Nie żyje Jan Kobuszewski. Znany z kabaretów, seriali, filmów i teatru aktor miał 85 lat. Zmarł w sobotę o godzinie 9 rano.
O śmierci aktora poinformowała dyrekcja stołecznego Teatru Kwadrat.
"Chaplin polskiego kina"
Agnieszka Osiecka nazywała Jana Kobuszewskiego "zmarnowanym Chaplinem polskiego kina", wielu określało go mianem "największego aktora komediowego w Polsce". Jan Kobuszewski grał pamiętnego majstra w kabarecie "Dudek" i Pana Janka w Kabarecie Olgi Lipińskiej.
Pisano o nim, że to postać "trochę z szalonej błazenady, trochę z absurdalnego świata Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego". Sam zawsze podkreślał, że "poczucie humoru odziedziczył po ojcu".
"Odszedł Pan Jan Kobuszewski. Jakiś ciepły promyk zgasł. RiP" - napisał w sobotę w mediach społecznościowych prezydent Andrzej Duda.
Odszedł Pan Jan Kobuszewski. Jakiś ciepły promyk zgasł. RiP pic.twitter.com/OxK3om1R8e
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) September 28, 2019
Początki w teatrze
Jan Kobuszewski urodził się 19 kwietnia w 1934 roku na warszawskim Nowym Bródnie. Jego ojcem był Edward Kobuszewski, a matką - Alina z Kowalskich. Jan miał dwie starsze siostry - urodzoną w 1920 roku Marię i półtora roku młodszą od niej Hannę.
Jak wspominał aktor, za pierwszym razem, w 1951 roku, nie został przyjęty do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. "Po prostu się nie przygotowałem. Musiałem przygotować dwa wiersze, fragment prozy i scenkę. A ja wziąłem sobie chyba najtrudniejsze fragmenty z literatury Polski: rolę Papkina, którego zresztą potem grałem, wiersz Majakowskiego i 'Stepy Akermańskie', a z prozy jakiś fragment Żeromskiego. To nie były rzeczy dla amatora" - wyjaśnił w wywiadzie udzielonym redakcji miesięcznika "Weranda". Trafił wówczas do Państwowej Szkoły Dramatycznej Teatru Lalek.
W 1952 roku zdał do warszawskiej PWST. Studia aktorskie ukończył w 1956 roku. W tym samym roku - 21 stycznia - zadebiutował rolą dyplomową Cara Dormindonta w "Żołnierzu i biedzie" Samuiła Marszaka na scenie Teatru Młodej Warszawy, w którym występował przez dwa sezony, by następnie na rok przenieść się do Teatru Klasycznego.
Kobuszewski przez ponad 20 lat pracował w teatrach dramatycznych: w latach 1958-64 i 1969-75 grał w warszawskim Teatrze Polskim, w okresie 1964-69 występował w Teatrze Narodowym, sezon 1975-76 spędził w Teatrze Nowym w Łodzi.
W 1976 roku - jak się okazało, do końca kariery scenicznej w 2013 roku - związał się z Teatrem Kwadrat w Warszawie. Do dokonań Kobuszewskiego na tej scenie należy między innymi rola Rotmistrza w "Damach i huzarach" Aleksandra Fredry (1977), tytułowy "Wstrętny egoista" Francoise Dorin (1977) w jego reżyserii, Człowiek ze sztuki "Czy zna pan Mleczną Drogę" Karola Wittlingera (1979) czy tytułowy "Czarujący łajdak" Pierre'a Chesnota (1985) we własnej reżyserii.
W ostatnich dekadach w Teatrze Kwadrat współpracował między innymi z Marcinem Sławińskim, u którego zagrał Elwooda Dowda w spektaklu "Mój przyjaciel Harvey" (1995, 2006) i Anioła Stróża w "Przyjaznych duszach" Pam Valentine (2008). Wcielił się również w postać Spriggsa w "Złodzieju" Erica Chappella w reżyserii Janusza Majewskiego (2001). W 2003 roku powrócił do repertuaru klasycznego i wystąpił w roli Pantalona w "Słudze dwóch panów" Carla Goldoniego, w inscenizacji Waldemara Matuszewskiego.
