"Netflix nie będzie zaangażowany w żadną dalszą produkcję z udziałem Kevina Spacey'ego" - poinformował wczoraj wieczorem w specjalnym oświadczeniu rzecznik firmy, trzy dni po informacji o wstrzymaniu dalszych prac nad szóstym sezonem "House of Cards".
Godzinę później jego producenci z Media Capital Rights uściślili, iż Spacey - nie tylko główny aktor, ale i producent wykonawczy serialu - "został zawieszony, gdyż tego wymagają procedury poprzedzające ostateczne rozwiązanie współpracy".
Szukali kruczków prawnych
W swoim oświadczeniu Netflix poinformował także o wycofaniu sie z dalszej pracy nad biograficznym dramatem "Gore" w reżyserii Michaela Hoffmana (biografii Gore'a Vidala, pisarza i polityka), mimo że był on już w fazie postprodukcji. W nim również główną rolę odtwarzał Kevin Spacey. W tym przypadku aktor był zarazem producentem filmu. Projekt od początku powstawał z myślą o Spaceyu i miał być numerem jeden wśród fabularnych produkcji Netflixa w 2018 roku.
Burzliwa dyskusja nad dalszym losem oskarżonego o molestowanie seksualne aktora serialu "House of Cards" - flagowej produkcji Netflixa, uhonorowanej dwoma Złotymi Globami (w tym dla Kevina Spacey'ego), kilkoma nagrodami Emmy, dwukrotnie nagrodą Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych właśnie dla Spacey'ego, trwała cały piątek w siedzibie firmy.
Branżowe media za Oceanem co kilka godzin publikowały kolejne informacje, na bieżąco aktualizując ustalenia producentów, którzy dokładnie analizowali umowę z oskarżanym aktorem, szukając kruczków prawnych, które pozwolą na rozstanie się z nim.
Pierwsza informacja od Netflixa podana przez magazyn "Variety" brzmiała: "Kevin Spacey zwolniony z "House of Cards". Jednak już godzinę później swoje własne oświadczenie wydało Media Rights Capital - producenci serialu. Słowo "zwolniony" zmieniło się w "zawieszony", a rzecznik prasowy firmy wyjaśnił, iż to "niezbędny legislacyjnie pierwszy krok w kierunku ostatecznego rozwiązania współpracy ze Spaceyem".
Co do dalszych losów serialu twórcy rozważają kilka opcji. Przypomnijmy też, że afera wybuchła w momencie, kiedy prace nad szóstym - jak dziś wiemy, ostatnim - sezonem były już zaawansowane.
Zabijmy Franka Underwooda
Producenci przyznają, że trudno wyobrazić sobie serial bez głównego bohatera, który był osią akcji i jego największym atutem. Ale ponieważ zarzuty przeciwko aktorowi piętrzą się, a w dodatku Scotland Yard wszczął śledztwo w sprawie kolejnego oskarżenia o molestowanie sprzed lat - tym razem w Wielkiej Brytanii - gdy gwiazdor był dyrektorem artystycznym w londyńskim teatrze, szanse na to, że Spacey wróci do pracy, są niemal równe zeru. Aktor przebywa podobno na leczeniu, które miał podjąć z własnej inicjatywy.
"Kontynuujemy pracę z MRC w czasie tej przerwy, aby wybrać najwłaściwsze rozwiązanie i nową ścieżkę rozwoju" - poinformowali tymczasem przedstawiciele Netflixa, jednocześnie dodając, że na razie nie wiadomo, kiedy zdjęcia zostaną wznowione. Jak ustaliło "Variety", pomysł na kontynuację serii bez Spaceya nabrał tempa po tym, jak aktorka Jessica Chastain napisała na Twitterze: "Czy Robin Wright może być teraz liderem "House of Cards? Oczywiście. Jesteśmy na to gotowi".
Pozostaje problem pozbycia się bezwzględnego Franka Underwooda. Tym najbardziej oczywistym sposobem jest po prostu uśmiercenie go, a biorąc pod uwagę to, ile morderstw on sam ma na sumieniu, śmierć będzie logiczną konsekwencją jego czynów.
Producenci są też świadomi faktu, że 300 członków obsady i członków ekipy zatrudnionych w serialu straciłoby pracę, gdyby szósty sezon nie ruszył. "Nie zrobili nic złego i nie powinni być karani za zachowanie Spaceya" - mówi "Variety" jeden z członków produkcji serialu, dodając, że "postać Spacey'ego może być bezpiecznie usunięta bez zbyt wielu przeszkód logistycznych".
A może spin-offy?
Jedna opcja - teoretycznie możliwa, podpowiadana przez niektórych internautów - nie jest zupełnie brana przez twórców pod uwagę: ta, by rolę morderczego Franka mógł kontynuować inny aktor. I jest to z pewnością decyzja słuszna, bo przy bezwzględnym potępieniu czynów Spacey'ego, nie sposób zaprzeczyć, że w roli Underwooda był tak charyzmatyczny, że zastąpienie go jest niemożliwe.
Netflix i Media Rights Capital badają za to możliwość nakręcenia spin-offów (w terminologii filmowej to produkt powstały na bazie dużej popularności bohaterów lub wątków z produkcji oryginalnej). Bierzemy więc bohatera z serialu, zwykle budzącego szczególne zainteresowanie widzów i jego wątek, dotąd poboczny, czynimy pierwszoplanowym w nowym "produkcie".
Co prawda to metoda służąca zwykle do maksymalnego wyciśnięcia jak największych pieniędzy z popularnej produkcji, ale w tym wypadku również mogłaby okazać się pomocna. Jak poinformowało "Variety", twórcy opracowują już zresztą kilka pomysłów na nową serię bez Franka Underwooda, gdzie "rządziłby ten sam narracyjny wszechświat", co w "House of Cards". Najbardziej prawdopodobna jest jedna koncepcja, o której mówiło się jeszcze przed wybuchem afery wokół Spacey'ego: spin-off obracający się wokół Douga Stampera, politycznego doradcy Underwooda, granego przez znakomitego Michaela Kelly'ego.
Na co zdecydują się twórcy "HOC", zapewne dowiemy się niebawem, bo wszystkie, nawet "utajnione" ruchy Netflixa, związane z serialem, trafiają do sieci znacznie wcześniej, nim producenci zdążą o nich oficjalnie poinformować.
Nie sposób jednak zarzucić im opieszałość. Zdążyli już nawet zmienić znane wszystkim, popularne grafiki promujące serial. Jak wiadomo, eksponowano na nich Kevina Spacey'ego, którego teraz zastąpiła Robin Wright.
Autor: Justyna Kobus / Źródło: "Variety", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Netflix