim poświęceniem pracował inny wieloletni współpracownik reżysera - William Chang Suk Ping. To projektant kostiumów i scenografii oraz makijażysta z Hongkongu, który stworzył z nim wszystkie jego filmy. "W najnowszym daje widzom prawdziwą azjatycką ucztę dla oczu" - zachwycił się "Los Angeles Times".
On również, na długo przed "Wielkim mistrzem" brał udział w szkoleniach - uczył się projektowania z początku XX wieku, zgłębiał tajniki powstawania biżuterii i eksperymentował z haftem, by projekty wyglądały w kamerze na bardziej trójwymiarowe. Od początku odpowiadał nie tylko za stroje i rekwizyty, ale był też dyrektorem artystycznym. Żaden szczegół nie był dla niego zbyt mały.
- Wolę pracować w ten sposób. Nie podoba mi się, gdy praca rozdzielona jest na różne osoby. To sprawia, że łatwiej mi zapanować nad całym stylem wizualnym filmu. A może jestem maniakiem kontroli? - śmiał się w rozmowie z "New York Timesem".
Przy pomocy grupy krawców stworzył ponad 150 kostiumów, z czego każdy ma około 7-10 replik w różnych rozmiarach. Eleganckie tuniki, głównie w czerni i bieli, luźne peleryny i spodnie, czarne futra i czapki, sukienki i garnitury. Niemal wszystko ręcznie szyte ("Bo szwy mówią, że to ręczna robota, a w tamtym czasie każdy szył ubrania w domu"), niemal całkowicie wierne oryginałom z lat 1911-51, gdy rozgrywa się akcja filmu.
2 lata przeznaczył na badania nad stylem epoki. - Dużo uwagi i czasu poświęciłem na kolory, teksturę, tkaniny, zwracając uwagę na różnice między północną częścią Chin a południową. Koncentrowałem się nawet na takich szczegółach, jak klamry, wykończenia i hafty. Zgromadziłem fotografie, dokumenty i bardzo stare filmy, m.in. z Chińskiego Archiwum Filmowego. Mam nadzieję, że widzowie mogą poczuć autentyczność tego, co starałem się zrobić - mówił.
Kostiumograf: "Po Oscarze Hollywood nie będzie"
Tradycję połączył z nowoczesnością. Kapelusze w stylu zachodnim sprowadził z Londynu - Ip Man nosi słomkowe borsalino, które jest charakterystyczne dla mężczyzn w latach 20.-50., a w "Wielkim mistrzu" miało go po prostu odróżniać od "czarnych" wrogów. Wiele zakupów Chang Suk Ping zrobił na internetowych aukcjach, a potem ubrania vintage przerabiał po swojemu, tak powstał m.in. czarny płaszcz z kołnierzem z futra lamparta, który nosi żona Ip Mana.
1,5 roku szył same tradycyjne chińskie sukienki, nazywane cheongsam. - Miałem dwóch krawców tylko do sukienek z jedwabiu i innego krawca do reszty mniej wymyślnych kobiecych strojów. Szycie stu cheongsam zajęło nam tak dużo czasu, bo to bardzo skomplikowany proces - zapewnił.
Nie mniej skomplikowane było szycie tradycyjnych chińskich butów - z haftowanego aksamitu, warstwy tkaniny łączone z kawałkiem skóry na podeszwach, zaś na zimę wewnątrz pokryte futrem. Chang Suk Ping zadbał też o... wiele odcieni czerni. Wszyscy mężczyźni ubierają się na czarno, musiał więc znaleźć różne odcienie i faktury, aby ich od siebie odróżnić - dlatego niektóre tkaniny specjalnie tkano tak, by tworzyły refleksy. Wśród wszystkiego wyróżnia się biały drobiazg: kwiat zrobiony na szydełku, który nosi we włosach Gong Er. To prawdziwy chiński symbol - wpięty z lewej strony wskazuje, że zmarł ojciec, jeśli po prawej stronie - że zmarła matka.
Nic dziwnego, że za tę wirtuozerię i dbałość o szczegóły Chang Suk Ping zdobył swoją pierwszą w karierze nominację do Oscara. To jedyna szansa na statuetkę dla "Wielkiego mistrza". - To naprawdę niespodzianka. To takie nierealne. Nie wiem, jak zareagować - powiedział skromnie "Los Angeles Times".
A jeśli go zdobędzie? Jedno jest pewne: nie przeniesie się do Hollywood. Magazynowi "Hollywood Reporter" żartobliwie wyjaśnił, dlaczego: - Tam jest tak wielu ludzi. Tak wiele koni. Tak wiele rekwizytów. Zbyt dużo pracy. Zdjęcia kręci się tak daleko, gdzie jest zbyt zimno. Jestem za stary.
Nominacje w kategorii "Najlepsze kostiumy": - "American Hustle" - Michael Wilkinson - "Wielki mistrz" - William Chang Suk Ping - "Wielki Gatsby" - Catherine Martin - "The Invisible Woman" - Michael O'Connor - "Zniewolony" - Patricia Norris
Newsy, ciekawostki o aktorach i samych Oscarach możecie śledzić w naszym specjalnym magazynie Oscary 2014. Zapraszamy też na relację na żywo tvn24.pl z oscarowej gali w nocy z 2 na 3 marca.
Autor: Agnieszka Kowalska /kka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: The Weinstein Company