Znany z kabaretów i telewizji
Popularność zyskał głównie dzięki kabaretowi Olgi Lipińskiej i kabaretowi Dudek. Zagrał w przeszło 30 filmach i wystąpił w około 2 tysiącach programów telewizyjnych. Od 1963 roku wspólnie z Janem Kociniakiem był współgospodarzem pierwszego cyklicznego, satyrycznego programu telewizyjnego "Wielokropek".
Widzowie zapamiętali Jana Kobuszewskiego także z ról w popularnych serialach telewizyjnych, w których kreował między innymi szefa hydraulików w "Wojnie domowej (1966)", kombinatora mieszkaniowego w "Alternatywy 4" (1983) czy złodzieja "Ksywy" w "Zmiennikach" (1986). Jego talent komiczny dostrzegł i wykorzystał Stanisław Bareja - poza wymienionymi wyżej "Zmiennikami" czy "Alternatywy 4", obsadził go również w filmach "Poszukiwany, poszukiwana" (1972), "Nie ma róży bez ognia" (1974) i "Brunecie wieczorową porą" (1976). Nie sposób również pominąć roli Kobuszewskiego w "Hallo Szpicbródka" (1978) czy w epizodzie, w serialu "Czterdziestolatek" (1974).
Grał też Jana w pierwszym polskim serialu telewizyjnym "Barbara i Jan", był narratorem humorystycznego programu telewizyjnego "Bajka dla dorosłych", występował również w słuchowisku radiowym "Rodzina Poszepszyńskich".
Wielokrotnie odznaczony
Aktor otrzymał wiele odznaczeń. W 1975 roku przyznano mu Złoty Krzyż Zasługi, w 1979 roku - Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, a w 1998 roku - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (1998). W 2012 roku odznaczono go Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne zasługi dla kultury polskiej, za osiągnięcia w pracy artystycznej". W 1981 roku wręczono mu Odznakę Zasłużonego Działacza Kultury, a w 2006 roku - Złoty Medal - Zasłużony Kulturze Gloria Artis. W 1977 roku w jego ręce powędrował Złoty Ekran, a w 2005 roku - SuperWiktor. Rok wcześniej odcisnął też swoją dłoń na Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach. W 2016 roku otrzymał Nagrodę imienia Cypriana Norwida - "Dzieło Życia", przyznawaną za całokształt twórczości.
W kwietniu 2014 roku aktor świętował jubileusz 80-lecia na Jasnej Górze w Częstochowie. Nie był to pierwszy jubileusz Jana Kobuszewskiego w jasnogórskim klasztorze. W 2007 roku obchodził tam 50-lecie pracy artystycznej.
Pod koniec 2017 roku aktor trafił do szpitala, gdzie przeszedł serię badań. Ich wyniki były niepokojące: zdrowie legendarnego aktora było zbyt słabe, by mógł powrócić na scenę. - Siły na to nie pozwalają. Ale nie narzekam, poleguję sobie - wyjaśniał aktor w jednym z wywiadów.
Był mężem Hanny Zembrzuskiej, mieli jedną córkę.
"Jakim był aktorem, wie cała Polska"
- Mówiliśmy o wszystkim. I o sztuce, i o polityce, i o ludziach. Janek był bardzo otwartym człowiekiem, interesującym się wieloma sprawami w życiu. Był bardzo ciekawym rozmówcą. Bardzo się lubiliśmy - wspomina reżyserka i scenarzystka Olga Lipińska, która była gościem "Faktów po południu" TVN24.
- Strasznie trudno mi o nim mówić. Oprócz mojej prawdziwej rodziny, to jeden z najbliższych mi ludzi. Nie było programu, do którego nie zapraszałabym go. Robił ze mną Teatr Telewizji. Zawsze znajdywałam dla niego rolę, ponieważ to, jakim był aktorem, wie cała Polska. Nie potrzebuję go ani zachwalać, ani lansować. Wszystko o nim wiemy, pokazał się z każdej strony - dodaje.
Lipińska podkreśla, że to był bardzo dobry człowiek. - Dla mnie Janek mógł powiedzieć wszystko. Nawet brzydkie wyrazy u niego były tylko śmieszne - ocenia.
Reżyserka wyznaje, że całe przedpołudnie przepłakała i nie chce mówić o Kobuszewskim na smutno. - Janek był zapalonym fanem piłki nożnej. Gdy był jakiś ważny mecz, mówił: no przecież nie zrobisz próby - opowiada.
"Powojenny sznyt"
Kobuszewskiego wspominali w sobotę goście "Drugiego śniadania mistrzów" w TVN24. Pisarka Sylwia Chutnik stwierdziła, że "kojarzył się z powojennym sznytem starszych aktorów".
- Wybitna postać, jeden z aktorów tej generacji, która - niestety - odchodzi, stara szkoła - opisał go z kolei muzyk Tomasz Organek. Reżyser Paweł Maślona dodał, że Kobuszewski był "postacią, która była zawsze", a reżyser Xawery Żuławski podkreślił, że aktor kojarzył mu się "z energią".
"Granie było dla niego tak jak oddychanie"
Aktorka Ewa Kasprzyk, która grała z Kobuszewskim w spektaklu "Złodziej", stwierdziła w rozmowie z TVN24, że "Janka pamięta jako bardzo pięknego, skromnego, wspaniałego kolegę".
- On nauczył mnie grania komedii - powiedziała.
Wspominała, że "zawsze po występach przychodziły tłumy jego wielbicieli do garderoby". - Muszę powiedzieć, że od niego też się nauczyłam, że właśnie tym widzom, którzy nas oglądają trzeba poświęcić ten czas, trzeba z nimi porozmawiać, trzeba ich wysłuchać, trzeba przyjąć to, co mają do powiedzenia - stwierdziła Kasprzyk. - Janek był gwiazdą najjaśniejszą w Teatrze Kwadrat i myślę, że w swoim gatunku chyba mistrzem. Chyba tęsknił czasem za tym, żeby zagrać coś poważnego i zawsze śmiał się z tego, że chyba nikt by do końca nie uwierzył, gdyby grał rolę dramatyczną - dodała.
- Myślę, że granie było dla niego tak jak oddychanie - wspominała Kasprzyk. - Zostawia taki etos takiego aktorstwa rzetelnego, na sto procent. Tak jakby zabrał ze sobą część tamtych czasów. Zostawia wspaniałe skecze - dodała, wspominając Jana Kobuszewskiego.
"Jakby ktoś wyrwał kawałek serca"
Aktora w TVN24 wspominał aktor Jan Nowicki. - Nie grałem z nim i powiem, że nie żałuję, dlatego że on miał taką intensywność w graniu, tak intensywną obecność, że prawdopodobnie by mnie zjadł. Ja bym sobie z nim nie dał rady - przyznał. - Spotykałem się z nim prywatnie w różnych sytuacjach i to był fantastyczny gość. Był z tych, co się już nie powtórzą - dodał. - Odejście kogoś takiego to dla nas, chłopaków z tamtych lat, to tak jakby ktoś wyrwał kawałek naszego serca - stwierdził Nowicki. - Niech nam towarzyszy jego fantastyczne poczucie humoru, siła, z którą pokonywał swoje dolegliwości, czułość do ludzi - powiedział.
"Człowiek, dzięki któremu świat wydawał się być hojniejszy"
- To był jeden z ostatnich aktorów tej generacji, na którego talencie ja się między innymi wychowywałem - powiedział były rektor Akademii Teatralnej, aktor i reżyser Andrzej Strzelecki. Przypomniał, że on sam znalazł się "w zawodzie i w teatrze przez Wiktora Zborowskiego". - On mnie targał do Teatru Narodowego Kazimierza Dejmka, żebym oglądał jego wujka Kobuszewskiego w "Kramie z piosenkami". I to były takie moje pierwsze, licealne spotkania z Kobuszewskim, które miały wpływ na to, że ja się później znalazłem w szkole teatralnej - podkreślił Strzelecki. - Później towarzyszyło mi takie wrażenie, że obcuję z kimś o najwyższej klasie zawodowej i że cały czas był to rodzaj fantastycznego kontaktu towarzyskiego - ocenił. - To był niezwykłej urody kompan. Błyskotliwy, inteligentny, dowcipny. Z gigantycznym poczuciem humoru, uwielbiający robić żarty - wspominał zmarłego aktora były rektor Akademii Teatralnej w Warszawie. - Był to taki człowiek, dzięki któremu świat wydawał się być hojniejszy. A już z całą pewnością, gdy trafiał się światu, a trafia się często, jakiś idiotyzm - na pewno był przez Kobuszewskiego dostrzeżony - podkreślił Andrzej Strzelecki.
"To był prawdziwy guru"
- My często używamy określenia "szmira" na określenie czegoś złego w teatrach komediowych i rozrywkowych. Natomiast to był człowiek, który ową "szmirę" potrafił zamienić w perłę. Przy jego fizis i przy jego umiejętności budowania abstrakcyjnych postaci robił rzeczy, które wydają się nam - marnym aktorom - niemożliwe - powiedział reżyser i aktor Andrzej Nejman. - On tę abstrakcję wprowadzał do świata normalności, do rzeczywistości. Dla widza sam widok Jana Kobuszewskiego był abstrakcyjnie, nieprawdopodobnie uroczy. Czego by on nie zrobił na scenie - a wielokrotnie robił rzeczy, których nam nie wolno czynić na scenie - publiczność to odbierała. Tak, on jako jeden jedyny mógł! On mógł to robić! - podkreślił dyrektor stołecznego Teatru Kwadrat. Nejman przypomniał, że gdy w 1998 r. zaczął pracować w zespole Teatru Kwadrat, zagrał w trzech spektaklach bez udziału Jana Kobuszewskiego. - Myślałem sobie wtedy: "Boże! Kiedy przyjdzie ten dzień, że wreszcie spotkam się z nim w garderobie?" To był prawdziwy guru! - ocenił. - To wręcz nieprawdopodobne jak on potrafił swoją osobowością usprawiedliwić wszelkie żarty, głupoty. Ludzie kochali go za to. Za sam fakt - że jest, że mogą z nim obcować - powiedział szef Teatru Kwadrat. Podkreślił, że dla aktora komediowego w Polsce, "Jan Kobuszewski był jak Charlie Chaplin na światowej scenie". - Nie dało się go z nikim porównać - ocenił Nejman.
Politycy żegnają Kobuszewskiego
"Był jednym z moich ulubionych aktorów. Zawsze prezentował mistrzowską klasę, dystans do siebie i otaczającego świata" - napisał o Kobuszewskim marszałek Senatu Stanisław Karczewski. "Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie" - dodał marszałek Senatu w swoim wpisie.
Był jednym z moich ulubionych Aktorów. Zawsze prezentował mistrzowską klasę, dystans do siebie i otaczającego świata. Odszedł Jan Kobuszewski. Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie...
— Stanisław Karczewski (@StKarczewski) September 28, 2019
- Z ogromnym żalem przyjąłem wiadomość o śmierci Jana Kobuszewskiego, wybitnego aktora, mistrza komedii i satyry, obdarzonego bezbłędnym wyczuciem absurdu, całe życie związanego ze scenami warszawskimi, w tym z Teatrem Kwadrat, gdzie pracował od 1976 roku - mówił wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.
- Jan Kobuszewski został zapamiętany przede wszystkim jako aktor komediowy, aktor kabaretowy, aktor satyryczny i myślę, że wszyscy go kochaliśmy przede wszystkim za tę twórczość. W wielu swoich produkcjach kabaretowych czy satyrycznych rozśmieszał do łez i tego będzie nam brakowało - powiedział wiceminister kultury Jarosław Sellin. - Mało jest takich ludzi, którzy z taką klasą i z takim wysokim poziomem kultury potrafił nas rozśmieszać. Często dzisiaj - w satyrze czy w kabarecie - mamy taki prymitywny rechot z niezbyt wybrednych żartów, natomiast Jan Kobuszewski był arystokratą satyry i kabaretu polskiego. Takich ludzi jest niewielu i myślę, że to jest bardzo duża strata dla polskiej kultury - podkreślił Sellin. Wiceszef MKiDN zwrócił uwagę, że Kobuszewski był również wybitnym aktorem teatralnym. - Warszawskie teatry go dobrze znały i na wielu deskach warszawskich teatrów występował i to jest też dla życia teatralnego bardzo duża strata - dodał. Pytany o najważniejszą i najbliższą mu rolę Jana Kobuszewskiego Sellin odpowiedział, że były to jego występy w kabarecie Olgi Lipińskiej. - Myślę, że Jan Kobuszewski dał się przede wszystkim zapamiętać z tej roli, ale oczywiście nie jest to rola jedyna - ocenił wiceminister kultury.
Autor: mart//now / Źródło: PAP, TVN24